sobota, 22 grudnia 2012

7) Malfoy

James cały czas próbował pogadać z Lily, ale bez skutku; ta traktowała go jak powietrze. Przez pierwsze kilka dni unikała jego i jego spojrzeń. Jak tylko podchodził, ona uciekała na drugi koniec pokoju. Później już się jej nie chciało więc po prostu zaczęła udawać że chłopak nie istnieje. Jak on do niej mówił, ona kontynuowała swoją czynność bez żadnego wzruszenia. James już nie mógł tego znieść, ale wiedział że sam zawinił więc nadal próbował nawiązać z nią jakąkolwiek komunikacje.

Pod koniec października Lily się prawie pokłóciła z przyjaciółkami o Pottera. Wszystkie próbowały ją namówić żeby mu w końcu wybaczyła bo to się robiło już męczące. Oczywiście Evans powiedziała im o wszystkim i na początku żadna z nich nie chciała mieć z nim nic wspólnego... No ale ile można? Proponowały żeby Ruda z nim pogadała, ale ona nie chciała i się tylko na nie wydarła. Bez powodu oczywiście i gdyby nie Julie to by się pewnie wszystkie pokłóciły ze sobą.

Zaczął się listopad, i nic nie wskazywało na jakiekolwiek zmiany w zachowaniu Evans i Pottera. Był wtorek. Pierwsza lekcja to Transmutacja. Dziewczyny zeszły do WS na śniadanie o 7:20 i zobaczyły że huncwoci już tam siedzą. Zajęły swoje miejsca a Lily była zmuszona usiąść koło James'a, ale wcale nie była tym zrażona; usiadła, posmarowała spokojnie tosta masłem i zaczęła jeść.

-Lily...- powiedział Potter. Dziewczyna tylko sięgnęła po dzbanek z sokiem. - Lily, proszę cię. - nie było odpowiedzi. - Lily - powiedział trochę głośniej. Nic. - Evans! - Nadal nic. James wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. W sali było dość cicho, bo było jeszcze wcześnie. - Evans do jasnej cholery! - wrzasnął na cały głos. W sali zapanowała grobowa cisza ale dziewczyna tylko siedziała i jadła swojego tosta, w ogóle nie wzruszona. - Co ja mam zrobić żebyś mi u końcu wybaczyła?! Przepraszałem cię już chyba tysiące razy!

Roxy, Jessie i Julie popatrzyły na siebie i chciały wstać i zabrać stamtąd Lilkę, ale ona nie zwracała na nie ani na niego uwagi. Wiedziały że teraz będzie jeszcze gorzej niż wcześniej.

- Nie myśl sobie że będę za tobą latać do końca życia i że będę zawsze na twoje zawołanie. Znudziło mi się już. Wygrałaś. Zostawię cię w spokoju - Powiedział cicho i wstał.

- Właśnie o to mi chodziło- wyszeptała Evans i poczuła że łzy się jej powoli cisną do oczu.

- Jeszcze za mną zatęsknisz!- zawołał do niej wychodząc z sali. Skierował swoje kroki w stronę klasy od Transmutacji. W głowie kłębiło mu się tysiąc myśli. Chłopak postanowił że przestanie biegać za Evans, i znajdzie sobie jakąś lepsza ładniejszą dziewczynę, od których w tej szkole się roiło. "Evans wcale nie jest taka ładna". Pomyślał , "po pierwsze jest ruda... i ma piegi... a te jej ogromne zielone ślepia są ohydne..." Uśmiechnął się sam do siebie, ale po chwili mina mu zrzedła ponieważ sam nie wierzył w to co mówił. Wiedział że ją kocha i nic tego nie zmieni. Ale nie może jej przecież zmusić do miłości. "Zapomnę o niej... Przynajmniej spróbuję"

Chłopak doszedł do klasy, stanął pod ścianą i zamknął oczy. Miał już dość. Wszystkiego. Miał dość Evans, miał dość szkoły, nawet quidditch mu się zaczął nudzić.

