poniedziałek, 28 stycznia 2013

15) Zemsta

Rudowłosa dziewczyna obudziła się o świcie i spojrzała przez okno na pokryte ogromną warstwą śniegu błonia. Wstała, poszła do łazienki i wtedy dotarło do niej to co zobaczyła. Przebiegła z powrotem do okna, otworzyła je, a gdy na jej dłonie spadło kilka dużych płatków śniegu zaczęła piszczeć z radości.

-Roxy, Julie obudźcie się! Śnieg! Dużo śniegu!! – krzyczała i próbowała ściągnąć kołdrę z Roxanny. Ta nie była zbyt zadowolona, ale jak tylko zorientowała się o czym jej przyjaciółka próbowała jej powiedzieć wstała szybkim ruchem i także podeszła do okna i pozwoliła by śnieżynki opadały na jej ręce. Już po chwili we trzy skakały po całym dormitorium, ciesząc się jak dzieci, z tego ze spadł śnieg. Lepiej późno niż wcale…

-Boże ludzie, zamknijcie mordy! – wrzasnęła po jakichś pięciu minutach Jessica. Dziewczyna zawsze lubiła sobie dłużej pospać, a wszyscy sądzili, że jakby mogła, to by w ogóle nie wstawała.

-Jess, zobacz, śnieg wreszcie spadł! – jej bliźniaczka podbiegła do jej łóżka i pociągnęła ją za ręce do góry, z niemałym trudem.

-Tak samo jak co roku, wielka sprawa – powiedziała i obróciła się na piecie wracając do ciepłego łóżka.

-Zawsze tak mówisz a jak przyjdzie co do czego, to najdłużej chcesz się bawić!

-To będę się bawić jak wstanę, a teraz mnie zostawcie! – zakryła się po głowę kołdrą tak, że było widać tylko kilka blond pasemek na poduszce. Godzinę później, gdy wszystkie cztery wstały poszły na lekcje jak na stypę, spoglądając tęsknie za okna. Profesor Aldren, na obronie przed czarna magia, przynudzał jak nigdy, na transmutacji też tylko teorii się uczyli, a historia magii nie wyróżniała się w żaden sposób od innych lekcji. W końcu, po kilku bardzo długich godzinach nadeszła pora obiadu. Wszyscy zjedli w tempie błyskawicznym i wybiegli na błonia. Śnieżki zaczęły latać we wszystkie strony, na ziemi pojawiło się ze sto orzełków a po chwili bałwany nabierały kształtów.

Lily toczyła spokojnie małą śnieżną kulkę na tułów bałwana, gdy niespodziewanie coś uderzyło ja w głowę. Odwróciła się z udawanym oburzeniem, ale gdy tylko zobaczyła kto w nią rzucił śnieżką, udawanie zniknęło. Przymrużyła oczy i popatrzyła ze złością na śmiejącego się Jamesa, który właśnie przybijał piątkę Syriuszowi.

-Potter, czego chcesz? – zapytała ruda.

-Pobawić się. Oj daj spokój Evans, przecież wiesz jak dobrze nam razem było! – Lily na te słowa zrobiła się czerwona z wściekłości.

-Nigdy nie byliśmy razem…

-Chodzi mi o to ze byliśmy takimi świetnymi przyjaciółmi! – przerwał jej.

-Mówiłam ci coś o przerywaniu! – mina i głos Lily sprawiły ze James skulił się w sobie – Gdyby nie to że jesteś takim głupim, zdziecinniałym kretynem, może nadal bylibyśmy przyjaciółmi!

-Ale oni Cię obrażali!

-Nie powinieneś się bawić w zasranego bohatera! Nie prosiłam Cię o pomoc! I dlaczego tylko Snape’a poturbowałeś? Bo jest od ciebie słabszy! Komuś silniejszemu byś się nigdy nie postawił, tylko byś uciekł i schował się pod swoim łóżeczkiem! – James otwierał już usta żeby zaprzeczyć ale Lily kontynuowała – I pomyśleć że rozważałam by się z Tobą umówić na randkę! – obróciła się na pięcie i szybkim krokiem wróciła do zamku, zostawiając zdumionego chłopaka na błoniach. Dziewczyny podążyły za nią a chłopaki zostali z Jamesem.

