niedziela, 30 grudnia 2012

10) Voldemort rośnie w siłę

-W następny dzień, wszyscy obudzili się z takim samym humorem, z jakim położyli się do łóżek. To znaczy, dziewczyny czuły się świetnie, chłopaki podle, a Roxy się z jakiegoś powodu niepokoiła.

Gdy dziewczyny wygramoliły się z łóżek, miały jeszcze długo czasu więc nie było aż takiej wielkiej walki o łazienkę. Także ich pierwszą lekcją była Historia Magii, a profesor Binns, by nawet nie zauważył jakby się spóźniły. Powoli, z uśmiechami na twarzach, powędrowały do Wielkiej Sali, i usiadły na swoich miejscach. Było tam strasznie pusto, ale godzina była bardzo wczesna, więc nie zrobiło to na nich wielkiego wrażenia.

Chociaż Roxanne próbowała udawać że nic się nie stało, dziewczyny od razy zauważyły jej zaniepokojoną twarz. Nie wspomniały jednak o tym, ponieważ wszystkie wiedziały że McDonald skomentuje to zdaniem 'Nic się nie stało', lub 'To nic takiego'.

Lily postanowiła że pogada dzisiaj z Jamesem, tak jak jej przyjaciółka poradziła. Chciała to jeszcze zrobić przed lekcjami, więc jak zobaczyła Huncwotów wchodzących do Wielkiej Sali na śniadanie, już chciała wstać by podejść do Pottera, ale jego z nimi nie było. Możecie sobie tylko wyobrazić jej zdziwienie. "No jasne jak go trzeba to go nie ma" pomyślała z wyrzutem.

-Ej czemu Pottera nie ma?- zapytała swoje przyjaciółki.

-A ty myślisz że ja wiem gdzie on się szlaja?- odpowiedziała pytaniem Roxy i popatrzyła na Lily jak na idiotkę.

-Pewnie jest z Melodie- Skwitowała Jess.

-Z kim? Kto to Melodie?- Ruda zadała następne pytanie.

-No ta jego nowa dziewczyna- Powiedziała Jess i tym razem ona popatrzyła na Lilkę jak na idiotkę.

-Możecie przestać się tak na mnie patrzeć? Po prostu nie wiedziałam jak się nazywa- oburzyła się.

-Dobra dobra spoko!

-Ale myślałyśmy że już wiesz- dodała Julie.

-A niby skąd? Dopiero wczoraj zaczęli chodzić...

-Każdy o tym wie! Nie orientujesz się że w Hogwarcie niczego nie da się ukryć- Jess z miną wszechwiedzącej zaczęła Rudej tłumaczyć jak to wszystko działa w wielkiej szkole, gdzie wszyscy mieszkają razem i rozmawiają. No... niby Hogwart jest najbardziej nie zwykłem miejscem na świecie, ale rację dziewczyna miała. W końcu była to normalna szkoła z nastolatkami. Plotki się tu rozchodziły w tempie błyskawicznym.

-O! Patrz to ona!- Roxy wskazała na drobną, uśmiechniętą blondynkę, która rozmawiała z koleżankami przy stole Krukonów. Jamesa tam nie było. Lily wiedziała że nie polubi tej dziewczyny... nie wiedziała jeszcze dlaczego, po prostu tak czuła że nie będzie za nią przepadać.

-Tam też Pottera nie ma- powiedziała. 3/4 Huncwotów już zdążyli dawno przyjść, ale dopiero teraz zorientowali się o czym dziewczyny rozmawiały.

-A ty czemu się nagle Jamesem interesujesz?-zapytał Remus z rozbawianiem, ale umilkł bo Evans popatrzyła na niego srogo.

-Czemu go nie ma z wami? Nie widzieliście go dzisiaj?- Zapytała. W odpowiedzi Syriusz prychnął, jakby chciał powiedzieć "A co mnie obchodzi co Potter robi?" a Remus rzekł

-Nie, Ostatni raz go widzieliśmy wczoraj przed snem.

-A temu co jest?- Zapytała Roxy patrząc na Blacka, który najwidoczniej wyżywał się na kawałku szynki, z ledwo zauważalną nutką zmartwienia.

-Szkoda gadać...- stwierdził Lupin i także zajął się śniadaniem. Wszyscy podążyli za jego krokami i przez chwile nikt nic nie mówił.

-W ogóle tak mało tu osób...- zauważył Peter. Wszyscy się popatrzyli najpierw na niego a potem wokół siebie. Faktycznie... Stoły Gryffonów, Puchonów i Krukonów były niemal puste, co było dość dziwne bo od siódmej, prawie nikt nie wszedł a za krótką chwile zaczynają się lekcje. Tylko stół Ślizgonów wyglądał normalnie. Ciekawe o co w tym chodzi. Po chwili się dowiedzieli, gdy tylko przyszła poczta.

Sowa Lily, Minnie (była bardzo małą sową, stąd takie imię), wrzuciła w ręce dziewczyny Proroka Codziennego. Na pierwszej stronie był wielki napis"Masakra w całej Anglii" Lily zaczęła czytać na głos.

Świat już nie jest bezpiecznym miejscem. Wczoraj, 14 Grudzień, Ministerstwo Magii dostało doniesienia o następnych atakach na małe miasta, zamieszkane w większości przez Mugoli. Posłaliśmy więc tam naszych najlepszych aurorów, ale było już za późno... Nad wieloma domami, widniał tak zwany 'Mroczny Znak'. Myślimy że człowiek zmarł z każdego domu nad którym był ów znak. 

-Czym jest Mroczny Znak?-zapytały Lily i Julie w tym samym momencie.

-Nie wiem- odpowiedział zdziwiony Remus- Czytaj dalej, na pewno napiszą... - W tym momencie Lily Spojrzała na sam koniec.

Lista zmarłych na ostatniej stronie.

Dziewczyna podążyła na sam koniec gazety i spojrzała na bardzo długą listę zmarł
ych mężczyzn i kobiet. Pośród nich zobaczyła nazwiska swoich koleżanek i kolegów których brakowało na śniadaniu. Popatrzyła po wszystkich i przerzuciła dwie kartki by znaleźć nazwiska zaczynające się na literę 'P'. Padmore, Page, Pollock ... "Potter, Potter" zaczęła powtarzać w myślach. Szukała i znalazła. W liście, czarno na białym, widniało nazwisko "Potter, Charlus". Ojciec Jamesa*.Lily zatkała sobie usta ręką. Zrobiło się jej strasznie przykro Jamesa, a w jej oczach pojawiły się łzy. Nie znała osobiście tego mężczyzny oraz nigdy o nim nie słyszała, ale wyobrażała sobie co w tym momencie musiał czuć on i jego matka. Pewnie jest z nią teraz żeby dodać jej otuchy.

Syriusz chyba także zapomniał o całej złości na przyjaciela. Zrobiło mu się go żal, zwłaszcza po tym wszystkim co działo się w szkole, z nim, z Evans... Teraz jeszcze to. On znał Pana Pottera bardzo dobrze, lepiej niż własnego ojca.  Wiedział że był wspaniałym ojcem i dobrym człowiekiem i wiedział że bardzo kochał swoją rodzinę, z wzajemnością.

W całej wielkiej sali zrobiło się cicho. Nikt nic nie mówił, nie było słychać brzdęku talerzy ani nawet żadnej, głupiej muchy. Wszyscy siedzieli bezszelestnie wpatrując się w listę poległych ludzi.

Lily zaczęła czytać artykuł dalej, drżącym głosem.

Ludzie odpowiedzialni za zabójstwo, nazywają się 'Śmierciożercami' i działają za rozkazem 'Lorda Voldemorta'. Nikt nie zna prawdziwego nazwiska mężczyzny, ale wiemy, że jest bardzo niebezpieczny, więc prosimy o zachowanie największej ostrożności, nawet na własnej posiadłości. Nie znamy jeszcze jego motywów ale sądzimy że nie przepada za Mugolami oraz czarodziejami którzy ich bronią. 

Lilu urwała. Popatrzyła na Roxy, której rodzice także byli Mugolami. Obie dziewczyny bardzo się martwili o swoje rodziny... Wiedziały że jeśli Voldemort pojawi się w ich rodzinnym mieście, to one nie pojawią się w następny dzień na śniadaniu.

* * *

Minął tydzień od ataku, kilka osób już wróciło ale Jamesa jeszcze nie było. Czternastoletni Gryffoni martwili się o niego, i strasznie za nim tęsknili. Na lekcjach prawie nikt nie rozrabiał, było strasznie cicho. Nawet nauczycielom się to nie podobało i także im go brakowało.

We wtorek, gdy chłopacy się obudzili i spojrzeli, po raz kolejny na puste łóżko Jamesa Pottera. Wszystko się na nim walało jak zawsze i chłopacy nie widzieli żadnego śladu przyjaciela. Od tygodnia prawie nic nie mówili i dziś też tak było. Zeszli na dół do Wielkiej Sali, i to co zobaczyli wywołało uśmiech na ich twarzach i lekki zamęt w głowie. Przy stole siedział nie kto inny jak James i jadł sobie śniadanie. Syriusz już chciał do niego podbiec lecz Remus go zatrzymał.

 - No co?- zapytał zdziwiony Black.

- Jak to co? Przecież jego ojciec tyle co umarł- odpowiedział Remus.

- Noo...?- Syriusz popatrzył się na niego wyczekująco.

- Noo i musisz być delikatny- powiedział jakby to było oczywiste.

- Przecież wiem! Nie jestem taki głupi!- Remus i Peter się na niego dziwnie popatrzyli za co dostali lekko po głowie.

- No dobra niech ci będzie- Rzekł zrezygnowany Lupin. Syriusz znowu ruszył na przód - Ale podejdziesz do niego i co mu powiesz?- ponownie Lupin go zatrzymał.

-Yyyy...

-No właśnie.

-I pamiętaj że jesteście pokłóceni- Dodał Peter.

-No to co? Mam w ogóle do niego nie podejść, pójść na lekcje bez śniadania i z już nigdy z nim nie rozmawiać?- Oburzył się Black.

-Nie, po prostu ci mówię żebyś to przemyślał.

-Spoko!- postał tam z pięć sekund i udał się do stoły Gryffonów. Remus tylko przewrócił oczami i podążył za Blackiem, a Peter na Lupinem. Gdy chłopaki się dosiadli popatrzyli się po sobie, na Jamesa na talerze i bez słowa nałożyli sobie śniadanie. W końcu Syriusz otworzył usta, ale się rozmyślił i je zamknął. Po chwili, Potter zrobił dokładnie to samo. Remus i Peter tylko na nich patrzyli, ten pierwszy z rozbawieniem a ten drugi trochę przestraszony; jakby się nie pogodzili, byliby pokłóceni, a jak będą pokłóceni to... no... będą pokłóceni... i... nie będzie fajnie... [wiem, wiem, tok myślenia Petera jest zniewalający :D- dopis autorki]

-Syriusz...

-James...

Oboje powiedzieli w tym samym czasie.

-Ja...

-Ja...

Znowu. Zaśmiali się lekko.

-Dobra mów.

-Dobra mów.

I jeszcze raz.

-O patrz Lily idzie!- Krzyknął Syriusz wskazując na cztery dziewczyny zmierzające w ich stronę. Prawdopodobnie go nie widziała bo siedział tyłem.

