niedziela, 30 grudnia 2012

10) Voldemort rośnie w siłę

-W następny dzień, wszyscy obudzili się z takim samym humorem, z jakim położyli się do łóżek. To znaczy, dziewczyny czuły się świetnie, chłopaki podle, a Roxy się z jakiegoś powodu niepokoiła.

Gdy dziewczyny wygramoliły się z łóżek, miały jeszcze długo czasu więc nie było aż takiej wielkiej walki o łazienkę. Także ich pierwszą lekcją była Historia Magii, a profesor Binns, by nawet nie zauważył jakby się spóźniły. Powoli, z uśmiechami na twarzach, powędrowały do Wielkiej Sali, i usiadły na swoich miejscach. Było tam strasznie pusto, ale godzina była bardzo wczesna, więc nie zrobiło to na nich wielkiego wrażenia.

Chociaż Roxanne próbowała udawać że nic się nie stało, dziewczyny od razy zauważyły jej zaniepokojoną twarz. Nie wspomniały jednak o tym, ponieważ wszystkie wiedziały że McDonald skomentuje to zdaniem 'Nic się nie stało', lub 'To nic takiego'.

Lily postanowiła że pogada dzisiaj z Jamesem, tak jak jej przyjaciółka poradziła. Chciała to jeszcze zrobić przed lekcjami, więc jak zobaczyła Huncwotów wchodzących do Wielkiej Sali na śniadanie, już chciała wstać by podejść do Pottera, ale jego z nimi nie było. Możecie sobie tylko wyobrazić jej zdziwienie. "No jasne jak go trzeba to go nie ma" pomyślała z wyrzutem.

-Ej czemu Pottera nie ma?- zapytała swoje przyjaciółki.

-A ty myślisz że ja wiem gdzie on się szlaja?- odpowiedziała pytaniem Roxy i popatrzyła na Lily jak na idiotkę.

-Pewnie jest z Melodie- Skwitowała Jess.

-Z kim? Kto to Melodie?- Ruda zadała następne pytanie.

-No ta jego nowa dziewczyna- Powiedziała Jess i tym razem ona popatrzyła na Lilkę jak na idiotkę.

-Możecie przestać się tak na mnie patrzeć? Po prostu nie wiedziałam jak się nazywa- oburzyła się.

-Dobra dobra spoko!

-Ale myślałyśmy że już wiesz- dodała Julie.

-A niby skąd? Dopiero wczoraj zaczęli chodzić...

-Każdy o tym wie! Nie orientujesz się że w Hogwarcie niczego nie da się ukryć- Jess z miną wszechwiedzącej zaczęła Rudej tłumaczyć jak to wszystko działa w wielkiej szkole, gdzie wszyscy mieszkają razem i rozmawiają. No... niby Hogwart jest najbardziej nie zwykłem miejscem na świecie, ale rację dziewczyna miała. W końcu była to normalna szkoła z nastolatkami. Plotki się tu rozchodziły w tempie błyskawicznym.

-O! Patrz to ona!- Roxy wskazała na drobną, uśmiechniętą blondynkę, która rozmawiała z koleżankami przy stole Krukonów. Jamesa tam nie było. Lily wiedziała że nie polubi tej dziewczyny... nie wiedziała jeszcze dlaczego, po prostu tak czuła że nie będzie za nią przepadać.

-Tam też Pottera nie ma- powiedziała. 3/4 Huncwotów już zdążyli dawno przyjść, ale dopiero teraz zorientowali się o czym dziewczyny rozmawiały.

-A ty czemu się nagle Jamesem interesujesz?-zapytał Remus z rozbawianiem, ale umilkł bo Evans popatrzyła na niego srogo.

-Czemu go nie ma z wami? Nie widzieliście go dzisiaj?- Zapytała. W odpowiedzi Syriusz prychnął, jakby chciał powiedzieć "A co mnie obchodzi co Potter robi?" a Remus rzekł

-Nie, Ostatni raz go widzieliśmy wczoraj przed snem.

-A temu co jest?- Zapytała Roxy patrząc na Blacka, który najwidoczniej wyżywał się na kawałku szynki, z ledwo zauważalną nutką zmartwienia.

-Szkoda gadać...- stwierdził Lupin i także zajął się śniadaniem. Wszyscy podążyli za jego krokami i przez chwile nikt nic nie mówił.

-W ogóle tak mało tu osób...- zauważył Peter. Wszyscy się popatrzyli najpierw na niego a potem wokół siebie. Faktycznie... Stoły Gryffonów, Puchonów i Krukonów były niemal puste, co było dość dziwne bo od siódmej, prawie nikt nie wszedł a za krótką chwile zaczynają się lekcje. Tylko stół Ślizgonów wyglądał normalnie. Ciekawe o co w tym chodzi. Po chwili się dowiedzieli, gdy tylko przyszła poczta.