-No to schrzaniłeś sprawę… - Syriusz poklepał przyjaciela po ramieniu.

* * *

Lily wbiegła do dormitorium trzaskając za sobą drzwiami. Roxy, Julie i Jessie wkroczyły zaraz po niej. O dziwno, ruda nie płakała, tylko siedziała na swoim łóżku i ciężko oddychała. Roxy spojrzała przelotnie na kalendarz. Trzydziesty pierwszy stycznia. Fajny koniec miesiąca. Westchnęła i usiadła obok Evans i objęła ja ramieniem, starając się ją pocieszyć. Po krótkiej chwili zerwała się z łóżka i spojrzała jeszcze raz na kalendarz. Trzydziesty pierwszy stycznia!

-O boże Lily, dzisiaj są twoje urodziny! – krzyknęła, a bliźniaczki oraz solenizantka zrobiły zdziwione miny.

-No faktycznie! – zawołała Lilka. Zapomniała o wściekłości na Pottera i zaczęła się śmiać sama z siebie. Zapomniała o własnych urodzinach!

-Lily, przepraszam!

-Jak mogłyśmy zapomnieć?!

-Strasznie nam przykro! – dziewczyny rzuciły się na nią przepraszając i błagając o wybaczenie.

-Dobra, nic się przecież nie stało! Ja sama zapomniałam!

-No tak, ale jesteśmy twoimi przyjaciółkami…

-W porządku! Wybaczam wam! – dziewczyny umilkły i zaczęły składać jej życzenia. Gdy już skończyły, postanowiły że zorganizują jej przyjecie. Lily zaprzeczyła i stwierdziła że chce tylko kameralny wieczorek z nimi w dormitorium. Długo je przekonywała że nie chce nic więcej, ale w końcu się zgodziły.

* * *

-Dzisiaj są jej urodziny – powiedział smętnie okularnik, jak już byli w dormitorium.

-Wiemy – odpowiedzieli jego przyjaciele chórkiem.

-Zepsułem jej urodziny – jego mina była bezbarwna a w oczach nie dało się zauważyć tych wesołych iskierek które przecież zawsze tam widniały.

-Oj tam, oj tam, nie jest tak źle! – Syriusz starał się rozładować sytuacje, bezskutecznie.

-Pewnie nie będzie mnie już dzisiaj chciała widzieć, a ja mam dla niej prezent - mówiąc to, wyciągnął z szafki mały pakunek, owinięty zielonym papierem.

-Zawsze możesz się włamać do jej dormitorium – zaproponował Black z iście huncwockim uśmiechem.



* * *

Dziewczyny siedziały na w piżamach z kremem na twarzy, poduszkach rozłożonych na podłodze dormitorium, plotkowały, obrażały Pottera, jadły ciastka, obrażały Pottera, piły piwo kremowe i jeszcze trochę Pottera po obrażały. Okazało się, ze Roxy wie gdzie się znajduje kuchnia i Lily już nigdy nie będzie musiała prosić chłopaków o przyniesienie żarcia. Lily zapomniała o zajściu na błoniach i świetnie się bawiła. Oczywiście to nie znaczy że zapomniała o złości na chłopaka. Postanowiła sobie że jeśli go dzisiaj zobaczy to bez większych ceregieli wydłubie mu oczy, obetnie jaja, wsadzi jaja do oczodołów, a oczy przyczepi do… no, na miejcie jąder.

W czasie postanawiania, usłyszała bardzo głośnie pukanie do okna. Wszystkie odwróciły głowę w tą stronę i pisnęły z przerażenia. Okno się otworzyło z cichym trzaskiem i do środka wlecieli czterej chłopcy. Policzki Lily przybierały koloru jej włosów, a jej oczy trzaskały piorunami.

-Potter! Co ty sobie, do jasnej cholery wyobrażasz?! – wrzasnęła i gwałtownie wstała, rozlewając przy tym swoje piwo kremowe i wysypując wszystkie ciasteczka.