-Co z tego? Ona mnie nienawidzi- odwrócił się do niej, a ona go zobaczyła. Zatrzymała się na pół sekundy po czym popędziła w ich stronę i rzuciła się na Jamesa. Żeby nie było żadnych nieporozumień przytuliła go mocno, nie pobiła. Reakcja ludzi była różna; Przyjaciółki Lily uśmiechnęły się pod nosem i zachichotały, Remus i Peter zbierali szczęki z podłogi, Syriusz cicho zagwizdał, w większości dziewczyn które to widziały gotowała się krew (zazdrośnice jedne! :/), nauczyciele się uśmiechnęli a James... James siedział w uścisku Rudej dziewczyny zdezorientowany i nie wiedział co się dzieje. Lily, jak go w końcu wypuściła, też dziwnie zareagowała. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, burknęła cicho "Sorry", odeszła kilka kroków, wróciła, wzięła kanapkę (...no co? Głodna by była!), i wybiegła z Wielkiej Sali. Ludzie patrzyli na nią jak na kretynkę, a Roxy, Julie i Jessie pobiegły za nią, także nie zapominając o czymś do zjedzenia. Wszyscy przez chwilę gapili się w drzwi, po czym wrócili do poprzednich zajęć, czyli jedzenia i gadania. Tylko James nie mógł się otrząsnąć i wciąż siedział z otwartą buzią, jakby w transie, co Black postanowił wykorzystać.

-James. Ja cię przepraszam, wiem że...- zaczął Syriusz ale James mu przerwał.

-Nie masz za co przepraszać, szlaban i tak mnie chyba ominął, a za to i tak już przepraszałeś. To moja wina... Wiesz jakie głupoty potrawie gadać jak mi hormony buzują...- powiedział i się lekko uśmiechnął. Syriusz wyszczerzył zęby i wyciągnął rękę na zgodę. Potter na niego popatrzył i go przytulił. Chociaż lepiej brzmi 'uścisnął' bo 'przytulił' brzmi trochę homoseksualistowsko [wiem że nie ma takiego słowa ale nie znam innego takiego określenia o.O - dopis autorki], ale taki dobry, przyjacielski uścisk nie zrobił jeszcze z nikogo geja.

sobota, 29 grudnia 2012

9) Pogodzenie i następne kłótnie

-Haha, jesteś zazdrosna o Jamesa Pottera!- Zawołała Rox ze śmiechem

-Po pierwsze, wcale nie jestem!- Ruda próbowała się bronić , ale z takim burakiem na twarzy, nie zbyt się jej udawało- A po drugie… Może głośniej! Chyba mój wujek w Australii cię nie słyszał!

-No przepraszam… -powiedziała już trochę ciszej- Nie wiedziałam że masz wujka w Australii... Ale się rumienisz!- na te słowa Lilka zrobiła się jeszcze bardziej czerwona.

-Nie jestem o niego zazdrosna! Po prostu mnie zdenerwował!

-Dlatego że znalazł sobie inną?- Powiedziała sarkastycznie Roxy.

-Nie!- zawołała Evans- Chodzi o to, że przez cztery lata za mną ganiał, mówił że mnie kocha itp. A teraz po tygodniu znalazł sobie kogoś innego. Nie wydaje ci się to trochę dziwne?

-No może trochę… -Lily miała triumfalny wyraz twarzy- Ale przyznaj że cię to boli?

-Noo… -Lily już się chciała przyznać, ale w jej głowie pojawił się pewien pomysł- A może on po prostu chce żebym ja była zazdrosna?!

-No to mu się udało! – Powiedziała Brunetka.

-Nic mu się nie udało- zaprzeczyła Lily- Będę go nadal ignorować niech zobaczy że na mnie to nie działa… Niech się nawet obściskuje z każdą po kolei… Mnie to nie rusza.

-Jasne jasne…- powiedziała Roxy z miną wszechwiedzącej- wiesz moim zdaniem lepiej by było jakbyście się pogodzili… - Lily chciała coś powiedzieć ale Roxy nie dała jej dojść do słowa- Oczywiście w przyjacielskich kontaktach. Potter na pewno nie jest taki zły jak się go bliżej pozna- w tej chwili Roxy pomyślała o Syriuszu i się uśmiechnęła.

-Tiaa na pewno jest miły, słodki i pogodny… - powiedziała Evans ironicznie.

-A może jest? Skąd możesz to wiedzieć? Nigdy z nim nie gadałaś… Tak na prawdę w ogólnie go nie znasz.

-Ale… No.. Emm- Lily nie miała argumentu- No dobra może i masz rację… Ale co to da? On tylko sobie pomyśli że jego plan zadziałał i będzie znowu do mnie zarywał i próbował się ze mną umówić.

-Właśnie że nie! – Lily patrzyła na nią z wyczekaniem – No bo widzisz… Jeśli mu powiesz że go przepraszasz – Lily zrobiła oburzoną minę ale Roxy tylko machnęła ręką by ją uciszyć – Posłuchaj mnie! Powiesz mu że go przepraszasz, i że teraz wiesz że trochę winy spoczywało po twojej stronie. Wtedy jak on zrobi minę zwycięską minę, jak ją zrobi to zgadniesz od razu. No i wtedy, powiesz że widziałeś go z jego nowa dziewczyną i że ona wydaje się być miła, i że życzysz mu szczęścia. Po tym, będzie wiedział że nie jesteś ani trochę zazdrosna- po tych słowach Lily ja przytuliła i powiedziała że jest ‘genialna’.

Obie dziewczyny usiadły na poduszkach na podłodze i zaczęły normalnie rozmawiać, plotkować tak jak dawniej. Obie czuły się świetnie bo dawno nie miały okazji pogawędzić o tym, o czym normalne nastolatki gawędzą. Lily w końcu zapytała Roxy o jej chłopaka, Jaya.

-A właśnie! Zapomniałam o tym wspomnieć!

-O czym? Coś się stało?- zaciekawiła się Lily

-Nie… Znaczy się tak! Dużo się stało ale powiem ci jak Jessie i Julie będą, bo nie chcę się powtarzać dwa razy.

-Ejjj no… teraz będzie mnie to męczyć!

-Twój problem kochana!

-To może pójdziemy ich poszukać?- zapytała żwawo Lily.

-Okej!

Dziewczyny wstały, odłożyły poduszki na łóżka, gdzie ich miejsce i powędrowały do pokoju wspólnego. Zaczęły szukać w WS, a potem poszły na błonia. Zobaczyły tam Julie i Jessie rozmawiające między sobą, jakby kłótnia Gryffonów ich nie dotyczyła. Dosiadły się do nich, ale tamte zdawały się ich nie zauważać. Julie właśnie tłumaczyła siostrze jak odpędzić czerwonego kapturka, a ta po prostu bawiła się włosami i kiwała potwierdzająco głową, nawet jak Julie zadała jej pytanie.

Lily i Roxy popatrzyły po sobie z rozbawieniem i obie, w tym samym czasie wykrzyknęły

-Tu jesteście!- bliźniaczki wrzasnęły i podskoczyły ze strachu.

-Matko! Nienormalne jesteście!? - Krzyknęła Jessie.

-Chcecie żebyśmy na zawał umarły? - zawtórowała jej Julie. Roxanne i Lily zaczęły się śmiać, a w końcu Julie i Jessie do nich dołączyły.

-Ej! Ej, muszę wam coś powiedzieć- zawołała Roxy.

-No właśnie! Co z tym twoim Jay'em?- zapytała Lily.

-Ale o co chodzi?- zapytała Jessie.

-No właśnie o to że on nie jest mój- odpowiedziała Roxy z uśmiechem.

-O niee, czemu?

-Ponieważ mnie zdradził... Z jakąś puchonką z trzeciej klasy.

-O mój boże tak mi przykro- Lily i Jessie zaczęły ją pocieszać a Julie tylko patrzyła na nią jak na idiotkę.

-A czemu się uśmiechasz? - zapytała po chwili. Po tych słowach Lily i Jessie urwały swój monolog, na temat "Jay to cham" i spojrzały na jej rozbawioną twarz, a same zrobiły zdziwioną minę.

-Ermm Roxy, nie wiem czy wiesz, ale jak chłopak zdradzi dziewczynę to one powinna być załamana albo coś w tym rodzaju? - powiedziała Lily głosem jakby tłumaczyła coś dziecku.

-Ymmmm - Roxy się trochę zmieszała i przez moment nie wiedziała co powiedzieć a uśmiech jej zszedł z twarzy. nie chciała mówić dziewczynom o Syriuszu, bo pewnie tylko by ją wyśmiały a Lily by się jeszcze obraziła bo "to przecież kumpel Pottera, jest dokładnie taki sam jak on"

-No? Bo wiesz że to nie jest zbyt normalne-Powiedziała Jessie- Ja bym pewnie ryczała, zwłaszcza że wy chodziliście ze sobą prawie 5 miesięcy.

-Wiesz... sama nie wiem... - powiedziała Brunetka. Lily do niej podeszła, wpatrzyła się w jej fiołkowe oczy.

-Hmmm. Chyba nic nie ćpała?- powiedziała głośno. Odpowiedziała jej salwa śmiechu. Dziewczyny zaczęły gadać, śmiać się i znowu było tak jak wcześniej.

Nie tak jak u chłopaków...

W dormitorium Huncwotów, panowała cisza. Każdy leżał bezszelestnie w łóżku i wpatrywał się w kotary z obrażoną miną. Wszyscy to znaczy, oprócz Petera, który co kilka minut rozpakowywał nową paczkę fasolek wszystkich smaków.

* * *

Godzinę wcześniej

* * *

Syriusz dotarł do klasy McGonagall, i cały zdyszany zapukał do drzwi. McGonagall otworzyła je z hukiem i spojrzała na niego srogo.

-O! Widzę że Pan Black w końcu zaszczycił nas swoją obecnością!- za nią Black spostrzegł zniecierpliwionych i bardzo, ale to bardzo wkurzonych Huncwotów. Zrobił tylko przepraszającą minę i zwrócił się do nauczycielki.

-Przepraszam, właśnie odrabiałem lekcje i tak się rozpisałem, że straciłem rachubę czasu- usprawiedliwił się Syriusz, bez nutki zdenerwowania, a chłopaki parsknęli śmiechem. Syri się na nich złowieszczo popatrzył, więc od razu umilkli.

-Black, nie wciskaj mi tu takiego kitu, znam cię lepiej niż myślisz.

-Ale Pani Profesor, ja mówię prawdę! James widział jak się zabieram za dokańczanie wypracowania z Zaklęć. Może to potwierdzić.

-No, jeszcze pamiętam że bardzo się zdziwiłem, bo dla mnie to nowość, że Syriusz pisze wypracowanie jak jeszcze mamy 2 dni do terminu- powiedział James.

-No dobrze- powiedziała McGonagall, pewnie dlatego że wiedziała że nie ma sensu się dalej kłócić- Dzisiaj już nie ma czasu na Szlaban, który miał się odbyć Prawie godzinę temu- słysząc to chłopcy się ucieszyli- Nie ma co się cieszyć. Szlaban odbędzie się za tydzień oraz będzie dwa razy dłuższy- uśmiech spełzł im z twarzy. Burknęli tylko cicho "Dobrze, Profesor McGonagall" i wyszli gęsiego z gabinetu. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, James wrzasnął na spóźnionego

-Gdzie ty do jasnej cholery byłeś?!- drzwi się otworzyły i wyszła McGonagall

-Następnym razem, upewnijcie się że żaden nauczyciel was nie słyszy. Panie Potter, minus pięć punktów za nie odpowiednie słownictwo, panie Black minus 10 punktów za kłamstwo. - popatrzyła za nich z politowaniem i wróciła do gabinetu.

Chłopcy odeszli kawałek wolnym krokiem.

-Gdzie ty do jasnej cholery byłeś?!- Potter ponowił pytanie.

-Nieważne, po prostu wypadło mi z głowy- odpowiedział wymijająco Syriusz. Nie chciał mówić kolegom że był z Roxy bo wiedział że to tylko pogorszy sprawę.