Sowa Lily, Minnie (była bardzo małą sową, stąd takie imię), wrzuciła w ręce dziewczyny Proroka Codziennego. Na pierwszej stronie był wielki napis"Masakra w całej Anglii" Lily zaczęła czytać na głos.

Świat już nie jest bezpiecznym miejscem. Wczoraj, 14 Grudzień, Ministerstwo Magii dostało doniesienia o następnych atakach na małe miasta, zamieszkane w większości przez Mugoli. Posłaliśmy więc tam naszych najlepszych aurorów, ale było już za późno... Nad wieloma domami, widniał tak zwany 'Mroczny Znak'. Myślimy że człowiek zmarł z każdego domu nad którym był ów znak. 

-Czym jest Mroczny Znak?-zapytały Lily i Julie w tym samym momencie.

-Nie wiem- odpowiedział zdziwiony Remus- Czytaj dalej, na pewno napiszą... - W tym momencie Lily Spojrzała na sam koniec.

Lista zmarłych na ostatniej stronie.

Dziewczyna podążyła na sam koniec gazety i spojrzała na bardzo długą listę zmarł
ych mężczyzn i kobiet. Pośród nich zobaczyła nazwiska swoich koleżanek i kolegów których brakowało na śniadaniu. Popatrzyła po wszystkich i przerzuciła dwie kartki by znaleźć nazwiska zaczynające się na literę 'P'. Padmore, Page, Pollock ... "Potter, Potter" zaczęła powtarzać w myślach. Szukała i znalazła. W liście, czarno na białym, widniało nazwisko "Potter, Charlus". Ojciec Jamesa*.Lily zatkała sobie usta ręką. Zrobiło się jej strasznie przykro Jamesa, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie znała osobiście tego mężczyzny oraz nigdy o nim nie słyszała, ale wyobrażała sobie co w tym momencie musiał czuć on i jego matka. Pewnie jest z nią teraz żeby dodać jej otuchy.

Syriusz chyba także zapomniał o całej złości na przyjaciela. Zrobiło mu się go żal, zwłaszcza po tym wszystkim co działo się w szkole, z nim, z Evans... Teraz jeszcze to. On znał Pana Pottera bardzo dobrze, lepiej niż własnego ojca.  Wiedział że był wspaniałym ojcem i dobrym człowiekiem i wiedział że bardzo kochał swoją rodzinę, z wzajemnością.

W całej wielkiej sali zrobiło się cicho. Nikt nic nie mówił, nie było słychać brzdęku talerzy ani nawet żadnej, głupiej muchy. Wszyscy siedzieli bezszelestnie wpatrując się w listę poległych ludzi.

Lily zaczęła czytać artykuł dalej, drżącym głosem.

Ludzie odpowiedzialni za zabójstwo, nazywają się 'Śmierciożercami' i działają za rozkazem 'Lorda Voldemorta'. Nikt nie zna prawdziwego nazwiska mężczyzny, ale wiemy, że jest bardzo niebezpieczny, więc prosimy o zachowanie największej ostrożności, nawet na własnej posiadłości. Nie znamy jeszcze jego motywów ale sądzimy że nie przepada za Mugolami oraz czarodziejami którzy ich bronią. 

Lilu urwała. Popatrzyła na Roxy, której rodzice także byli Mugolami. Obie dziewczyny bardzo się martwili o swoje rodziny... Wiedziały że jeśli Voldemort pojawi się w ich rodzinnym mieście, to one nie pojawią się w następny dzień na śniadaniu.

* * *

Minął tydzień od ataku, kilka osób już wróciło ale Jamesa jeszcze nie było. Czternastoletni Gryffoni martwili się o niego, i strasznie za nim tęsknili. Na lekcjach prawie nikt nie rozrabiał, było strasznie cicho. Nawet nauczycielom się to nie podobało i także im go brakowało.

We wtorek, gdy chłopacy się obudzili i spojrzeli, po raz kolejny na puste łóżko Jamesa Pottera. Wszystko się na nim walało jak zawsze i chłopacy nie widzieli żadnego śladu przyjaciela. Od tygodnia prawie nic nie mówili i dziś też tak było. Zeszli na dół do Wielkiej Sali, i to co zobaczyli wywołało uśmiech na ich twarzach i lekki zamęt w głowie. Przy stole siedział nie kto inny jak James i jadł sobie śniadanie. Syriusz już chciał do niego podbiec lecz Remus go zatrzymał.