-Przecież ci już odpowiedziałem na to pytanie w powozie. Jak chcesz mogę ci przypomnieć. Wyobrażam sobie ciebie....

-Zamknij ryja!!! I wynocha stad!!! Nie dość że po południu zepsułeś mi humor, to jeszcze teraz musisz to robić?!! –na widok jej miny zrobił krok w tył. Była czerwona na całej twarzy, zmrużyła gniewnie oczy, zwężyła usta w cieniutką linię i zmarszczyła czoło.

-Ale ja ci tylko chciałem dać prezent – pisnął cicho i zrobił minę niewiniątka.

-Nie chce twojego zasranego prezentu! Najlepszym prezentem od ciebie byłoby jakbyś się wreszcie ode mnie odczepił!!! Czy ty jesteś aż taki głupi i nie rozumiesz jak się do ciebie mówi po ludzku, że nie chce cię oglądać, nie chcę z Tobą rozmawiać i że NIGDY W ŻYCIU SIĘ Z TOBĄ NIE UMÓWIĘ!!!!!? – z każdym słowem zbliżała się do niego, a on się odsuwał do tyłu.– DOROŚNIJ I ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!!! – gdy skończyła James siedział skulony w rogu a Lily stała nad nim żwawo gestykulując.

-To ja może zostawię prezent tutaj? – powiedział cicho przestraszonym głosem, położył mały zielony pakunek na podłodze i wstał uciekając z pokoju. W ostatniej chwili udało mu się uniknąć oberwania po głowie zielonym pudełeczkiem. Rozległa się głośna syrena i reszta chłopaków podeszła do drzwi i je otworzyli. James leżał na dole rozmasowując sobie tyłek. Chłopaki zjechali jak na zjeżdżalni i poklepali go po ramieniu. James wstał z impetem i poszedł do swojego dormitorium, potrącając przy tym wszystkich i wszystko na swojej drodze. Trzasnął drzwiami, potem drugimi od łazienki, potem, wychodząc z niej, znowu i rzucił się na łóżko. Wyciągnął z pod poduszki zdjęcie rudowłosej dziewczyny i je podarł na szesnaście drobnych części a potem spalił zaklęciem Incendio. Wstał i kopnął kolumnę, ale zaraz tego pożałował. Palce u nóg zaczęły go okropnie bolec i kolumna zaczęła pękać. Gdy skończył mówić 'o cholera', dormitorium przypominało ruinę. Jego baldachim zwalił się na łóżko Syriusza, baldachim Syriusza zwalił się na łóżko Remusa, a jego z kolei na szafę, która także się przewróciła wysypując cala swoja zawartość. Tylko łóżko Petera było nie uszkodzone W tym momencie otworzyły się drzwi i stanęła w nich reszta Huncwotów. Rozglądnęli się po pomieszczeniu i wytrzeszczyli oczy.

-Upss – powiedział Jamie.

-Upss? UPSS!? – czerwony na twarzy Remus podszedł do niego machając rekami we wszystkie strony – Cały dzień wczoraj sprzątałem!!

-Sory – okularnik zrobił skruszona minę i podrapał się po głowie – jest takie zaklęcie które sprząta ale nie wiem jakie...

-To się dowiedz, bo tym razem nawet palcem nie kiwnę żeby doprowadzić to do porządku!

-Dobra, idę do biblioteki! – krzyknął i wybiegł z dormitorium. Chłopaki popatrzyli na niego zdziwieni (żadem z nich nie pamiętał czasu, jak James tak się wyrywał do biblioteki) i wyszli za nim, by usiąść w Pokoju Wspólnym.



* * *

-Jak ja nienawidzę tego głupiego, nienormalnego, skretyniałego, idiotycznego, debilnego, imbecyla!!! – warknęła Lily, po czym wydała z siebie bliżej nie określony odgłos.

-Lily, nie bądź niesprawiedliwa, on chciał ci tylko prezent dać – powiedziała Julie, wszechwiedzącym głosem.