-Ty mi tu nie wkręcaj! Przez Ciebie mamy dwie kary! Odpierdoliłeś stary! - rzucił mu okularnik.

-No sorry, każdemu się zdarza- Black się zaczął oddalać co rozzłościło Jamesa jeszcze bardziej.

-James, zostaw go w spokoju, może ma okres czy coś?- Lupin starał się rozładować sytuację, ale to tylko pogorszyło sprawę. Syriusz się odwrócił i podszedł do nich.

-Ja pierdole możecie się w końcu ode mnie odczepić? Powiedziałem sorry!

-Myślisz że twoje 'sorry' jakoś odda nam tą godzinę straconą teraz i do tego jeszcze dwa następne szlabany?!

-I tak cały czas je mamy, dwa więcej nie zrobią różnicy- ponownie zabrał głos Lupin.

-Tak ale chciałoby się wiedzieć za co....- cała grupa była już nieźle wkurzona, a Peter tylko stał i się przyglądał w przerażeniu na kumpli.

-Kurwa mać!- Syriusz miał już tego po dziurki w nosie - Jak tak bardzo chcecie wiedzieć, to byłem z Roxy, i zapomniałem!- Wrzasnął

- Świetnie!- Oburzył się James- Wystawiłeś nas dla dziewczyny!

-Jasne jak ja to zrobię to się wielce obrażasz, ale jak ty pakowałeś nas w tarapaty z powodu Evans to było wszystko w porządku?!

-Nie mieszaj w to Evans, zresztą ty dobrze wiesz co ja do niej czuje!

-A może ja do Roxy tez coś czuje?

-Haha nie rozśmieszaj mnie!- powiedział James ironicznie.

-A co, myślisz że ja nie mogę się zakochać?

-Black, który kocha? Śmieszny jesteś! - wykrzyknął Potter. Teraz już przesadził. Syriusz tylko popatrzył na niego z odrazą i nutką bólu w oczach, obrócił się na pięcie i odszedł w stronę wieży Gryffonów.

Chociaż Lupin i Pettigrew, też byli źli na Syriusza, byli po prostu oburzeni tym co powiedział James. Posunął się o wiele za daleko. Zaczęli się oddalać i poszli za krokami Syriusza. James tam stał w bezruchu. Po chwili kopnął mocno jedną ze zbroi, lecz zaraz tego pożałował: stopa go zaczęła niemiłosiernie boleć "Boże czy ja muszę wszystkich swoich bliskich ranić?! Co jest ze mną do jasnej cholery nie tak?!" Z takimi właśnie myślami James przechadzał się po zamku. W końcu postanowił wrócić do dormitorium. Gdy tam wkroczył ze spuszczoną głową i popatrzył na Syriusza, ten tylko na niego popatrzył i odwrócił się w drugą stronę. Okularnik westchnął i położył się w swoim łóżku. Jutro czeka go długi dzień...

* * *

Kiedy dziewczyny wróciły do dormitorium, były w wyśmienitych humorach. Kładąc się spać Roxy pomyślała o rozmowie z Syriuszem. Uśmiechnęła się sama do siebie, ale szybko ten uśmiech zszedł jej z twarzy. Miała przeczucie że coś złego się stanie.

niedziela, 23 grudnia 2012

8) Roxy

W Gryffindorze, na czwartym roku od kilku dni panowała grobowa atmosfera. Dziewczyny nie odzywały się do chłopaków, chłopaki do dziewczyn. Między sobą nawzajem też dużo rozmów nie było, ponieważ jak tylko znalazł się ktoś odważny i coś powiedział skutkowało to w zboczeniu na konwersację o Lily i Jamesie, co z kolei prowadziło do kłótni. 


Potter dotrzymał obietnicy i zostawił Lilkę w spokoju, ale strasznie się o nią bał. Wiedział że ktoś taki jak Malfoy jest zdolny do wszystkiego. I cokolwiek jej zrobi, na pewno nie będzie to miłe. Sam nie wiedział jak mu się udało przeżyć tydzień szlabanu, sam na sam ze ślizgonem bez trzaśnięcia w niego przynajmniej oszałamiaczem. Oczywiście go nie przeprosił, takie słowo w życiu by mu przez gardło nie przeszło, zwłaszcza w stronę Malfoya. Młody gryfon codziennie czekał w PS aż Evans nie przyjdzie, żeby się upewnić że nic jej nie jest, ale się do niej w ogólnie nie odzywał. Przez pierwszy dzień podobał się jej ten spokój. Na drugi dzień zrobiło się jej trochę nudno. Na trzeci dzień, potwierdziły się słowa Pottera "Jeszcze za mną zatęsknisz". Tęskniła za nim jak cholera, ale się przecież do tego nie przyzna. Jeszcze by ją wyśmiał albo coś...


Od jego krótkiego monologu w WS minął jakiś tydzień. Zaczął się grudzień, a wraz z nim zbliżały się święta. Lily jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa z powrotu do domu, i chyba nie tylko ona. Każda dziewczyna z jej domu i jej klasy nie mogła się doczekać Świąt. Żadna z nich nie mogła już znieść tej ciszy która panowała w dormitorium. 


Roxy wędrowała samotnie korytarzem, rozmyślając o sytuacji miedzy jej przyjaciółmi. Cieszyła się że ma Jay'a ponieważ tylko z nim mogła normalnie porozmawiać. W prawdzie, on jest jedyną osobą z którą mogła porozmawiać; w Gryffindorze nikt nic nie mówił. On ją podtrzymywał na duchu, pocieszał, pomagał z uporaniem ze wszystkim. Postanowiła go odwiedzić. Zmieniła kierunek, do pokoju wspólnego Krukonów i udała się tam w podskokach, z uśmiechem na twarzy. Właśnie mijała ostatni zakręt, gdy za rogiem spostrzegła jakąś parę. Uśmiechnęła się i pomyślała o swoim chłopaku. Po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy. Stała zamurowana, jakby oberwała zaklęciem Drętwota. To był Jay. Jej chłopak stał i obściskiwał się z jakąś lafiryndą... Podeszła do niego spokojnie i uderzyła w twarz z całej siły. 


-Jak mogłeś?- Wykrzyczała po czym zniknęła za korytarzem. Zaczęła biec, a łzy spływały jej po twarzy. Biegła przed siebie, sama nie wiedziała gdzie. W końcu się zmęczyła, usiadła pod ścianą przy portrecie Grubej Damy i zakryła twarz w rękach. Jeszcze długo by tam pewnie siedziała, ale usłyszała jak ktoś wychodzi z Pokoju Wspólnego.


-Co jest McDonald?- usłyszała szyderczy głos Syriusza Blacka i spojrzała na niego z obrzydzeniem- Zapomniałaś hasła czy coś?


-Odczep się Black- powiedziała cicho - Proszę... - próbowała powstrzymać łzy, ale się jej nie udało. Syriusz się zmieszał jak to zobaczył.


-Ooo.... ermm sorry- Zamotał się. Najwyraźniej nie wiedział co ma powiedzieć czy jak się zachować.


-Spoko, a teraz jakbyś mnie zostawił byłabym bardzo wdzięczna - powiedziała łamanym głosem. Syriusz zignorował ją i usiadł obok niej - Głuchy jesteś?- warknęła.


-A powiesz mi co się stało?


-Nie- rzuciła oschle i odwróciła głowę w druga stronę.


-Oj tam oj tam, na pewno nie jest tak źle- powiedział pocieszająco.


- Tak, oczywiście, chłopak który mnie rzekomo "kochał", właśnie mnie zdradził, Nie mam z kim pogadać bo wszyscy są na siebie wielce obrażeni a moje przyjaciółki też ze sobą nie rozmawiają bo wszystko kończy się warknięciem Lily!- wybuchnęła- Tak! Naprawdę cudowny dzień- podsumowała. Następne zdarzenie ją bardzo zdziwiło. Syriusz ją przytulił. Roxy wytrzeszczyła oczy i spojrzała na niego jakby go pierwszy raz w życiu zobaczyła.


-Zawsze ze mną możesz pogadać- dodał po chwili. Roxy nadal była w wielkim szoku więc jedyne co wyszło z jej ust to "HĘĘĘ??????" - No co?- zapytał z uśmiechem.


-Eee... No bo ty... No... Ten... ermm? BLACK?


-Ej to że zazwyczaj jestem wredny nie znaczy że jestem jakimś kretynem bez uczuć- oburzył się Syriusz i zrobił obrażoną minę.


-Nie o to mi chodzi... Tylko wiesz... Nie pamiętam ostatniego razu kiedy byłeś dla mnie miły.


-Ludzie się najwyraźniej mogą zmienić


-Serio? Syriusz Black jest zdolny do zmiany na lepsze?!- zaśmiała się Roxy


-Haha, bardzo śmieszne- Syriusz udawał obrażonego.


-Ojj no przecież żartowałam- powiedziała dziewczyna i lekko go szturchnęła w bok. Obydwoje się zaczęli śmiać. Nie zdawali sobie sprawy z tego że nadal siedzieli przed portretem Grubej Damy, który w tym momencie się otworzył. Wyszła z dziury jakaś paczka ludzi z pierwszej klasy, i popatrzyli sie na nich jak na wariatów, przez co wybuchli jeszcze większym śmiechem. 


-Może jednak wejdziemy do środka?- spytał Syriusz.


-Dobra- zgodziła się Roxy, ale zaraz się zatrzymała- Czy ty nie miałeś gdzieś iść?


-O kurwa zapomniałem o szlabanie!- Wykrzyknął Black i zaczął zbiegać po schodach. Po chwili wrócił i krzyknął krótkie "sorry" w stronę Roxy i pobiegł dalej. Ona się lekko uśmiechnęła i weszła przez dziurę pod portretem. Powiodła swe kroki do dormitorium dziewczyn i zastała tam Lily która siedziała na swoim łóżku. Wyglądała na trochę złą. 


-Co się stało?- zapytała z zaniepokojoną miną. Myślała że chodzi znowu o Pottera i, jak się zaraz okazało, nie myliła się.


-Ehh nie ma o czym gadać- odpowiedziała wymijająco Lily.


-Nie: nie ma o czym gadać, tylko masz mi tu w tym momencie powiedzieć o co chodzi! Ostatnio w ogóle nie rozmawiamy!


-No, ale naprawdę to nic takiego- powiedziała Lily, i sie trochę zmieszała. Roxy mówiła prawdę... Nie pamięta żadnej normalnej rozmowy z przyjaciółkami od czasu kłótni z Potterem.


-Lily, znamy się już cztery lata, widzę kiedy jesteś zła.


-To tylko Potter.


-Znowu? Co on tym razem zrobił?


-Nic takiego... Pamiętasz jak mówił że mnie zostawi w spokoju?


-No, trudno zapomnieć wydarł sie na cała sale, plus to było tylko tydzień temu.


-No tak. Właśnie o to chodzi, że mnie zostawił w spokoju...


-I tobie to teraz przeszkadza?


-Trochę...- powiedziała Lily i spuściła głowę


-Boże dziewczyno, zdecyduj się wreszcie! Raz mówisz że go nienawidzisz, potem że za nim tęsknisz...


-Kobieta zmienną jest!


-Pogadaj z nim... Na pewno się ucieszy i tobie też będzie lżej na sercu.


-No nie wiem.


-Lily... -Roxy popatrzyła na nią znacząco.


-Nie chodzi o to że ja nie chce. Po prostu nie sądzę że Potter będzie chciał teraz ze mną gadać. Ma już nową zabawkę- kiedy to rzekła wyglądała jakby chciała czymś rzucić i zdemolować całą wieże Gryffindoru. Roxy się zaczęła śmiać.


-Aaa więc to o to chodzi!- zawołała.