- No, no, no Potter - James otworzył oczy, i zobaczył wysokiego chłopaka z szyderczym uśmiechem przyklejonym do twarzy. - Niezłe przedstawienie nam urządziłeś w WS - " Ja pierdole" pomyślał Potter " jeszcze mi tylko Malfoya brakowało"

- Czego chcesz?!- Powiedział James wyzywającym głosem.

- Nie udawaj takiego odważnego Potter... Nie ma tu twoich koleżków. Nikt cie nie obroni. - Czarnowłosy rozglądną się na około. Rzeczywiście nikogo nie było a Malfoy jest dwa lata starszy, i bardziej doświadczony. Trochę się przestraszył, ale nie chciał tego pokazywać.

- Po pierwsze, nie boje się ciebie - Powiedział Potter patrząc Malfoyowi w oczy - A po drugie, jakbyś nie zauważył, też jesteś sam.

- Słuchaj Potter - Malfoy powiedział głosem wszechwiedzącego, jakby próbował Potterowi coś wytłumaczyć tak jak dziecku - Nie przyszedłem tu żeby się z tobą bić. Nie chcę tracić czasu na kogoś takiego jak ty - popatrzył na niego z odrazą. Chłopak chciał mu coś odpowiedzieć, ale Malfoy kontynuował - Chciałem ci tylko powiedzieć żebyś uważał na tą twoją szlamę. - Potter stał przez chwilę jak zahipnotyzowany. Potem rzucił się na Malfoya z pięściami. Krew się w nim gotowała. Każdy mógł gadać o nim jak mu się podoba, ale Lily obrazić nie pozwoli.

Zapomniał całkowicie o zapominaniu o Evans. Zaczął go okładać pięściami po twarzy, a jako że rzucił się na nie go z zaskoczenia, Malfoy nie miał szans na obronę. Pewnie długo by go tak jeszcze nawalał ale po chwili zadzwonił dzwonek, i ludzie się zaczęli zbierać. Od razu zrobiło się wokół nich małe kółeczko, które potem było rozproszone przez donośny głos McGonagall.

- Co się tu dzieje!? - wołała przedzierając się przez tłum. Gdy zobaczyła młodego gryfona i ślizgona, stanęła jak wyryta i wydała z siebie głuchy okrzyk. -POTTER!!! Co to ma znaczyć!? - Chłopak się wreszcie opamiętał i trochę przystopował. Popatrzył na Malfoya, który był już prawie nieprzytomny, walnął go jeszcze raz i wstał. Popatrzył na McGonagall, potem znowu na Malfoya, wyszeptał ciche "kurwa" i spuścił wzrok. Ma przechlapane, i wiedział o tym bardzo dobrze.

- Kto to widział żeby w naszej szkole dochodziło do czegoś takiego!? - Nauczycielka zrobiła się czerwona na twarzy. James kątem oka zobaczył jak Lily podchodzi i zatyka sobie usta ręką. Dziewczyna popatrzyła tylko na niego z pogardą i weszła do klasy. Potter zaklął znowu pod nosem - Pierwszy raz, odkąd tutaj pracuje, PIERWSZY RAZ! , ktoś wzniecił MUGOLSKĄ BÓJKĘ!!! I to uczeń z MOJEGO domu!!! Zawiodłam się na tobie Potter! Mogłam się spodziewać czegokolwiek, ale nie że mógłbyś pobić innego ucznia. On jest NIEPRZYTOMNY!

- Jeszcze nie - wymamrotał cicho James.

- JESZCZE!!! Jakbym przyszła dwie minuty później to by już był! Nie masz co się bronić, Potter, bo nic, ale to nic, nie usprawiedliwi czegoś takiego!

- Ale...

- Żadne ale! Za mną, idziemy do dyrektora.