-Taak, a przedtem tylko się nam włamał do dormitorium, tylko znęcał się nad słabszymi, tylko mnie cały czas denerwował i tylko mi uprzykrzał wszystkie lata w tej jebanej szkole! – Akcentowała każde słowo „tylko” – Nienawidzę go! – mówiąc to wstała i podeszła ciężkim krokiem do drzwi – idę się przejść – dodała spokojnie i wyszła. Zeszła po schodach i przeszła przez cały Pokój Wspólny ignorując zaciekawione spojrzenia wszystkich. Mieli na co patrzeć... Była w piżamie w króliczki, białe plamy kremu do twarzy były rozmazane przez łzy i prześwitywały zza nich zaróżowione policzki. Dłonie miała mocno zaciśnięte a na stopach miała niebiesko-różowe kapcie z kotami. I szła tak przez środek pokoju z dumnie uniesiona głowa. Wyszła z pomieszczenia człapiąc przy tym laczkami.

Przeklinała się w duchu że nie wzięła jakiejś bluzy lub szlafroka. W Pokoju Wspólnym i dormitorium było ciepło, ale tutaj, na kamiennym, nieogrzewanym korytarzu trzęsła się z zimna. Otuliła się mocniej dość cienka bluzka od piżamy i zaczęła iść. Nie patrzyła gdzie idzie, nie obchodziło ją to. Szła tam gdzie ją nogi poniosą i zastanawiała się czy może na serio zbyt surowo potraktowała Pottera. Szybko odpędziła od siebie ta myśl. „Zasłużył sobie” pomyślała. „Urodziny udane, nie ma co!” Myślała o tym jakby jej urodziny wyglądały gdyby nie była czarownica. Nigdy by się nie dowiedziała o magii, nie poszła by do tej wspanialej szkoły i nie poznałaby dziewczyn. Nagle zrobiło się ciemno. Wszystkie pochodnie zgasły; zaczęła się cisza nocna. Pomyślała że powinna już wracać i obróciła się na pięcie z przerażeniem stwierdzając że nie wie gdzie jest. Nie patrzyła na drogę a w Hogwarcie wszystkie korytarze wyglądają bardzo podobnie. W nocy wyglądają tak samo.

Zrobiła niepewny krok do przodu. Usłyszała szelest za sobą i obróciła szybko głowę. Zobaczyła jedynie ciemność. Serce zaczęło jej bić jak szalone, oddech się jej przyśpieszył i poczuła jak się jej robi gorąco. Zaśmiała się.

-Dobra Lily, popadasz w paranoje – powiedziała sama do siebie – nikogo tu nie ma, to jest Hogwart, najbezpieczniejsze miejsce na ziemi, nic ci się tu nie stanie.

-Nie byłbym tego taki pewny... – usłyszała szept za uchem. Przerażenie, niepewność, panika, strach. To można było dostrzec w jej spojrzeniu. Ktoś zaśmiał się przy jej szyi, wywołując u niej dreszcze. Chciała krzyczeć, ale nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Poczuła jak silna dłoń zaciska się na jej przedramieniu. Ból jaki poczuła sprawił że odzyskała swoją pewność siebie.

-Zostaw mnie ty głupi kretynie, czego chcesz!? – wrzasnęła i zaczęła się wyrywać. On był jednak silniejszy. Przygwoździł ja do ściany, druga ręka szukając klamki do drzwi. Gdy w końcu znalazł, otworzył je i wepchnął czternastolatkę do środka. Upadła na posadzkę. Mężczyzna wszedł i stanął nad nią. Światło księżyca oświetliło jego twarz. Usta Malfoya układały się w szyderczy uśmiech a jego oczy były przepełnione nienawiścią. Spojrzała na niego zdziwiona; nic mu przecież nigdy nie zrobiła, o co mu chodzi?

-Czego ode mnie chcesz? – powtórzyła pytanie podnosząc się powoli. Odpowiedział swoim słynnym, ironicznym uśmieszkiem – Nic ci nigdy nie zrobiłam!

-Powiedzmy, ze chce się odpłacić za te wszystkie szlabany, odjęte punkty i za Yaxley'ego– z każdym słowem zbliżał się do niej.