-O co?


-Zazdrosna jesteś!

sobota, 22 grudnia 2012

7) Malfoy

James cały czas próbował pogadać z Lily, ale bez skutku; ta traktowała go jak powietrze. Przez pierwsze kilka dni unikała jego i jego spojrzeń. Jak tylko podchodził, ona uciekała na drugi koniec pokoju. Później już się jej nie chciało więc po prostu zaczęła udawać że chłopak nie istnieje. Jak on do niej mówił, ona kontynuowała swoją czynność bez żadnego wzruszenia. James już nie mógł tego znieść, ale wiedział że sam zawinił więc nadal próbował nawiązać z nią jakąkolwiek komunikacje.

Pod koniec października Lily się prawie pokłóciła z przyjaciółkami o Pottera. Wszystkie próbowały ją namówić żeby mu w końcu wybaczyła bo to się robiło już męczące. Oczywiście Evans powiedziała im o wszystkim i na początku żadna z nich nie chciała mieć z nim nic wspólnego... No ale ile można? Proponowały żeby Ruda z nim pogadała, ale ona nie chciała i się tylko na nie wydarła. Bez powodu oczywiście i gdyby nie Julie to by się pewnie wszystkie pokłóciły ze sobą.

Zaczął się listopad, i nic nie wskazywało na jakiekolwiek zmiany w zachowaniu Evans i Pottera. Był wtorek. Pierwsza lekcja to Transmutacja. Dziewczyny zeszły do WS na śniadanie o 7:20 i zobaczyły że huncwoci już tam siedzą. Zajęły swoje miejsca a Lily była zmuszona usiąść koło James'a, ale wcale nie była tym zrażona; usiadła, posmarowała spokojnie tosta masłem i zaczęła jeść.

-Lily...- powiedział Potter. Dziewczyna tylko sięgnęła po dzbanek z sokiem. - Lily, proszę cię. - nie było odpowiedzi. - Lily - powiedział trochę głośniej. Nic. - Evans! - Nadal nic. James wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. W sali było dość cicho, bo było jeszcze wcześnie. - Evans do jasnej cholery! - wrzasnął na cały głos. W sali zapanowała grobowa cisza ale dziewczyna tylko siedziała i jadła swojego tosta, w ogóle nie wzruszona. - Co ja mam zrobić żebyś mi u końcu wybaczyła?! Przepraszałem cię już chyba tysiące razy!

Roxy, Jessie i Julie popatrzyły na siebie i chciały wstać i zabrać stamtąd Lilkę, ale ona nie zwracała na nie ani na niego uwagi. Wiedziały że teraz będzie jeszcze gorzej niż wcześniej.

- Nie myśl sobie że będę za tobą latać do końca życia i że będę zawsze na twoje zawołanie. Znudziło mi się już. Wygrałaś. Zostawię cię w spokoju - Powiedział cicho i wstał.

- Właśnie o to mi chodziło- wyszeptała Evans i poczuła że łzy się jej powoli cisną do oczu.

- Jeszcze za mną zatęsknisz!- zawołał do niej wychodząc z sali. Skierował swoje kroki w stronę klasy od Transmutacji. W głowie kłębiło mu się tysiąc myśli. Chłopak postanowił że przestanie biegać za Evans, i znajdzie sobie jakąś lepsza ładniejszą dziewczynę, od których w tej szkole się roiło. "Evans wcale nie jest taka ładna". Pomyślał , "po pierwsze jest ruda... i ma piegi... a te jej ogromne zielone ślepia są ohydne..." Uśmiechnął się sam do siebie, ale po chwili mina mu zrzedła ponieważ sam nie wierzył w to co mówił. Wiedział że ją kocha i nic tego nie zmieni. Ale nie może jej przecież zmusić do miłości. "Zapomnę o niej... Przynajmniej spróbuję"

Chłopak doszedł do klasy, stanął pod ścianą i zamknął oczy. Miał już dość. Wszystkiego. Miał dość Evans, miał dość szkoły, nawet quidditch mu się zaczął nudzić.

- No, no, no Potter - James otworzył oczy, i zobaczył wysokiego chłopaka z szyderczym uśmiechem przyklejonym do twarzy. - Niezłe przedstawienie nam urządziłeś w WS - " Ja pierdole" pomyślał Potter " jeszcze mi tylko Malfoya brakowało"

- Czego chcesz?!- Powiedział James wyzywającym głosem.

- Nie udawaj takiego odważnego Potter... Nie ma tu twoich koleżków. Nikt cie nie obroni. - Czarnowłosy rozglądną się na około. Rzeczywiście nikogo nie było a Malfoy jest dwa lata starszy, i bardziej doświadczony. Trochę się przestraszył, ale nie chciał tego pokazywać.

- Po pierwsze, nie boje się ciebie - Powiedział Potter patrząc Malfoyowi w oczy - A po drugie, jakbyś nie zauważył, też jesteś sam.

- Słuchaj Potter - Malfoy powiedział głosem wszechwiedzącego, jakby próbował Potterowi coś wytłumaczyć tak jak dziecku - Nie przyszedłem tu żeby się z tobą bić. Nie chcę tracić czasu na kogoś takiego jak ty - popatrzył na niego z odrazą. Chłopak chciał mu coś odpowiedzieć, ale Malfoy kontynuował - Chciałem ci tylko powiedzieć żebyś uważał na tą twoją szlamę. - Potter stał przez chwilę jak zahipnotyzowany. Potem rzucił się na Malfoya z pięściami. Krew się w nim gotowała. Każdy mógł gadać o nim jak mu się podoba, ale Lily obrazić nie pozwoli.

Zapomniał całkowicie o zapominaniu o Evans. Zaczął go okładać pięściami po twarzy, a jako że rzucił się na nie go z zaskoczenia, Malfoy nie miał szans na obronę. Pewnie długo by go tak jeszcze nawalał ale po chwili zadzwonił dzwonek, i ludzie się zaczęli zbierać. Od razu zrobiło się wokół nich małe kółeczko, które potem było rozproszone przez donośny głos McGonagall.

- Co się tu dzieje!? - wołała przedzierając się przez tłum. Gdy zobaczyła młodego gryfona i ślizgona, stanęła jak wyryta i wydała z siebie głuchy okrzyk. -POTTER!!! Co to ma znaczyć!? - Chłopak się wreszcie opamiętał i trochę przystopował. Popatrzył na Malfoya, który był już prawie nieprzytomny, walnął go jeszcze raz i wstał. Popatrzył na McGonagall, potem znowu na Malfoya, wyszeptał ciche "kurwa" i spuścił wzrok. Ma przechlapane, i wiedział o tym bardzo dobrze.

- Kto to widział żeby w naszej szkole dochodziło do czegoś takiego!? - Nauczycielka zrobiła się czerwona na twarzy. James kątem oka zobaczył jak Lily podchodzi i zatyka sobie usta ręką. Dziewczyna popatrzyła tylko na niego z pogardą i weszła do klasy. Potter zaklął znowu pod nosem - Pierwszy raz, odkąd tutaj pracuje, PIERWSZY RAZ! , ktoś wzniecił MUGOLSKĄ BÓJKĘ!!! I to uczeń z MOJEGO domu!!! Zawiodłam się na tobie Potter! Mogłam się spodziewać czegokolwiek, ale nie że mógłbyś pobić innego ucznia. On jest NIEPRZYTOMNY!

- Jeszcze nie - wymamrotał cicho James.

- JESZCZE!!! Jakbym przyszła dwie minuty później to by już był! Nie masz co się bronić, Potter, bo nic, ale to nic, nie usprawiedliwi czegoś takiego!

- Ale...

- Żadne ale! Za mną, idziemy do dyrektora.

- A co z... - Chciał jej powiedzieć że ma teraz lekcje do prowadzenie, ale one nie dała mu dojść do słowa.

- Chicho bądź, już i tak zrobiłeś za dużo!

- Ale proszę Pani....

- Powiedziałam Cicho!

 Potter w końcu ucichł, i podążył za nauczycielką w stronę gabinetu Dumbledore'a z buzią na kłódkę. Jak doszli, McGonagall powiedziała hasło (lukrowe pióra... Dumbledore zawsze miał hasła słodyczy i tym podobnych) Wspięli się po schodach, i kobieta zapukała do drzwi. Usłyszeli głośne "Proszę wejść" i pchnęła drzwi.

-Oo! Dzień dobry Pani Profesor! Panie Potter. Jakiś problem?

-Panie dyrektorze- Zaczęła McGonagall ale Dumbledore jej przerwał.

-Czy nie masz teraz lekcji do prowadzenia?- zapytał

-Tak ale...

-Jestem pewien że Pan Potter mi wytłumaczy co się stało.

-No... Dobrze- Popatrzyła jeszcze raz na Pottera i wyszła.

-Usiądź proszę- powiedział spokojnie dyrektor. James usiadł na krześle przy biurku Dumbledore'a i spuścił wzrok - A więc co się stało? Jeszcze nigdy nie widziałem Profesor McGonagall tak roztrzęsionej - James nic nie powiedział - James?

- No bo Malfoy przyszedł jak czekałem na lekcje i zaczął grozić Lily i nazwał ją... wie Pan jak. -Powiedział James bardzo cicho i bardzo szybko

-Tak? I co dalej?- zachęcał go Dumbledore.

-No ja się zdenerwowałem bo wie Pan jaki ja jestem w stosunku do Lily no i... Pobiliśmy się... Ja go pobiłem... Mugolską metodą...- chłopak wbił wzrok we własne paznokcie

-Hmmmm. No nie dobrze. James dobrze wiesz że jak ktoś grozi innemu uczniowi, to mówi się o tym mnie albo innemu nauczycielowi. W żadnym wypadku nie rozwiązuje się tego w taki sposób- Dumbledore mówił cicho i spokojnie i to właśnie tak dobijało Jamesa. Wolałby jakby dyrektor na niego krzyczał odjął punkty, dał szlaban- Niczego się w ten sposób nie rozwiązuje. Zwłaszcza w takich czasach jak te. Na pewno słyszałeś o następnych atakach i to nie tylko na mugoli ale i na rodziny czarodziejów. Teraz nie powinniśmy stwarzać sobie wrogów i, kto jak kto, ty powinieneś o tym wiedzieć. Zawiodłem się na tobie James.

-Przepraszam- szepnął Potter

-Nie mnie przepraszaj, to pan Malfoy leży teraz w szpitalu. Pójdziesz do niego po lekcjach i szczerze przeprosisz. I oczywiście nie możesz pozostać nie ukarany. W sobotę proszę się stawić w moim gabinecie o 7:00. I proszę także poinformować Pana Malfoya o szlabanie. - na te słowa James się trochę rozchmurzył. Malfoy tez ma szlaban. Gorzej będzie z przepraszaniem... - No zmykaj na lekcje!

-Dziękuję i do widzenia

-Do widzenia.

James podążając korytarzem, rozmyślał nad przepraszaniem Malfoya oraz nad tym co powiedział o Lily. Strasznie się o nią bał.

6) Kłótnia

Na urodzinach wszystko szło jak z płatka. Roxy myślała że wszyscy zapomnieli, niespodzianka się udała i prowiant był sprowadzony na czas. Nawet Lily i James się w ogóle nie kłócili. Właśnie to było najdziwniejsze. Siedzieli obok siebie i normalnie rozmawiali... Można by nawet powiedzieć że byli aż za bardzo przyjaźni.

Huncwoci zadbali o picie i jedzenie. Jedzenie było w porządku. Picia z drugiej strony było bardzo dużo. I oczywiście nie mówię tu o soczkach czy herbatce. Chłopaki postanowili przedstawić dziewczynom alkohol. One na początku nie chciały ale w końcu uległy. Jako że był to pierwszy raz gdy Lily wypiła więcej niż jeden malutki kieliszeczek ognistej bardzo szybko się wstawiła i zanim impreza się zaczęła, ona już była pijana.

