środa, 2 stycznia 2013

11) Dzień przed świętami - Część 1

Minęły dwa tygodnie od powrotu Pottera, a Lily nadal nie znalazła w sobie odwagi i z nim nie porozmawiała. Patrzyła tylko na niego tęsknie kiedy siedział z Melodie, kiedy rozmawiali, śmiali się, całowali. Nadal nie przyznała się nikomu że jest o niego zazdrosna, ale dziewczyny z dormitorium o tym bardzo dobrze wiedziały. Wiedziały że tak naprawdę coś do niego czuje i najprawdopodobniej tym czymś jest miłość. Nie drążyły tego tematu bo i tak by zaprzeczyła.

Lily co noc się nad tym zastanawiała. Leżała w łóżku, gapiła się w baldachim i myślała o Potterze. Zaledwie miesiąc temu dała by wszystko żeby chłopak się od niej odczepił i znalazł sobie dziewczynę a teraz, jak to się już stało... No cóż... Niczego tak naprawdę nie docenisz, dopóki tego nie stracisz. Ale dziewczyny się myliły... Lily nie była w nim zakochana. Ba, nie była nawet zauroczona... Po prostu się do niego przyzwyczaiła. Przyzwyczaiła się do jego ciągłych zaczepek, do jego dowcipów na innych uczniach. Najbardziej się przyzwyczaiła się do wrzeszczenia na niego. Na samą myśl o tym się uśmiechnęła. Kiedyś na myśl o Potterze pewnie by się porzygała, a teraz co? UŚMIECHA SIĘ! Gdyby ktokolwiek się dowiedział, prawdopodobnie wysłałby ją do jakiegoś psychoterapeuty albo coś...

Ale nie to ją najbardziej bolało. O nie... To że ją zostawił w spokoju i jej nie nęka się jej podoba. No może jakby jeszcze z nią rozmawiał, było by lepiej. Ale mniejsza z tym. Najbardziej bolało ją nie to że ją zostawił, nie to że nie zwraca na nią uwagi, nawet nie to że ma dziewczynę. Najgorsze było to że tak zapewniał że ją kocha, że nigdy nie będzie nikogo innego. Że zawsze będzie się liczyła tylko ona, a teraz, tak szybko o niej zapomniał. To właśnie ją tak dręczyło po nocach. Że przez te wszystkie lata w Hogwarcie ją okłamywał i się tak szybko pozbierał po jej stracie. Kiedy ona tutaj rozpacza, on jest szczęśliwy bo ma tą swoją Melodie, a o rudej, zielonookiej dziewczynie z dormitorium obok już nawet nie pamięta.

Kiedy Lily tak leżała i rozmyślała nad swoim nędznym życiem zachciało się jej płakać. W tym momencie nienawidziła Pottera. To przez niego jej całe życie w Hogwarcie jest takie a nie inne. Hmm... Ciekawe jak by to wszystko wyglądało gdyby Pottera nie było. Lily by teraz pewnie miała chłopaka: nikt by żadnego nie odstraszał. Nikt by jej nie denerwował, miałaby bezstresowe normalne życie nastoletniej czarownicy. A nie... Codziennie humor miała psuty przez Pottera. Dziewczyny z jej dormitorium się z niej nabijały, bo się niby w nim zakochała a inne dziewczyny łypały na nią spode łba, bo zabrała im chłopaka. A najzabawniejsze jest to że ona nic nie zrobiła. Nic nie zrobiła a dziewczyny jej nie lubiły a chłopaki bali się nawet z nią pogadać bo wiedzieli że James jest o nią strasznie zazdrosny.

Ruda wstała i pokierowała swoje kroki w stronę pokoju wspólnego. Otworzyła drzwi i zeszła powoli po schodach. Ogień jeszcze wesoło trzaskał w kominku, co ją trochę zdziwiło, ale pomyślała że ktoś po prostu poszedł spać później i go rozpalił. Chciała pójść i usiąść na fotelu ale zobaczyła czarnowłosego chłopaka. Nie widziała jego twarzy ale była prawie pewna że to Potter. Odwróciła się i chciała wrócić do dormitorium bezszelestnie, ale potknęła się o... Hmm... Chyba o własną nogę, bo nic innego tam nie było i przewróciła się na podłogę, robiąc przy tym ogromny łomot. "Zawsze! Zawsze! Tak właśnie wygląda moje pieprzone szczęście" pomyślała Evans jak usłyszała za sobą głośny śmiech chłopaka.

-Ojj Evans, nie musisz przede mną uciekać- powiedział z rozbawieniem. Dziewczyna się odwróciła z ochotą odpowiedzenia, ale gdy go zobaczyła odetchnęła z ulgą. Przed nią stał nie James, ale Syriusz Black.