***

Mała dziewczynka z krótkimi, rudymi warkoczykami szła samotnie korytarzem. Błądziła, szukając swojej klasy od transmutacji, gdy usłyszała czyjś krzyk. Pobiegła w tamta stronę i to co zobaczyła wypełniło ją przerażeniem. Na podłodze leżała zakrwawiona dziewczyna, około czternaście lat, a nad nią stali dwaj chłopcy, z uniesionymi różdżkami. Jeden,, był o wiele starszy, a ten drugi, był w wieku dziewczyny. Chociaż jej twarz była zmasakrowana, Lily rozpoznała w niej Amelie, ścigająca Gryfonów.

-Zostawcie ją! – wrzasnęła, zanim ugryzła się w język. Chłopcy zaprzestali rzucania zaklęć i zwrócili się do niej. Popatrzyli się na nią z rozbawieniem.

-A co nam zrobisz? – powiedział młodszy, przeciągając lekko sylaby. Jego towarzysz się zaśmiał i uniósł różdżkę. Lily spanikowała, nie znała żadnych zaklęć, a oni mogą z nią zrobić co tylko chcą. Nie chciała skończyć jak Amelia, wiec zrobiła niepewny krok do tylu.

-P-powiem Dumbledore’owi! – krzyknęła, co wywołało jeszcze większa salwę śmiechu.

-Nie radzę złotko. No, chyba ze masz ochotę skończyć jak ta twoja szlamowata przyjaciółka... – Lily przełknęła głośno ślinę, zrobiła drugi krok w tył, po czym puściła się biegiem w druga stronę. Jak najdalej od nich. Oglądnęła się za siebie i tym momencie na kogoś wpadła. Prawie się przewróciła ale ten ktoś ją przytrzymał. Uśmiechnęła się z chęcią przeproszenia i podziękowania, ale jak zobaczyła kto to zaczęła krzyczeć coś niezrozumiałego i ciągnąc osobę za sobą. Przysadzisty profesor, z sumiastymi wąsami z rozbawieniem poszedł za nią, prosząc o uspokojenie się i wytłumaczenie.

-Panie profesorze, bo ja szłam na transmutacje i potem ktoś krzyczał i poszłam zobaczyć i tam tacy dwaj chłopcy byli i ona tam leżała i była zakrwawiona i oni się ze mnie śmiali i ja chciałam powiedzieć profesorowi Dumbledore’owi, ale nie wiem gdzie jest jego gabinet i oni tam nadal są i oni mówili że jak komuś powiem to mi też coś zrobią, ale ja musiałam panu powiedzieć bo przecież jej tak tam nie zostawię i oni tam nadal są i ja nie wiem co robią, ale coś bardzo złego bo ona tam była cala we krwi! – Powiedziała wszystko na jednym wydechu – Niech się pan pospieszy! - Z tego co zrozumiał profesor, ktoś się nad kimś znęcał wiec poszedł szybko za dziewczynka. Doszli do korytarza i profesor Slughorn zobaczył dwóch uczniów ze swojego domu. Gdy oni go spostrzegli, wymienili przestraszone spojrzenia i tym razem to oni puścili się biegiem przed siebie, zostawiając Amelię.

-Jak masz na imię? – zapytał nauczyciel.

-Lily, a to jest Amelia – powiedziała już spokojniej.

-Chodź, zaniesiemy Amelię do Skrzydła Szpitalnego, a potem pójdziesz do Dyrektora i mu wszystko opowiesz, dobrze? – Lily pokiwała głową. W Skrzydle Szpitalnym pielęgniarka zapewniła ich że Amelia z tego wyjdzie. Dzień później, Yaxley'ego już nie było w szkole, ale tego drugiego nie potrafili rozpoznać.


***

-Chyba nie myślałaś że ujdzie ci to na sucho? Yaxley został wywalony ze szkoły przez ciebie. Musisz teraz za to zapłacić – ironiczny uśmiech, który sprawiał ze wygląda przerażająco, nie schodził mu z ust.