Była dziewiąta, muzyka głośno grała (na szczęście Lupin pomyślał o tym i użył zaklęcia wyciszającego), ludzie tańczyli, śpiewali, rozmawiali no i oczywiście pili. Lily siedziała sama na kanapie i kiwała się w takt muzyki, patrząc na tańczące pary. W jednej ręce miała szklankę z sokiem a w drugiej butelkę ognistej, opróżnioną do połowy. James, kiedy już skończył śpiewać swoją balladę z Syriuszem podszedł do niej i usiadł obok na kanapie.

Zaczęli rozmawiać. Nawet nie wiedzieli o czym, bo rozmowa się tak dobrze układała. Lily pomyślała że James jest całkiem fajny. Jest miły, zabawny, mądry... No i jest zabójczo przystojny. Przypomniała się jej scena z poprzedniego dnia, jak zobaczyła go w samym ręczniku. Zaraz jak o tym pomyślała zrobiło się jej gorąco. Niby miał dopiero 14 lat ale... Treningi quidditcha robiły swoje. Lily się mu zaczęła przyglądać. Ma bardzo ładny uśmiech. Teraz jest takie szczery, pełen ciepła. I oczy. Oczy ma przecudne. Nie wiedziała czemu wcześniej tego nie zauważyła ale prawdę mówiąc bardziej ją obchodziło to co się dzieje teraz. Zaczęła patrzeć mu w oczy które teraz błyszczały teraz radośnie. Oboje umilkli, a jego wzrok także topił się w jej szmaragdowych paczadłach. Patrzyli się tak na siebie przez chwilę, a ich twarze zbliżały się ku sobie. Pocałowała go. Powoli i trochę nieśmiało, ale jak James zaczął oddawać pocałunek, ona zaczęła całować bardziej zachłannie. Objął ją w pasie, i przyciągnął do siebie. Jej ręce mechanicznie powędrowały w jego włosy, które, ku jej zdziwieniu były miękkie i delikatne. Tonęła w jego pocałunku i nie chciała żeby przestał. Cały świat przestał się dla nich liczyć; byli tylko oni. W jej brzuchu pojawiło się tysiące motylków, a w jego głowie tysiące myśli. Jeszcze chyba nigdy nie był tak szczęśliwy jak teraz.

Wszyscy ucichli i zaczęli się na nich patrzeć ze szczękami prawie na podłodze. Nie codziennie mają taki widok... Parze to nie przeszkadzało. Trwało by to pewnie jeszcze bardzo długo gdyby nie Roxy. Podeszła do nich i ich od siebie odciągnęła.

-Hej! Co ty robisz?-zapytała Lily trochę wkurzonym głosem.

-Lily, Całujesz się z Potterem.- Powiedziała Roxy.

-Wiem.

-Roxy słuchaj- Powiedział James z rozbawieniem- Może całować się z kim chce, to nie twoja sprawa- Roxy wiedziała że on jest tylko trochę pijany chociaż wypił tyle samo co Lily.

-Potter ona jest pijana!

-Wcale nie jestem!- oburzyła się Lily i troszkę się zachwiała.

-Oczywiście że nie- Powiedziała do niej Roxy z uśmiechem- Będzie wściekła jak się jutro dowie.

-A co ja zrobiłem!!?

-Wykorzystałeś fakt że jest pijana żeby się z nią całować!

-Nie jestem...-Zaczęła Lily ale James jej przerwał.

-To ona mnie zaczęła całować!

-Dobra niech ci będzie- Powiedziała Roxy- Ale pamiętaj że ostrzegałam- i odeszła. James podążył za nią wzrokiem po czym popatrzył się na Lily ze złowieszczym błyskiem w oku. Przyciągną ja do siebie a ona tylko się figlarnie uśmiechnęła i znowu tonęła w jego ustach.

* * *


Rudowłosa dziewczyna otworzyła oczy. Głowa jej pulsowała, myślała że zaraz jej odpadnie. Wstała z łóżka lecz zaraz leżała jak długa na podłodze, gdyż potknęła się o jakiś niezidentyfikowany obiekt leżący na podłodze.

-Ciszej tam! - Rozległ się męski głos. Nie miała czasu zastanawiać się jak chłopak dostał się do damskiego dormitorium, była zajęta szukaniem swoich ubrań. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zamarła w bezruchu. To co zobaczyła na pewno nie było jej dormitorium. Po podłodze walały się męskie ciuchy, męskie bokserki i tysiące papierków po słodyczach. Dziewczyna jeszcze nigdy nie widziała takiego bałaganu. Znalazła swoje ubrania i zaczęła się zastanawiać co tu robi. Przypomniała sobie że wypiła więcej niż kiedykolwiek. "Siedziałam na fotelu... z jakimś chłopakiem... przystojnym... miał brązowe oczy i okulary... POTTER! Tak, tak siedziałam z Potterem... rozmawialiśmy... rozmawiałam z tym Gumochłonem? Dziwne. Hmmmm... Siedzieliśmy i rozmawialiśmy... co dalej?.... Pocałował mnie! Ten głupi napuszony łeb mnie pocałował! Pocałował mnie?... Niee... Nie to nie było tak... Ja jego pocałowałam! Tak, pocałowałam Pottera! Nie! Pocałowałam Pottera!!! O Mój Boże!! POCAŁOWAŁAM POTTERA!? Całowałam się z Potterem... Hmmmm... To nie możliwe... Chociaż... Byłam pijana... O Mój Boże! Całowałam się z Potterem jak byłam pijana... A on był trzeźwy... WYKORZYSTAŁ MNIE
!!!!"

-POTTER!!!!-Wrzasnęła głośno, czego po chwili pożałowała ponieważ głowa zaczęła ją pulsować jeszcze bardziej. Usłyszała pomruki niezadowolenia.- Potter do jasnej cholery!- Krzyknęła jeszcze raz.

-Lily, proszę cię. Ciszej!- Powiedział Potter.

-Nie mów mi żebym była cicho tylko tu chodź!

-Dobra, dobra uspokój się...- chłopak podszedł do rudej- O co chodzi?- zapytał z uśmiechem. Lily bez zastanowienia wyciągnęła rękę i wymierzyła mu policzek. - Co ci odwala Evans!?-Rozmasowywał sobie policzek.

-To za wczoraj!

-Co ja ci wczoraj zrobiłem!?-Potter się trochę wkurzył

-Ty mi powiedz bo ja nie bardzo pamiętam!

-O co ci dziewczyno chodzi!?

-Hej możecie się kłócić trochę ciszej? -zapytał Syriusz- Trochę nas głoo..- Lily rzuciła mu znaczące spojrzenie i umilkł.

-Eva... Lily... słuchaj nie wiem o co ci chodzi- powiedział James spokojnie.

-Nie wiesz co co mi chodzi!? Powiem ci! Wykorzystałeś fakt że byłam pijana żeby się ze mną całować!- Mina James'a zrzedła. Roxy użyła dokładnie tych samych słów. Trzeba było jej posłuchać.

-Ej, to ty zaczęłaś mnie całować!- Postanowił się bronić.

-Trzeba było mnie odepchnąć!

-Jasne, dziewczyna o którą się staram od 4 lat mnie całuje, a ja mam ja odpychać!

-Jak byś nie zauważył, ta dziewczyna była pijana!

-Nie było tego po tobie widać!- trochę mijał się z prawdą- Zresztą ja też już trochę wypiłem, nie byłem do końca trzeźwy!

-Ale przynajmniej wiedziałeś co robisz! Wiesz co? Jesteś ohydny! Wykorzystałeś mnie jak byłam pijana i teraz mówisz że to moja wina!

-Ciesz się że powstrzymałem cię od innych rzeczy!- Chłopak się strasznie wkurzył.

-Jakich?- Lily się trochę uspokoiła i zrobiła zdziwiona minę.

-Hmmm, niech pomyślę... Zaczęłaś się rozbierać, potem mnie a jak próbowałem cie powstrzymać, spoliczkowałaś mnie i się obraziłaś!- Lily zrobiła się czerwona i spuściła głowę. No tak... przypomniała sobie.

-Byłam pijana...-wymamrotała pod nosem.

-Inne dziewczyny też były,ale jakoś żadne z nich nie zachowywała się jak dziwka!!- Do oczu Lily zaczęły napływać łzy - Co? Prawda boli tak? - Lily chciała już wyjść ale Potter ją złapał za łokieć. Popatrzył w jej zapłakane oczy i powiedział ze złością - Jak śmiesz mówić że ja jestem ohydny, kiedy to ty chciałaś się ze mną przespać?

-Puść mnie- wyszeptała. Gdy ją puścił wybiegła do pokoju wspólnego i usiadła przy kominku.

-Stary, przegiąłeś- powiedział chicho Remus.

James stał na środku pokoju i poczuł jak cała złość z niego ucieka.Schował twarz w rękach. Wiedział że zranił dziewczynę którą kocha i że ona mu już nie wybaczy.

-James, właśnie zrujnowałeś szanse na Evans- Powiedział Black- Wiesz że ona prawdo podobnie nie będzie chciała cię teraz znać.

-Wiem! Boże jakim ja jestem idiotą- Powiedział James - Idę ją przeprosić.

-James nie idź. Lily pewnie nie chce cie teraz widzieć- zatrzymał go Remus

-No i właśnie dlatego idę. - Powiedział i wyszedł. Zobaczył ją we łzach, siedzącą przy kominku. Serce mu zmiękło i poczuł się jak kompletny cham. Nienawidził gdy dziewczyna płakała gdy on był w pobliżu, zwłaszcza gdy płakała przez niego.

- Lily - usiadł koło niej

-Czego chcesz!?

-Lily... - Spuścił głowę

-Nie brzydzisz się rozmawiać z taką ohydną dziwką? - Powiedziała ironicznie.

-Lily, przepraszam, byłem na ciebie zły, nie chciałem cie zranić.- powiedział cicho.

-Niestety, już to zrobiłeś.- załkała z wyrzutem

-Liluś przepraszam- otarł jej łzy.

-Nie mów do mnie Liluś! -wstała a on za nią

-Ale Lily, przepraszam.

-Myślisz że zwykłe przepraszam wystarczy?!

-To co mam zrobić?! Powiedz mi co mam zrobić żebyś mi w końcu wybaczyła!

-Najlepiej zniknij z mojego życia!

-Nie mogę tego zrobić! Nie potrafię bez ciebie żyć!