 - No co?- zapytał zdziwiony Black.

- Jak to co? Przecież jego ojciec tyle co umarł- odpowiedział Remus.

- Noo...?- Syriusz popatrzył się na niego wyczekująco.

- Noo i musisz być delikatny- powiedział jakby to było oczywiste.

- Przecież wiem! Nie jestem taki głupi!- Remus i Peter się na niego dziwnie popatrzyli za co dostali lekko po głowie.

- No dobra niech ci będzie- Rzekł zrezygnowany Lupin. Syriusz znowu ruszył na przód - Ale podejdziesz do niego i co mu powiesz?- ponownie Lupin go zatrzymał.

-Yyyy...

-No właśnie.

-I pamiętaj że jesteście pokłóceni- Dodał Peter.

-No to co? Mam w ogóle do niego nie podejść, pójść na lekcje bez śniadania i z już nigdy z nim nie rozmawiać?- Oburzył się Black.

-Nie, po prostu ci mówię żebyś to przemyślał.

-Spoko!- postał tam z pięć sekund i udał się do stoły Gryffonów. Remus tylko przewrócił oczami i podążył za Blackiem, a Peter na Lupinem. Gdy chłopaki się dosiadli popatrzyli się po sobie, na Jamesa na talerze i bez słowa nałożyli sobie śniadanie. W końcu Syriusz otworzył usta, ale się rozmyślił i je zamknął. Po chwili, Potter zrobił dokładnie to samo. Remus i Peter tylko na nich patrzyli, ten pierwszy z rozbawieniem a ten drugi trochę przestraszony; jakby się nie pogodzili, byliby pokłóceni, a jak będą pokłóceni to... no... będą pokłóceni... i... nie będzie fajnie... [wiem, wiem, tok myślenia Petera jest zniewalający :D- dopis autorki]

-Syriusz...

-James...

Oboje powiedzieli w tym samym czasie.

-Ja...

-Ja...

Znowu. Zaśmiali się lekko.

-Dobra mów.

-Dobra mów.

I jeszcze raz.

-O patrz Lily idzie!- Krzyknął Syriusz wskazując na cztery dziewczyny zmierzające w ich stronę. Prawdopodobnie go nie widziała bo siedział tyłem.

-Co z tego? Ona mnie nienawidzi- odwrócił się do niej, a ona go zobaczyła. Zatrzymała się na pół sekundy po czym popędziła w ich stronę i rzuciła się na Jamesa. Żeby nie było żadnych nieporozumień przytuliła go mocno, nie pobiła. Reakcja ludzi była różna; Przyjaciółki Lily uśmiechnęły się pod nosem i zachichotały, Remus i Peter zbierali szczęki z podłogi, Syriusz cicho zagwizdał, w większości dziewczyn które to widziały gotowała się krew (zazdrośnice jedne! :/), nauczyciele się uśmiechnęli a James... James siedział w uścisku Rudej dziewczyny zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje. Lily, jak go w końcu wypuściła, też dziwnie zareagowała. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, burknęła cicho "Sorry", odeszła kilka kroków, wróciła, wzięła kanapkę (...no co? Głodna by była!), i wybiegła z Wielkiej Sali. Ludzie patrzyli na nią jak na kretynkę, a Roxy, Julie i Jessie pobiegły za nią, także nie zapominając o czymś do zjedzenia. Wszyscy przez chwilę gapili się w drzwi, po czym wrócili do poprzednich zajęć, czyli jedzenia i gadania. Tylko James nie mógł się otrząsnąć i wciąż siedział z otwartą buzią, jakby w transie, co Black postanowił wykorzystać.

-James. Ja cię przepraszam, wiem że...- zaczął Syriusz ale James mu przerwał.

-Nie masz za co przepraszać, szlaban i tak mnie chyba ominął, a za to i tak już przepraszałeś. To moja wina... Wiesz jakie głupoty potrawie gadać jak mi hormony buzują...- powiedział i się lekko uśmiechnął. Syriusz wyszczerzył zęby i wyciągnął rękę na zgodę. Potter na niego popatrzył i go przytulił. Chociaż lepiej brzmi 'uścisnął' bo 'przytulił' brzmi trochę homoseksualistowsko [wiem że nie ma takiego słowa ale nie znam innego takiego określenia o.O - dopis autorki], ale taki dobry, przyjacielski uścisk nie zrobił jeszcze z nikogo geja.

2 komentarze:

  1. Heh te dopiski autorki są najlepsze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dooopiski :D

    Aż trudno pomyśleć, jak idiotycznie zaczęła się kłótnia Lily i Jamesa xD

    OdpowiedzUsuń