-Wyleciał przez swoja własna głupotę! Jakby nie znęcał się nad Amelia to nic by się nie stało! To już nie moja wina że jest skretyniałym sadystą, zasłużył sobie na to! A jak ty mi coś zrobisz, też cię wyrzucą! – nie panowała nad swoimi emocjami. Próbowała trochę ochłonąć ale napawała ją złość na Malfoya, na siebie, na Pottera. Nie umiała trzymać w sobie tego dłużej, chociaż wiedziała że jak się zaraz nie przymknie to będzie jeszcze gorzej. Cokolwiek ten arystokrata chciał jej zrobić, wiedziała że nie będzie to mile.

-Nie pogarszaj sobie sprawy, złotko – słysząc to słowo zamarła na chwile. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy na sekundę.

-Co chcesz mi zrobić debilu? – zapytała spokojnie. Skutecznie chowała swój strach. Nie chciała mu dać tej satysfakcji, nie będzie pokazywała ze się go boi, bo to go tylko jeszcze bardziej uszczęśliwi. Zrobił kilka kroków w jej stronę, ona oddalała się do tylu. Gdy poczuła za plecami zimna ścianę, panika wypełniła jej serce. Chłopak cały czas się zbliżał. Przygwoździł jej ręce do ściany mierząc ją spojrzeniem.

-Jesteś taka ładna... Szkoda. – Ich nosy się prawie stykały. Lily właśnie zdała sobie sprawę z tego, co zaraz nastąpi. Bicie serca jej diametralnie przyśpieszyło, poczuła że robi się jej gorąco. Z szybkim oddechem, próbowała się wyrywać. Gdy poczuła ciasne łańcuchy oplatające jej ręce i nogi i przywierające do ściany, zaczęła krzyczeć.

-Nikt cię już nie usłyszy, nie trać oddechu kochana – rzekł, dotykając jej szyi opuszkami palców. Poczuła okropne ciarki przeszywające jej skore – Nikt cię tutaj nie uratuje – szepnął jej do ucha. Popatrzył na jej twarz – Taka ładna. Gdyby nie ta twoja szlamowata krew. Szkoda że miałaś takich rodziców. Matka i ojciec, oboje mugole... To musi być okropne – Lily już nie wytrzymywała, więc zrobiła rzecz która pierwsza przyszła jej na myśl. Plunęła mu w twarz. Jego mina wyrażała zdziwienie jak i lekki podziw. Wytarł się i powiedział – Odważna jesteś. Uważaj żeby ta odwaga nie wprowadziła cie w kłopoty... Och, przepraszam, już w nich jesteś.

-Jesteś ohydny! Brzydzę się takimi ludzmm... – zatkał jej usta językiem. Wpijał się w jej usta z brutalnością, nie pozwalając jej nawet złapać oddechu. Bez żadnych uprzedzeń jego ręce powędrowały do jej piersi. Unieruchomione ręce i nogi nie pozwalały się jej bronić. Chociaż łzy pchały się jej do oczu, próbowała za wszelka cenę je powstrzymać; nie miała najmniejszej ochoty okazywać słabości przed Malfoyem. Poczuła jak jej się koszula podnosi. Jego ziemne, szorstkie ręce wędrowały po całym ciele, jego usta nie odrywały się od jej, nawet na sekundę. W końcu się od niej odsunął. Odszedł na jeden krok i ponownie zmierzył ją spojrzeniem. Młoda Gryfonka oddychała głośno, patrzyła na niego z odrazą i strachem. On zastanowił się chwilę i wyciągną różdżkę. Lily modliła się w duchu żeby ją puścił, żeby odczarował te łańcuchy i pozwolił jej wrócić do dormitorium. Niestety usłyszała tylko jak cicho mówi „Sectumsempra”. Poczuła palący ból przy obojczyku i na ramieniu i zobaczyła jak jej rozcięta bluzka barwi się na czerwono. Zachłysnęła się powietrzem i jęknęła. Blondyn uśmiechnął się triumfalnie jednym szybkim ruchem zerwał z niej bluzkę. Po chwili zrobił to samo ze spodniami. Oczy znowu napełniły się łzami, ale i tym razem nie pozwoliła żadnej spłynąć.