-To się naucz- łzy znowu poleciały po jej policzkach i poszła do swojego dormitorium, nie zaszczycając chłopaka spojrzeniem.

czwartek, 20 grudnia 2012

5) Przygotowania i podsłuchana rozmowa

Wrzesień miną jak z bicza strzelił. Wraz z październikiem, przyszły zimne, deszczowe dni, a liście na drzewach zaczęły się złocic. W życiu czternastoletnich czarodziei z Gryffindoru wszystko szło normalnie; szkoła, przyjaciele, kłótnie Evans-Potter, parę randek Roxy i Jay'a i trochę więcej kłótni.
Dzisiaj jest 14 Października, czyli jurto 15 urodziny Roxanny. Całe szczęście że jutro sobota.
Jak Roxy była z Jay'em na randce, dziewczyny postanowiły porozmawiać o imprezie, która się odbędzie oczywiście w PW. Już wcześniej ustaliły że robią jej niespodziankę i że muszą udawać że całkowicie zapomniały o jej urodzinach. Prezenty tez już kupiły w Hogsmead 2 tygodnie temu.
- To jak to robimy?- Zapytała- Kto ją czymś zajmie na czas przygotowań? Bo ja Myślałam że jej chłopak mógłby to zrobić, ale tak jakoś za długo czasu ze sobą spędzają.
- Hmm to może ja pójdę z nią "pogadać" a wy w tym czasie przygotujecie wszystko - Powiedziała podekscytowana Jess.
- Noo... Dobra ale też masz coś zrobić!- Powiedziała Lily groźnym głosem- No co? Nie chce żeby wszystko było na mojej i Julie głowie.
- Jasne!- Powiedziała z entuzjazmem- Przecież wiesz że nie zostawiłabym was ze wszystkim!- zaśmiała się.
- No! i tak ma być!- Evans pokiwała głową i zachichotała pod nosem.
- Okej. To teraz idź to huncwotów i poproś żeby przynieśli jakiś prowiant.- powiedziała Jul.
- Eeej!! Czemu ja?- zapytała pełna wyrzutów- Zawsze jak trzeba iść do nich to ja chodzę! Mogłabyś raz ty spróbować! Albo twoja siostra! Nie idę!- zaprzeczyła i usiadła na swoim łóżku ze skrzyżowanymi rękami.
- Lily...- pokręciła głową z dezaprobatą- Przecież wiesz że James zrobi wszystko o co go tylko poprosisz.
- Ale będzie chciał żebym się z nim umówiła albo żebym go pocałowała w zamian. - Powiedziała zrozpaczona.
- Ale Lily, jak ja pójdę to nawet za coś w zamian nie przyniosą- Wygrała
- No dobrze pójdę, ale tylko ze względu na Roxanne!- rzekła i poszła do chłopaków z myślami że życie jest nie fair, i że zawsze wszystko na jej głowie. Gdy wreszcie doszła usłyszała strzępek rozmowy.
- ...uszy psa!- zawołał lekko podniecony James.
- Wow!! ale fajnie!!!- krzykną Syriusz
- I OGON!- Dodał Potter i zaczął się śmiać.
- Ej przynajmniej mi się coś udało nie tak jak ty!- Black powiedział obrażonym głosem
- Czyli ty chyba będziesz psem- Remus.
- Noo! Super co nie?- powiedział podekscytowany Syri. "Hmm ciekawe o co w tym wszystkim chodzi."
- Teraz tylko się z powrotem przemień i pomyślimy nad ksywką.- rzekł Potter.
- Ok..... Ej ale jak ja mam to zrobić?- Black miał trochę przerażony głos a Potter znowu wybuchną śmiechem- To nie jest śmieszne!
- Spróbuj tak samo jak wcześniej!- Powiedział Lupin.
- Ale ja nie wiem jak ja to wcześniej zrobiłem!- Syriusz już panikował, a James prawdopodobnie tarzał się po podłodze.
- Czekaj, sprawdzę w książce- Powiedział Remus i usłyszała jak mamrocze "animagia". Zamurowało mnie jak tylko to usłyszała. "Przecież to jest nielegalne!" Jak ich złapią to będą mieli niezłe kłopoty. Zapukała i usłyszała ciche 'kurwa'.
- Kto tam?- powiedział lekko zaniepokojony Potter.
-( Syriusz, do łazienki- Remus)
- To ja Lily otwórzcie- Krzyknęła zdenerwowana.
- Już chwila!
- Żadna chwila! Otwierać bo zaraz wywarze te drzwi.
- Ale... James jest nagi!- Remus powiedział zdesperowanym głosem.
- Gówno mnie to obcho...- drzwi się otworzyły i staną w nich James, w samym ręczniku.
- Łoł!- wypsnęło mi się jak zobaczyła jego nagi tors. Musiała to przyznać wyglądał nieźle. Zrobiła się czerwona.
- Ha wiedziałem że na mnie lecisz!- powiedział z ogromnym uśmiechem jak to powiedziała.
- No dobra może i byłeś nagi ale nie przyszłam tu do ciebie. Znaczy się przyszłam ale teraz muszę pogadać z Blackiem.- powiedziała.
- On... jest właśnie....-Potter nie mógł nic wymyślić- Remus tak właściwie to co robi Syri?
- Ymmmm... KĄPIE SIĘ.-Powiedział dość donośnym głosem i zaraz wszyscy usłyszeli szum wody. Podeszła do łazienki wyiągnęła różdżkę i powiedział:
- Bombardo! -Buuum!! Drzwi wybuchły a Black stał przy wannie z psimi uszami i ogonem!!!!
- Co to ma być?!!!!- wrzasnęła. W tym momencie Lupin wyciszył pokój żeby nic nie było słychać.
- Ale co?- zapytał wystraszony Black z miną niewiniątka.
- TO!!!!!- złapała go za uszy i ogon.
 -Ała to boli- powiedział Syriusz. Lily spojrzała na niego w sposób "zamknij się albo pożałujesz" Była zła. Nie.... Była WŚCIEKŁA!- CZY WY NIE ZDAJECIE SOBIE SPRAWY ŻE TO JEST NIELEGALNE!!!???
- Lily uspokój się- Powiedział James cichym głosem.
- NIE PRÓBUJ MNIE USPAKAJAĆ POTTER!
- Mamy ku temu powody.- Powiedział Lupin.
- Jakie? Chcecie się pochwalić że umiecie?! Czy może tak dla zabawy żeby se ksywki wymyślić?
- Nie!- Potter ją uciszył- Daj nam wytłumaczyć!
- Mów- Powiedziała i oparła ręce na biodrach.
- Remus?- Potter spojrzał na niego wyczekująco, a ten kiwną głową.
- James, ale ty jej powiedz- Powiedział Remus cienkim głosem- Ja nie mogę.
- Dobrze. Lily masz obiecać że nikomu nie powiesz. O animagii mów ile chcesz ale jeśli rozpowiesz komukolwiek o tym czego się teraz dowiesz, zabiję cię własnymi rękami. No dobra, trochę zagalopowałem. Może cię nie zabije ale coś ci na pewno zrobię...
- Dobra, dobra, już kapuje że mam nikomu nie mówić.- powiedziała zdenerwowana
- Obiecujesz?
- Tak.
- Dobra... - Potter jeszcze raz spojrzał na Remusa a gdy ten kiwnął głową Potter powiedział cicho.- Remus ma taki problem. No i my mu chcemy pomóc. A jedyny sposobem w jaki możemy mu pomóc to Animagia. Bo musimy być zwierzętami że by mieć jakieś szanse pomagania mu. Wiesz ze co miesiąc 'wyjeżdża do matki'. No i zawsze jak jest pełnia. Noo wiec on nigdzie nie jeździ, zostaje w Hogwarcie, a właściwie w Hogsmead...- urwał
- Jaki to problem?- Powiedziała cienkim głosem, chociaż miała już pewien pomysł- Czy on jest...- 'wilkołakiem?' nie mogła wymówić tego na głos. James pokiwał głową, a dziewczyna zatkała sobie usta ręka.
- Jak nie chcesz, nie musisz się już ze mną przyjaźnić, zrozumiem to- Powiedział Remus ze zrezygnowaniem- Jak się boi...
- Remus, zamknij się- mówiąc to podeszła do niego, wzięła za rękę, pociągnęła do góry (siedział) i go mocno przytuliła- jeśli myślisz że zostawię takiego przyjaciela jak ty, tylko z powodu małego... futerkowego problemu...- powiedziała to i Potter z Blackiem zaczęli się śmiać. Wysłała im zdziwione spojrzenie- Co?
- Nie nic tylko... Jim też to tak nazywa- powiedział Black iście Huncwocko- nie wiedziałem że jesteście do siebie tak podobni- znowu wszyscy się roześmiali oprócz Lily i Remusa. Ten, zaś wpatrywał się w nią z wdzięcznością.
- Lily- Powiedział- Jesteś wspaniała- zaczerwieniła się lekko- nic dziwnego że James tak za tobą szaleje- Uśmiechnął się do niej a ona odwzajemniła gest, po czym podeszła do Pottera, Blacka i Pettigrew. Przytuliła wszystkich po kolei (Pottera trochę niechętnie, w końcu był na wpół nagi, a ona go nienawidziła) i powiedziała:
- Jesteście naprawdę świetnymi przyjaciółmi- Powiedziała i wysłała im wielki uśmiech i wyszła mówiąc krótkie 'pa'. Skierowała swoje kroki do dormitorium gdzie czekały na nią przyjaciółki i były trochę poddenerwowane.
- Co tak długo??! Miałaś tylko pójść zapytać czy przyniosą żarcie- Zakryła sobie usta ręką. Ups. Zapomniała.
- Zapomniałam!- Powiedziała i wybiegła z pokoju. Poszła do chłopaków a oni się trochę zdziwili jak mnie zobaczyli.
- Mam prośbę - powiedziała do nich
- A jaką?- Lily przeklinała się w duchu gdy tylko zobaczyła uśmiech Pottera.
- Wiecie że jutro są urodziny Roxy. No i...
- No i chcesz żebyśmy skombinowali żarcie?- zapytał black z miną wszechwiedzącego.
- No właśnie - powiedziałam z anielskim uśmiecham - i najlepiej bez żadnego szantażu!- dodała widząc minę Pottera.
- Ale jak to bez?- zapytał Potter. Mina Lily trochę zrzedła - No bo widzisz, my się napracujemy, przyniesiemy prowiant, będziemy musieli biegać w te i wewte żeby wszystko przynieść. No chyba zrozumiałe i logiczne że będziemy oczekiwać jakiejś zapłaty.
- A co chcecie?- zapytała Lily, chociaż już wiedziała co Potter powie. W tej chwili w jej głowie pojawił się pewien pomysł.
- Umów się ze mną to ci to załatwię - Powiedział Potter szczerząc zęby.
- A nie sądzisz że to trochę samolubne i egoistyczne z twojej strony?- zapytała Lilka
- Co?- Potter się trochę zdziwił.
- No... że odpłacam się tylko tobie. Bo chłopacy chyba nic nie będą mieli z tego że ja się z tobą umówię.
- Właśnie!- Black zgodził się z nią
- No my też chcemy coś w zamian. - zawtórował mu Lupin.
- Ej... No... - powiedział trochę zmieszany Potter.
- No co? Wiesz, my się napracujemy, przyniesiemy prowiant, będziemy musieli biegać w te i wewte żeby wszystko przynieść. No chyba zrozumiałe i logiczne że będziemy oczekiwać jakiejś zapłaty- Black zacytował Pottera szczerząc zęby tak jak Potter wcześniej.
- Więc wy się naradźcie czego chcecie a ja poczekam w moim dormitorium. - Powiedziała Lily i uciekła. Zanim zdążyła zamknąć drzwi usłyszała jak Potter mówi "dzięki". Cała w skowronkach pobiegła do dormitorium.
- A ty co taka szczęśliwa?- zapytała podejrzliwie Jess.
- Bo nie będę musiała się umówić z Potterem!- zawołała i padła na swoje łóżko.
- A o co wcześniej chodziło?- zapytała Julie.
- A o co teraz ci chodzi?- zapytała zdziwiona Lily.
- No jak przyszłaś po godzinie od Huncwotów i do tego zapomniałaś po co tam poszłaś.
- Aaaa o to. - powiedziała Lily i się uśmiechnęła sama do siebie. - Zapytajcie Remusa - dziewczyny wymieniły zdziwione spojrzenia i zajęły się resztą przygotowywań