- A co z... - Chciał jej powiedzieć że ma teraz lekcje do prowadzenie, ale one nie dała mu dojść do słowa.

- Chicho bądź, już i tak zrobiłeś za dużo!

- Ale proszę Pani....

- Powiedziałam Cicho!

 Potter w końcu ucichł, i podążył za nauczycielką w stronę gabinetu Dumbledore'a z buzią na kłódkę. Jak doszli, McGonagall powiedziała hasło (lukrowe pióra... Dumbledore zawsze miał hasła słodyczy i tym podobnych) Wspięli się po schodach, i kobieta zapukała do drzwi. Usłyszeli głośne "Proszę wejść" i pchnęła drzwi.

-Oo! Dzień dobry Pani Profesor! Panie Potter. Jakiś problem?

-Panie dyrektorze- Zaczęła McGonagall ale Dumbledore jej przerwał.

-Czy nie masz teraz lekcji do prowadzenia?- zapytał

-Tak ale...

-Jestem pewien że Pan Potter mi wytłumaczy co się stało.

-No... Dobrze- Popatrzyła jeszcze raz na Pottera i wyszła.

-Usiądź proszę- powiedział spokojnie dyrektor. James usiadł na krześle przy biurku Dumbledore'a i spuścił wzrok - A więc co się stało? Jeszcze nigdy nie widziałem Profesor McGonagall tak roztrzęsionej - James nic nie powiedział - James?

- No bo Malfoy przyszedł jak czekałem na lekcje i zaczął grozić Lily i nazwał ją... wie Pan jak. -Powiedział James bardzo cicho i bardzo szybko

-Tak? I co dalej?- zachęcał go Dumbledore.

-No ja się zdenerwowałem bo wie Pan jaki ja jestem w stosunku do Lily no i... Pobiliśmy się... Ja go pobiłem... Mugolską metodą...- chłopak wbił wzrok we własne paznokcie

-Hmmmm. No nie dobrze. James dobrze wiesz że jak ktoś grozi innemu uczniowi, to mówi się o tym mnie albo innemu nauczycielowi. W żadnym wypadku nie rozwiązuje się tego w taki sposób- Dumbledore mówił cicho i spokojnie i to właśnie tak dobijało Jamesa. Wolałby jakby dyrektor na niego krzyczał odjął punkty, dał szlaban- Niczego się w ten sposób nie rozwiązuje. Zwłaszcza w takich czasach jak te. Na pewno słyszałeś o następnych atakach i to nie tylko na mugoli ale i na rodziny czarodziejów. Teraz nie powinniśmy stwarzać sobie wrogów i, kto jak kto, ty powinieneś o tym wiedzieć. Zawiodłem się na tobie James.

-Przepraszam- szepnął Potter

-Nie mnie przepraszaj, to pan Malfoy leży teraz w szpitalu. Pójdziesz do niego po lekcjach i szczerze przeprosisz. I oczywiście nie możesz pozostać nie ukarany. W sobotę proszę się stawić w moim gabinecie o 7:00. I proszę także poinformować Pana Malfoya o szlabanie. - na te słowa James się trochę rozchmurzył. Malfoy tez ma szlaban. Gorzej będzie z przepraszaniem... - No zmykaj na lekcje!

-Dziękuję i do widzenia

-Do widzenia.

James podążając korytarzem, rozmyślał nad przepraszaniem Malfoya oraz nad tym co powiedział o Lily. Strasznie się o nią bał.

2 komentarze:

  1. Ooo widzę nowość ;D! Ucieszyłaś mnie nowym wpisem.. Ciekawi mnie jak wyjdą przeprosiny Pottera? Biedna Lily przez to, że Malfoy ją wyzwał, strasznie mi jej żal..

    Dołączam do Twoich obserwujących ;D

    Pozdrawiam i czekam na nowość!

    Liley

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups, jest coraz gorzej!
    No nic, czytam dalej,
    Ness

    OdpowiedzUsuń