-No, no, no. Nieźle. Dobry wybór. Wiesz Evans, nigdy nie rozumiałem czemu Potter zawraca sobie głowę taka szlamą jak ty, ale teraz to całkowicie go popieram – na wzmiankę o Potterze przypomniało sobie jak kiedyś mówiła że wolała by się przespać z Malfoyem za pieniądze niż umówić się z Jamesem. Teraz dała by wszystko żeby być z nim na jakieś głupiej randce, na spacerze czy gdzieś tam. Zamiast tego, patrzyła jak jej największy wróg, rozpina przed nią rozporek ze swoim ironicznym uśmieszkiem. Zacisnęła mocno powieki, czekając na nieuniknione. Ból jaki poczuła kilka sekund później, zostanie z nią na zawsze, będzie nawiedzał we śnie i na jawie. To było o tysiąc razy gorsze niż rozcięte ramie, czy obite plecy. Ktokolwiek powiedział ze ból psychiczny jest gorszy od fizycznego... Może i jest. Ale oba naraz, porażona psychika i poturbowane ciało, to najgorsze przeżycie jakie ją kiedykolwiek spotkało. Teraz już jej nie obchodziło czy płacze, czy krzyczy, po prostu chciała żeby to się wreszcie skończyło. Ból nie odchodził. Z każdym jego ruchem robił się coraz intensywniejszy, rozchodził się po całym kawałku jej drobnego ciała. Krzyknęła przeraźliwie, nie mogąc już wytrzymać. Wciąż miała zamknięte oczy, nie chciała patrzeć na jego twarz, widzieć jego zadowolonej miny, uśmiechu. Nie słyszała nic, prócz swoich krzyków agonii. Niespodziewanie, Malfoy przestał. Cały czas krzyczała, cały czas czuła ból, ale nie był już tak przeszywający. Usłyszała głuchy łoskot pod stopami, ale bała się otworzyć oczy.

-O mój boże, Lily! – zatroskany, głos chłopaka dotarł jej słuchu. Od razu go poznała. Z zamkniętymi oczami i wielka radością poznała, że stoi przed nią James Potter. Poczuła jak kładzie na niej jakiś materiał. Gdy tylko odkuł jej ręce od ściany, osunęła się po niej i bezwładnie usiadła na podłodze zakrywając twarz dłońmi. James okrył ja szczelnie swoja szata i podniósł delikatnie jej wątłe, obolałe ciało.

-Już dobrze, jestem przy tobie – powiedział kojąco, próbując uspokoić łkająca dziewczynę która wtuliła twarz w jego tors. Mieszanina krwi i łez pobrudziła jego koszule. Szedł szybko, szepcąc słowa otuchy. Po kilku sekundach, zasnęła.

14 komentarzy:

  1. Och, jaki ten rozdział dramatyczny... Nie dość, ze Potter zniszczył jej urodziny, to jeszcze Malfoy ją zgwałcił - bo to zrobił, prawda? Cieszę się, że przynajmniej James ją odnalazł i uratował, bo co by się stało, gdyby się nie pojawił, tego już nie potrafię sobie wyobrazić...
    Pozdrawiam, Asuria :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie spodziewałam się takiego obrotu wydarzeń. Malfoy to świnia, nie dziwię się, że jest uważany za idiotę :P
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    Zapraszam również na mojego drugiego bloga:
    follow-the-happiness.blogspot.com

    Nie jest on o tematyce Pottera, ale może Ci się spodoba ;)
    Pozdrawiam,
    Nessie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle!
    Słuchaj no:
    Ja wstawiłam notkę wcześniej,więc zrób to samo!Błagam!
    Zniecierpliwiona Lilka.

    OdpowiedzUsuń
  4. NO no no . <3 xD
    Powiem ci że ten rozdział jest...(chwilka napięcia)..... WSPANIAŁY !!!
    Pisz już szybko następny . ♥
    Co zrobi jak się obudzi? Chceee to szybko wiedzieć c;
    Pozdrawiam Ginny ~ (Adminka stronki "Jednorożce? Pff. Ja mam Harodzioba.")
    Zapraszam cie również do mnie . ;] oczywiśćie jeśli jeszcze nie czytałaś. ;D
    www.ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
    www.hermiona-ginny-and-luna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie na najlepszy imagin na blogu: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo kurczę!
    Tylko to mi się nasuwa. Naprawdę mnie zaskoczyłaś! Czy to był gwałt? Kochana, opis tego kawałka był doskonały! Realistycznie i oddawał całą sytuację :)
    Czekam na więcej!