4) Rok czwarty czas zacząć

Pierwszy dzień jest zawsze najgorszy... Nie dość że trzeba się przestawić z czasu wakacyjnego na czas szkolny, to jeszcze trzeba się uczyć. Cztery dziewczyny właśnie dzisiaj doznawały tego problemu. Chociaż były bardzo zmęczone podróżą nie mogły zasnąć, ponieważ wszystkie były przyzwyczajone do chodzenia spać po północy.
Pierwsza, jak zwykle, obudziła się Julie. Była już prawie 7, więc uznała że najwyższy czas obudzić dziewczyny. "Zacznę od Lily, będzie najłatwiej" pomyślała i zaczęła budzić rudą.
-Lily...- powiedziała spokojnym głosem.
-Mhmmm.......
-Wstawaj śpiochu- mówiła trochę głośniej.
-Tak tak już wstaję...- wymamrotała ruda i przekręciła się na drugi bok.
-Lily jest już po siódmej a pierwszą mamy McGonagall.
-Oczywiście kochanie- Julie parsknęła śmiechem.
-Lily, to ja Julie! Obudź się wreszcie bo bzdury opowiadasz!- powiedziała Jul ze śmiechem.
Odpowiedziało jej głośne chrapnięcie. Było trudniej niż myślała. Postanowiła użyć bardziej drastycznych metod.
- Lily, Potter tu stoi a ty jesteś w krótkiej piżamie, kołdra ci się zsunęła i bardzo dużo odkrywa.- gdy tylko to powiedziała ruda wstała jak oparzona i zaczęła miotać się po łóżku szukając kołdry. Po chwili zorientowała się że leży na niej a w dormitorium nie ma żadnego chłopaka trochę się uspokoiła, tylko po to żeby po chwili wybuchnąć na Julie, że zrobiła ją w konia, budząc przy tym wszystkie dziewczyny. Gdy tylko wszystkie wygramoliły się z łóżka Roxy pobiegła do łazienki , ale zanim zdążyła wejść Lily złapała ją za rękę i próbowała sama dostać się do środka. Dziewczyny były tak zajęte walką, że nie zauważyły Jessie która wemknęła się i zajęła łazienkę na przynajmniej godzinę. Gdy dziewczyny zorientowały się że łazienka jest zajęta zaczęły się dobijać do drzwi.
-Jess!!! Pośpiesz się!
-No właśnie, też chcemy skorzystać!
-Szybciej! Siedzisz już tam jakieś...- Ruda urwała i przyciszonym głosem zapytała Roxy - Która godzina?
-Jest... 6 po.
-Aha.- Powiedziała Lily- Siedzisz już tam 4 minuty!
-7 po.
-5 minut!!!!- Wszystkie trzy zaczęły się śmiać.
Jak już wszystkie były czyste i pachnące udały się do WS (wielkiej sali) aby coś zjeść. W czasie śniadania McGonagall przeszła przez stół Gryffindoru i rozdała każdemu plan lekcji.
- Wygląda na to że pierwszą lekcje mamy ze Ślizgonami- rzekła Julia jako że na początek miały eliksiry.
- Niestety- powiedziała smutno Rox
- Eee tam eliksiry nie są takie złe- Zaśmiała się Lily i żwawo poszła w stronę lochów a dziewczyny podążyły za nią.
  - Wiecie.... dziwi mnie trochę to że huńćwoki jeszcze nie zrobili żadnego kawału- Lily ledwo to powiedziała a zobaczyła Ślizgonów czerwonych jak cegła ze złości i upokorzenia, ze złoto-czerwonymi włosami i napisem 'Huncwoci Górą!!!' na czole. Wszystkie zaczęły się śmiać a oni zrobili się jeszcze bardziej czerwoni, jeśli to możliwe. - Podoba ci się?- Lily usłyszała cichy szept za uchem.
- Aaa!!!!- wrzasnęła krótko ze strachu, odwróciła się i krzyknęła- POTTER!! Nie strasz mnie tak! Chcesz żebym na zawał umarła?!
- Oczywiście że nie jak byś umarła to bym się nie mógł z tobą umówić- wyszczerzył zęby, a dziewczyny zaśmiały się lekko.
- I tak nie możesz- odwarknęła.
- Czemu?
- Bo nie.
- Ale ja cię przecież kocham!
- A ja ciebie nie!
- Właśnie że nie kochasz tylko jeszcze o tym nie wiesz.
- Nie, nie kocham. Ja cie nienawidzę.
- A dlaczego?
- Bo jesteś napuszonym, zadufanym w sobie baranem.
- A umówisz się ze mną?
- Uuugh! trzymajcie mnie bo mu zaraz krzywdę zrobię!
- Czyli że się umówisz?
- NIEEE!!!!!
Wokół ich zrobiło się małe kółeczko, takie jak to się zawsze robi jak się kłócą a wszyscy się przypatrywali się im z rozbawieniem.
- Ale Liluś...- Potter kontynuował
- Nie mów do mnie Liluś!
- Dobrze kochanie.
- Kochanie tym bardziej!
- Ehh Evans, muszę ci powiedzieć że jesteś bardzo dobrą aktorką.- Lily zrobiła zdziwioną minę jak Potter to powiedział.
-O co ci chodzi?
- Już 3 lata grasz niedostępną, i udajesz że nic do mnie nie czujesz.
- Wiesz co? Masz racje.- teraz on się zdziwił- Nie mogę udawać że nic do ciebie nie czuję.- jego twarz się rozpromieniła a wszyscy dokoła wstrzymali oddech. Lily podeszła do niego, prawie stykali się nosami gdy wykrzyczała mu w twarz - NIENAWIŚĆ TO TEŻ UCZUCIE!!!- Mina mu zrzedła a wszystkie na około dziewczyny westchnęły z ulgą: przecież jak by z nim zaczęła chodzić to one by już nie miały u niego szans.
- Evans, przecież wiesz że mnie kocha....
- DRRRRYYYYYŃŃŃŃŃŃŃŃ- dzwonek! Lily westchnęła z ulgą.
- Chodźcie- powiedziała do Roxy, Julie, i Jessie, dumnie podniosła głowę i przeszła obok Pottera nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.
 Gdy dziewczyny dotarły pod klasę od Eliksirów, profesor Slughorn już tam stał i czekał na jego uczniów. Jak zobaczył Evans, uśmiechnął się do niej. Była w końcu jego najlepszą uczennicą. Jak już wszyscy się zebrali pod klasą nauczyciel wpuścił ich do środka. Gryffoni, jak zwykle usiedli z prawej strony klasy na Ślizgoni z lewej.
- Witajcie z powrotem! Mam nadzieje że w tym roku będziecie tak samo produktywni jak w poprzednim - obdarzył Snape'a i Lily uśmiechem- oraz że w tym roku będzie mniej wypadków...- popatrzył znacząco na Huncwotów, którzy siedzieli za dziewczynami. Po krótkiej przemowie powitalnej Slughorn powiedział im co mają robić i zaczął przechadzać się po klasie.
Lily była w swoim żywiole, eliksiry były jej ulubioną lekcją. Mieli uwarzyć eliksir zapomnienia. Lily oczywiście poszło bez większych problemów, ale jej kolegom i koleżankom sprawiało to duże trudności.
Jak już skończyła, Profesor Slughorn sprawdził i dostała 5 punktów, mogła odpocząć. Usiadła więc na ławce i przyglądała się marnym próbom Roxanny, gdy usłyszała ciche chichoty za plecami. Wiedziała już że za chwile COŚ się stanie.
No i stało się. W chwili gdy Snape podnosił rękę żeby przywołać nauczyciela, jego kociołek wybuchł. Ślizgoni zostali opryskani Eliksirem, ale Snape oberwał najbardziej. Nie dość że szczątki kociołka powbijały mu się w skórę i go pokaleczyły, to cały był oblany swoim Eliksirem. Niestety był dobrze zaparzony i Severus zapomniał zdarzania z całego poprzedniego dnia. Nie pamiętał podróży do Hogwartu, więc nie wiedział jak się dostał na lekcje i zaczął majaczyć, ponieważ nie wiedział co się dzieje. Inni Ślizgoni tylko zapomnieli wydarzenia z przed 30 minut lub godziny, więc nie było tak źle, ale Snape wyglądał jakby zaraz miał zemdleć z szoku.
Slughorn na początku nie wiedział co się stało, ale potem szybko powiedział do Lily :
- Lily, ty już skończyłaś warzyć eliksir, byłabyś taka miła i zaprowadziłabyś Severusa do Skrzydła Szpitalnego?
- Tak oczywiście - powiedziała szybko, spojrzała na Pottera i jego bandę jak na zdechłych karaluchów i wyszła ze Snapem. Slughorn jednym machnięciem różdżki sprzątnął eliksir z podłogi i uczniów.
Reszta lekcji minęła w miarę spokojnie.
Po lekcjach dziewczyny poszły do Pokoju Wspólnego rozsiadły się wygodnie na fotelach i zaczęły rozmawiać. Jak zwykle rozmowa stoczyła się na temat Pottera i Evans.
- Wiesz Lily jestem z ciebie dumna że nie zrobiłaś Potterowi awantury o Eliksiry- powiedziała Jess.
- Nie miałam okazji- odburknęła Lily- Możemy o tym nie rozmawiać? Bo mnie to tylko jeszcze bardziej denerwuje...
-Jasne.
-Spoko.
-Dzięki- powiedziała Ruda i się uśmiechnęła. Usłyszała ciche skrzypienie portretu i po chwili zobaczyła czterech roześmianych chłopców wchodzących do pokoju wspólnego- Wiecie co ja już pójdę do dormitorium- powiedziała i pobiegła na lewo po schodach.

3) Podróż Powozem



Gdy dojechały do Hogsmeade szybko podbiegły do powozu żeby nie musiały jechać z jakimiś palantami (czyt. huncwoci lub ślizgoni) ale i tak się im nie udało: jak tylko sobie wygodnie usiadły, 1/2 hunćwoków się wepchało do ich powozu. Oczywiście to Potter i Black we własnej osobie postanowili je podenerwować jeszcze za nim się zaczął rok szkolny.
- Oooo nie, nie, nie! Co wy sobie wyobrażacie...!-wrzasnęła Lily na nich jak ich tylko zobaczyła.
Potter zamkną oczy i mi przerwał mówiąc:
- Ja sobie wyobrażam ciebie w samej bieliźnie w moim łóżku- i po chwili na jego twarz wstąpił łobuzerski uśmiech, a Black zaczął cicho pogwizdywać i zamykając oczy powiedział do Pottera:
-Uuuu wiem co masz na myśli.
-CO!!- Potter popatrzył na Blacka jakby chciał go zabić- Wyobrażasz sobie MOJĄ Lilunię na wpół NAGĄ w TWOIM łóżku?
-Hola, hola- powiedziała, a Black odetchną z ulgą że nie musi odpowiadać i ma czas na wymyślenie czegoś- jaką TWOJĄ Lilunię?? Od kiedy to ja stałam się twoją własnością?
-Kochanie nie teraz, w tym momencie jestem zajęty rozmową z Syriuszem- odpowiedział Potter. Trochę się zdenerwowała ale Roxy ją uciszyła bo chciała pewnie zobaczyć co Black powie.
- No więc? Słucham?
- A kto powiedział że ja o Evans myślę??- zawtórował mu pan Black, rozglądną się po powozie i zatrzymał wzrok na Roxy- Dla twojej informacji mi się to Panna McDonald formowała w umyśle- i puścił jej oczko. Roxanne skwitowała to tylko prychnięciem.
-Aha, to dobrze- Potter powiedział już spokojnym głosem - bo jak tylko pomyślę.... - z ust Lily wydobył się krótki okrzyk i wszyscy odwrócili głowę w jej stronę
- Co się stało? - zapytała Julie.
- Czy wy słyszeliście to co ja?- zapytała z niemałym zdziwieniem w głosie.
- Nie, co usłyszałaś?- Black powiedział zaciekawiony.
- On... on...- wskazała na Pottera (Co ja?!) - On p-powiedział... że...że...
- Że, co?!
- Pow-wiedziaał ż-że.... MYŚLI!!!!!- Wykrzyknęła utrzymując jej zdziwioną minę, ale na krótko, bo jak dziewczyny się zaczęły śmiać to już nie wytrzymała i także wybuchnęła śmiechem, a Potter tylko zrobił obrażona minę i nie mówił nic przez jakieś dwie minuty (chyba jego rekord), a ja tylko powiedziała krótko:
- No co? To dla mnie szok dowiedzieć się ze Pan Potter myśli...- następna salwa śmiechu.
- Więc teraz jak już ustaliliśmy że jednak myślę to mam małe pytanie- powiedział Potter
- No? Jakie?- zapytał Black
- Evans umówisz się ze mną?- Wyszczerzył zęby.
- Nie szczerz tak tych swoich idealnych, białych ząbków bo możesz je w każdym momencie stracić- odpowiedziała i dodała po chwili- Oo już prawie jesteśmy!


