poniedziałek, 14 stycznia 2013

14) Na pewno "Przyjaciele"? cz. 2



Szli we dwójkę przez pokryte malutką warstwą białego puchu błonia, rozmawiając i śmiejąc się z błahostek. Zimowe słońce przyjemnie muskało ich twarze a śnieg trzeszczał pod butami. Chociaż z pozoru wyglądali na szczęśliwych i zadowolonych z życia, ich głowy zaprzątały ponure myśli. I oboje mieli podobny problem. A mianowicie, przeszkadzała im ich przyjaźń, ale jednemu i drugiemu w inny sposób.

James zastanawiał się czy nie są zbyt dobrymi przyjaciółmi. Jeśli przyjaźń im tak dobrze wychodzi, to może nie ma już miejsca na nic więcej? On nadal darzył ją większym uczuciem, ale im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej w to wątpił. Może zmarnował cztery lata na szukanie czegoś co nie istnieje?

Lily także zastanawiała się czy nie są zbyt dobrymi przyjaciółmi. Jeśli przyjaźń im tak dobrze wychodzi, to może miłość, lub zauroczenie, będzie im wychodzić lepiej? Wcześniej nie dała mu szansy na nic a teraz się tak świetnie dogadują. Może jak mu da szansę na coś więcej, będą się dogadywać jeszcze lepiej?

Gdy doszli do celu, a mianowicie chatki Hagrida, zapukali równocześnie do drzwi. Otworzył im i zaprosił z uśmiechem do środka, a jak już usiedli, postawił na stole ciasteczka i trzy wiaderka herbaty. James i Hagrid o czymś dyskutowali, ale uwagę Lily przyciągnęła malutka, brązowa kupka sierści, która się co kilka chwil ruszała.

-Eee, Hagrid? – Zapytała z niemałym przerażeniem – Co to jest?

-To? To jest Szpon – mówiąc to, podszedł do kupki sierści i ją delikatnie podniósł. Zza długiej grzywy wyglądały duże czarne oczy i drobny pyszczek. Szczeniaczek przyglądał się Lily i Jamesowi.

-O jejku, jaki słodki! – Evans wstała i podbiegła do Hagrida i wzięła pieska na ręce. Zaczęła go głaskać i drapać pod uchem.

-A on nie jest jakiś… Nie wiem, niebezpieczny? – zapytał podejrzliwie James.

-Nie, no co ty! Czy ja kiedyś miałem jakieś niebezpieczne zwierzątko którym nie umiałem się zająć? – zapytał oczywistym głosem Hagrid i nie zauważył jak Potter i Evans wymienili niespokojne spojrzenia – to tylko normalny piesek.

-Skąd go masz? – Lily nie odrywała wzroku od szczeniaka.

-To był pomysł dyrektora! Mówił że mi pewnie tu nudno samemu i powiedział żebym sobie psa kupił! – krzyknął uradowany.

-Naprawdę? Nie wiedziałam że Dubledore jest taki hojny i wspaniałomyślny!

-Jest najlepszy! – Hagrid wziął swojego nowego pupila i zaczął do niego mówić jak do niemowlęcia: Taki jesteś słodki, o tak, twoja mamusia się tobą zaopiekuje… Lily i James pożegnali się z pół-olbrzymem, pogłaskali jeszcze Szpona i wyszli, kierując się w stronę zamku. Niestety, drogę im zagrodził Lucjusz Malfoy i inni Ślizgoni, w których znalazł się Snape i młodszy brat Syriusza, Regulus.

-Ech, Potter myślałem że w końcu zmądrzysz i odpuścisz sobie tą Evans – Powiedział blondyn z wyniosłym wyrazem twarzy.

-Spadaj Malfoy – James mruknął wymijająco. Pociągnął Lily za rękę i chciał ruszyć przed siebie.

-Nawet nie wiem co ty w niej widzisz – James zaczął się trząść ze złości – Ma jakieś zaburzenia psychiczne, jest głupia i nawet nie jest jakoś zniewalająco piękna.
Potter się zatrzymał i odwrócił. Wyciągnął różdżkę i wycelował ją w Malfoya.

-James, nie warto, chodź – powiedziała Lily.

-Tak, słuchaj tej swojej szlamy! – zawołał za nim Malfoy, a cała jego grupa się zaśmiała.