    Pozdrawiam,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  7. O cholera! Co za idiota z tego Malfoya!!. Jak ja go nie lubię, i co on teraz zrobił Lily. ;(. Jak James się dowie że to Malfoy, to będzie się wtedy działo. Boski rozdział ;**
    Pozdrawiam i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale ja jestem nieogarnięta. Przed chwilą napisałam pod poprzednią Sowią Pocztą, że czekam na kolejny rozdział, a on przecież już od dawna jest :P
    No, ale teraz odnośnie rozdziału to WOW! Tego się absolutnie absolutnie absolutnie nie spodziewałam. Co prawda przyznać muszę, że cieszę się, że mój ulubiony pan Malfoy się w rozdziale na dłuższą chwilę pojawił, ale kawał z niego bydlaka, oj taaak. Ciekawa tylko jestem czy ktoś oprócz Lily i Jamesa będzie w późniejszym czasie o tym wiedział. Lepiej, żeby biedna nie musiała patzeć na nieo na korytarzu.
    Rozdział jak najbardziej bardzo dobry ;)
    Pozdrawiam ;*
    [malfoy-issue]

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam, z tej strony Lena z Ostrze Krytyki. Chciałabym się zapytać czy dalej oczekujesz oceny. Jeżeli tak - prosiłabym o powiadomienie mnie jaką oceniającą wybierasz albo po prostu powiedzieć, że dalej chcesz pozostać w wolnej kolejce. Jeżeli nie - też prosiłabym o tym mi powiedzieć. + Można by było zgłosić tego bloga jeszcze raz :) . Bo ma nowy adres.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. A według mnie pod względem treści to był jeden ze słabszych rozdziałów. Do tej pory zawsze świetnie oddawałaś charakter bohaterów, ale ich zachowania z tego rozdziału nie za bardzo do nich pasowały. Jakes prędzej by Lilce odpyskował niż się przestraszył, a gwałt... nie podoba mi się ten pomysł. Po pierwsze widziałam go już za często: wredny śmierciożerca/przyszły śmierciożerca gwałci Gryfonkę, a jej ukochany ją ratuje/znajduje. Po drugie to zupełnie nie w stylu Malfoya. Owszem, jest bydlakiem, ale jednak ma klasę. To 100 % arystokrata, Lily nie tknąłby w ten sposób nigdy w życiu. Co mi się podobało? Coraz poprawniej piszesz :) No i retrospekcja była świetna. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hm...twój blog jest świetny,naprawdę. ten rozdział jednak niezbyt mi sie podobał...To znaczy poczatek był wspaniały...ale ten gwałt...Dziwne,Lily ma dopiero 14 lat i wgl gwałt w Hogwarcie? Zgadzam się z powyższą wypowiedzią: to nie w stylu Malfoya. Prędzej by ja pobił albo co...A James? Zadnej wscieklosci? zadnego przerażenia? tylko zatrokanie... Mialam wrazenie jakby po prostu znalazl ja zaplakana i moze troche roztrzesiona...A gwałt to coś najokropniejszego na świecie...szczególnie ,że on kocha Lily. normalnie każdy chłopak by sie wkurwil jak niewiem co i wystraszyl. bylby rowniiez bardzo smutny...
    nie liczac ostatniej sceny blog zajebisty...Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Tego się naprawdę nie spodziewałam ......
    Całe szczęście , że ją James znalazł ....
    Nie zgadzam się z przedmówcą ( James na pewno coś zrobi Malfoyowi ) , ale jego reakcja jak dla była zrozumiała < reakcja Jamesa > ....
    Czytam dalej .
    Gratuluję .
    Pozdrawiam , Anonimowa .

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże, a ja w myślach gadałam, by nic jej nie zrobił...
    Ja bym chyba mu ten jego jęzor odgryzła xDDD

    OdpowiedzUsuń