2) W Pociągu

-Lily!!!- Evans usłyszała, że ktoś ją woła i odwróciła się o 180 stopni z wielkim uśmiechem na ustach.


-Kurczę, jak ja tęskniłam!- krzyknęła, po czym uściskała się z Roxaną McDonald. Była ona śliczną, nie wysoką dziewczyną z burzą brązowych loczków, o fioletowo-podobnych oczach. Była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole i do tego nie była pusta jak inne. Lily i Roxy były nierozłączne odkąd się poznały, czyli od pierwszego roku w Hogwarcie.


-A mnie nie przytulisz?- dziewczyny usłyszały męski głos. Obróciły się i mina Lily zrzedła: przed oczami miała młodego 14-letniego chłopaka, o kruczoczarnych włosach sterczących na wszystkie strony, orzechowym spojrzeniu i wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy.


-Nie, nie przytulę!- krzyknęła piorunując chłopaka nienawistnym spojrzeniem- A ty nie mógłbyś choć raz zachowywać normalnie, i nie zadawać bezsensownych pytań?- patrzyła się na jedyny powód dla którego wolała nie wracać go Hogwarcie. 


-Ale Liluś! Jak ja mam się zachowywać normalnie gdy przede mną stoi najpiękniejsza kobieta pod słońcem, którą kocham całym moim sercem?- spytał z bezczelnym uśmiechem na twarzy.


-Potter, naprawdę, odwal się wreszcie, nie mam ochoty się z tobą kłócić.- powiedziała Lily znudzonym głosem. Odwróciła się do Rox, ale kątem oka zobaczyła że Potter oddala się w stronę Blacka.- Jak ci minęły wakacje?- zapytała Roxanny.


-Ech nie ma o czym mówić, wakacje jak wakacje- Powiedziała wymijająco. Było to pewne że powie jak Julie i Jessie przyjdą. "Pewnie nie chce się jej powtarzać wszystkiego po dwa razy." Pomyślała rudowłosa. A tak w ogóle to gdzie one są?


-Ej widziałaś Julie i Jessie?- zapytała Lily się nutką niepokoju w głosie: jest już prawie 11:00 a ich jeszcze nie ma. A przecież one się nigdy nie spóźniają...


-Hmm nie...- powiedziała Rox- powinny już być...-porozglądały się jeszcze po peronie, nie mogłyśmy jej znaleźć. Popatrzyła na zegar, wskazywał 10:58, i wtedy Rudowłosa zobaczyła dwie blondynki Rozglądające się po peronie.


-Julie!!!! Jessie!!!!- zadarła się Evans najgłośniej jak mogła (Lilka czy ty chcesz żebym ogłuchła??!!- Roxy) bo one były na drugim końcu peronu i raczej ich nie widziały. Julia i Jessica Bell były bliźniaczkami, chociaż Jess zawsze była uważana za tą ładniejszą, ale pewnie dlatego że bardziej dbała o swój wygląd i interesowała się chłopakami. Julie nigdy nie nosiła makijażu, nie obchodziło ją co na siebie włoży lub jak uczesze włosy i sądziła że ludzie nie powinni przybierać takiej wagi do wyglądu ponieważ to charakter się liczy. Była tez jedną z najlepszych uczennic w klasie. Jessie, z drugiej strony, zawsze chciała wyglądać jak najlepiej, spędzała dużą ilość czasu w łazience i nie obchodziła ją nauka. Mimo wszystko obie były bardzo fajne i miłe.


-Szybciej, pośpieszcie się!-wrzeszczała Rox gdy Lily próbowała się uporać z bardzo ciężkimi bagażami.


-Rox, na gacie Merlina!! Przestań może wrzeszczeć i mi pomóż!!!- Jak bagaże dziewczyn były już w pociągu Julia i Jessica dobiegły i wpakowały się do na pokład.


-Nie no wolniej się nie dało?!!-Roxy, czerwona na twarzy, klepnęła obie dziewczyny w głowę.


-Dobra, dobra już jesteśmy ni wydzieraj się tak!- odpowiedziała Jessie lekko poddenerwowana.


-A może byś nam tak powiedziała co was zatrzymało??


-Powiem jak znajdziemy jakiś przedział.- no i tak szukały i szukały i nie mogły znaleźć. Wszędzie było pełno.


-A ja mam pomysł!- zawołała Rox. -................................... (bardzo długa przerwa)


-To się może nim podziel z nami?- zapytała Evans z ironią po jakichś trzech minutach ciszy.


-Nooooo ale nie spodoba ci się -powiedziała do niej.


-Skąd wiesz?- spytała.


-Po prostu cie znam- powiedziała Roxy z miną wszechwiedzącej.


-Echhh po prostu powiedz! - krzyknęła Jess.


-No myślę żee...... Żemożebyśmytakposzłydohuncwotówmoże?- powiedziała to tak szybko że jeśli ktoś ją zrozumiał powinien dostać nagrodę nobla.


-Co??- wszystkie trzy dziewczyny powiedziały chórkiem.


-Noo, może byśmy do huncwotów poszły?-powiedziała i spojrzała a Lily jak by się bała że zaraz jej coś zrobi.


-Oooo tak ja się zgadzam!- wykrzyczała z entuzjazmem Jessie.


-Ooo nie, nie, nie.- zaprzeczyła Evansówna, pokręciła głową, i skrzyżowała ręce na piersi.- Jeśli myślicie że się dam namówić to się grubo mylicie!- dziewczyny na to zachichotały.-Co jest w tym takiego śmiesznego??


-No wiesz wcale nie musisz iść z nami do chłopaków- powiedziała Rox.


-Nie muszę?- powiedziała z nadzieją w głosie.


-Jak chcesz to się możesz tutaj przebierać i spędzić tę podróż w samotności!- Ta to zawsze umie przekonać.


-No dobrze tylko gdzie jest tez ich przeklęty przedział?- Powiedziała Lilka zrezygnowanym głosem.


-Tam w lewo widziałam, jak siedzieli w czwórkę, w jednym przedziale.- powiedziała po czym ruszyła przed siebie a reszta za nią. Gdy się zbliżyły trochę to ich przedziału dało się słyszeć hałas. Im bliżej, tym głośniej.


Po chwili usłyszały głośny huk jak by ktoś upadł na ziemię a po tym krzyk. Do Lily dotarło jedno słowo: smark. Szybko pobiegła w tamtą stronę, i co zobaczyła? Pottera i Blacka znęcających się nad Snape'm. Gdy dziewczyny ja dogoniły i zobaczyły że czerwienieje ze złości próbowały ją odciągnąć.


-Lily proszę nie wchodź tam!- błagała Roxy. wiedziała że skończy się to następną kłótnią i, najprawdopodobniej, płaczem Lily.


-Jeszcze ci mało?! Levicorpus!- Syriusz uniósł różdżkę i Snape'a poderwało do góry.- Ha! I co teraz powiesz smarkerusie?!!


-Ty podły, nadęty, głupi zdrajco krwi jeszcze ci się odpłacę!- wykrzyczał Snape cały czerwony na twarzy.


-A co ty możesz mu zrobić?!- zaśmiał się James- najwyżej na niego nasmarkać! Przeczyść se gębę! Chłoszczyść!- gdy Snape'owi zaczęła wypływać piana z ust Ruda nie mogła już wytrzymać. Chociaż dziewczyny próbowały ją powstrzymać Lily otworzyła drzwi przedziału w który się znajdowali z zamachem.


-Przestańcie!- krzyknęła w ich stronę. Zamarli na chwile lecz potem się odwrócili z aroganckimi uśmieszkami na twarzy.


-Ooo! Liluś! Jak miło cię widzieć!- "i on jeszcze śmie do mnie mówić!" pomyślała.


-Potter zostaw go w spokoju!- krzyknęła jeszcze raz.


-Jak chcesz- powiedział Black i już po chwili Snape leżał na podłodze jak długi rozcierając se tyłek. Wyglądało to komicznie ale Lily zachowała zimna krew, jak to zawsze robiła i się nie zaśmiała. Snape wstał i podniósł różdżkę.


-Tarantangela!-zawołał i wycelował w Pottera.


-Protego!- Potter się obronił.


-Expeliarmus!- Black obezwładnił Snape'a.- Jeszcze bardziej chcesz się poniżyć?- zawołał. Lily robiła się coraz czerwieńsza, odcień jej twarzy przypominał kolor jej włosów.


-Levicorpus!- zawołał Potter. Snape znowu zawisł w górze. Teraz już nie była zła... Była wściekła!


-Zostawcie go w spokoju!-wrzasnęła znowu.- co on wam zrobił?!


-Sprowokował mnie.-mrukną Potter.


-A co powiedział? Ze jesteś nadętym bufonem? Przecież to szczera prawda!


-A umówisz się ze mną?- Potter z ironicznym uśmiechem znowu wyskoczył z tym swoim nudnym pytaniem...


Roxy, Julie i Jessie popatrzyły po sobie, spojrzały na Jamesa z dezaprobatą i przewróciły oczami. Syriusz stał i się przyglądał z rozbawieniem.


-NIE UMÓWIŁABYM SIĘ Z TOBĄ NAWET GDYBYŚ BYŁ JEDYNYM CHŁOPAKIEM NA ŚWIECIE!!!- wrzasnęła tak głośno że aż sama się zdziwiła. Snape się gdzieś zmył nawet nie zauważyli kiedy.


-Ależ Liluś dobrze wiesz że jesteśmy sobie przeznaczeni!-powiedział Potter.


-Odwal się ode mnie Potter!- powiedziała- Mdli mnie na twój widok!


-Też cię kocham!


-POTTER!!!- zagrzmiała. "Jejku jak ja go nienawidzę!" przemknęło jej przez myśl.


-Pa kochanie!- Zanim zdążyła mu coś odkrzyczeć jego już nie było. Usiadła w przedziale pod oknem i łzy bezsilności cisnęły się jej do oczu. Przyjaciółki podeszły do niej, przytuliły i zaczęły ją pocieszać.


-Czemu ty się nim tak przejmujesz?


-Przecież wiesz jaki on jest.


-Olej go, w końcu się odczepi.


-Taa jakby tak to miało działać to już dawno by to zrobił.


-Ojj no jak zaczniesz go ignorować to kiedyś się odczepi!- powiedziała Roxy z uśmiechem na twarzy - zresztą chcę wam coę powiedzieć- Roxanne opowiedziała nam o chłopaku , Jay Reed, Którego spotkała na wakacjach, który chodzi do Hogwartu, jest Krukonem, na piątym roku. Resztę podróży spędziły na wesołym plotkowaniu, a o Potterze całkiem zapomniały. A panny Bell w końcu nie powiedziały czemu się spóźniły...