-Och to ty - ucieszyła się.

-A kogo się spodziewałaś?-Syriusz z uśmiechem podał jej rękę, wstała i usiadła na fotelu.

-Yyy... Nikogo- speszyła się. Zarumieniona dziewczyna zaczęła się gapić na ogień w kominku.

-Czemu się tak peszysz?- Black zaczął się z nią droczyć i najwyraźniej sprawiało mu to wielka frajdę, sądząc po jego uśmiechu. Evans tylko posłała mu tylko mordercze spojrzenie i nic nie powiedziała.

-Ojj no nie bądź taka, przecież tylko żartuję- zaśmiał się chłopak.

-Nie śmieszne- rzekła. "Mógłby się ode mnie odczepić" pomyślała ze złością. Wyraźnie było widać że jest wściekła.

-Wiesz że jesteś śliczna jak się złościsz?- powiedział posyłając jej jeden ze swoich uśmiechów w stylu "hej mała, sexi jesteś".Kiedy Lily to usłyszała, popatrzyła na niego z wielkim zdziwieniem. "Ja pierdole, najpierw Potter, teraz Black. Co z nimi wszystkimi? Czy ja jestem jakimś magnesem na kretynów?!" Z takimi myślami i rozdziawiona szczęką patrzyła się na niego

-No z taką mina już śliczna nie jesteś...- "Boże, jaki debil!"

-Odwal się Black! -Dziwnie się jej to mówiło. Zazwyczaj jest "Odwal się Potter"

-Dziwne jest słyszeć swoje nazwisko w tym zdaniu- Znowu się zaśmiał. Lily zauważyła że Syriusz się bardzo często śmieje- Zazwyczaj jest skierowane do Jamesa.

-Wiem, ale teraz to ty mnie wkurzasz...- uśmiechnęła się po raz pierwszy tej nocy- W ogóle, to on się zachowuje jakoś dziwnie, wcale jak nie Potter. Od jakiegoś miesiąca nie pamiętam żeby zrobił jakiś kawał, czy coś. Wy jeszcze czasem rozmawiacie?- zapytała, chociaż dobrze wiedziała że tak. Po prostu chciała się coś o nim dowiedzieć.

-Jasne że tak! Nawet bardzo często. Wiesz, to że ma dziewczynę nie znaczy że ma olać swoich kumpli- powiedział oburzony, jakby zostawienie kumpli dla dziewczyny było największą zbrodnią na świecie.

-No wiem- zmieszała się ruda- ale chyba z nią spędza trochę więcej czasu?

-Właściwie to nie... Prawie w ogóle się z nią widzi.

-O... Aha- Zdziwiła się, a Syriusz zauważył lekki uśmieszek błąkający się na jej twarzy- A czemu?

-Wiesz ona tak naprawdę mu się wcale nie podoba. Na początku ją lubił ale teraz prawie cały czas trąbi o tobie...- urwał i zrobił minę niewiniątka. Lily się uśmiechnęła ale po chwili próbowała to zakryć.

-To czemu nadal z nią chodzi?

-A co ty się tak interesujesz Jamesem?- zapytał triumfalnie szczerząc zęby. Lily po raz kolejny dzisiaj się zmieszała i nie wiedziała co powiedzieć.

-Eee... Wcale się nim nie interesuję! Po prostu...

-Po prostu chcesz wiedzieć wszystko o nim i o jego związku z Melodie?- Syriusz wpadł jej w słowo.

-Nie!- próbowała udawać złą, ale nie udawało się jej to, przez wielkiego banana na twarzy

-Dobra dobra, nie tłumacz się- ten to potrafi zgasić człowieka. Lily gorączkowo próbowała wymyślić jakąś ripostę ale że nie dała rady, rzuciła tylko "Idę spać, zmęczona jestem" i powędrowała w stronę dormitorium, zostawiając zadowolonego chłopaka samego w Pokoju Wspólnym. Syriusz, dumny z siebie, posiedział jeszcze chwilkę, a potem ruszył do dormitorium.

~Lexie

3 komentarze:

  1. Witaj :)

    Widzę, że się rozpisałaś, co wychodzi na plus ^^ Jak jest więcej akcji, jest o niebo lepiej. Nie wiem czemu, ale za każdym razem jak opisujesz rozmowę Łapy z kimś to się uśmiecham ;D Wiem, że opowiadanie jest o Lily i jej perypetiach, ale Syriusz to mój magnez ^^

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahh znam to, też uwielbiam Syriusza... W moim opowiadaniu odegra ogromną rolę, ale to jeszcze trochę później ;)

      Usuń
  2. Nagle styl pisania się zmienił. Ale to na lepsze :D

    OdpowiedzUsuń