-Petrificus Totalus! – James, w tempie błyskawicznym wykrzyczał zaklęcie i obronił siebie i ją przed trzema innymi. Malfoy zesztywniał i upadł na śnieg. Lily zrezygnowała z prób odciągnięcia go i sama wyciągnęła różdżkę. Rozbroiła jednego Ślizgona, James rozbroił drugiego. Niestety było ich za dużo i skończyło się dwudniową wizytą w Skrzydle Szpitalnym. Lily się przeziębiła i dostała zapalenia płuc, ponieważ jeden z ich przeciwników użył na niej aquamenti, a James… Nie wiadomo co mu się stało. Został uderzony kilkoma zaklęciami. Całe ciało obrosło mu malutkimi mackami, a jego głos brzmiał jakby oddychał helem. Niby nic poważnego, Pani Pomfrey usunęła macki w kilka minut, ale głos był naprawdę denerwujący i błagał na kolanach pielęgniarkę żeby coś z tym zrobiła.



*   *   *

Po nocy w Skrzydle Szpitalnym, głos Jamesa powrócił do swojego normalnego tonu, ale pielęgniarka zatrzymała do jeszcze w szpitalu przez kilka godzin. Jak już wyszedł, lekcje się skończyły. Gdy tylko pojawił się w dormitorium podzielił się planem zemsty ze sowimi przyjaciółmi. Mianowicie: napad na Snape’a i wyżywanie się na nim. Syriusz przystał na to z wielkim entuzjazmem, Peter oczywiście robił to samo co James i Syriusz a Remus próbował wybić mu to z głowy logicznymi i przemyślanymi argumentami, ale przegrał. W końcu, trochę sceptycznie, zgodził się z nimi i zaczęli planować ‘napad’.

-No to co? Jak to zrobimy? – zapytał Potter ze swoim zwyczajnym, złowieczym błyskiem w oku.

-Jak to jak? Normalnie! Jak go zobaczymy między lekcjami to się nim zajmiemy i po sprawie! – stwierdził oczywistym głosem Black.

-Taa i Lily przyjdzie i na mnie nawrzeszczy i znowu się obrazi – uciął okularnik patrząc na Syriusza jak na idiotę. Ten podrapał się po głowie i przytaknął.

-Możemy go gdzieś zwabić – powiedział Peter rozglądając się w około, jakby bał się że zaraz go wyśmieją. James szeroko się uśmiechnął i już chciał pogratulować Peterowi pomysłu, ale Remus mu przerwał.

-Zwabić, ale gdzie i jak? – mina wszystkim zrzędła.

-Gdzieś gdzie Evans nie chodzi.

-Gdzieś gdzie inni będą. Wiecie żeby go jeszcze bardziej upokorzyć.

-Gdzieś gdzie nie będzie nic podejrzewał.

-Mam pomysł! – zawołał Syriusz, a minę miał taką jakby znowu była gwiazdka i dostał 
masę prezentów. Reszta patrzyła na niego wyczekującym wzrokiem. – To zrobimy tak: Dziewczyny możemy przecież w dormitorium zamknąć.

-Świetny pomysł, tylko jak? Nawet nie umiemy się tam dostać, to niby jak je tam zamknąć?

-A właśnie! Zapomniałem ci powiedzieć, że umiem się dostać do dormitorium dziewczyn! – Syriusz uderzył się lekko otwartą dłonią w czoło a James wytrzeszczył oczy.

-Jak?!

-Na miotle! – powiedział z ogromnym uśmiechem i zwycięską miną. Teraz to James uderzył się dłonią w czoło.

-No jasne! Boże to przecież takie proste! Możemy włamać się tam jak będą spały, ukraść… Nie, schować im różdżki, i zamknąć drzwi.

-Klucze też mają, możemy im szafę przelewitować i zastawić drzwi.

-I się nie wydostaną aż nie znajdą różdżek. A my już dawno załatwimy sprawę ze Smarkiem! – Przybili sobie piątki i opadli zmęczeni, ale zadowoleni, na łóżka.

-Może by tak trochę jeszcze potrenować? – zapytał James podnosząc się na łokciach.

-Animagię? – bardziej stwierdził niż zapytał cicho, ale bardzo entuzjastycznie, Syriusz. James potwierdził, kiwając głową. We trójkę, Potter, Black i Pettigrew, poderwali się z łóżek i stanęli na środku pomieszczenia.

-Na trzy? – spytał okularnik a reszta kiwnęła.

-Jeden… Dwa… TRZY! – zacisnęli powieki starając się skupić. Syriuszowi wyrosło jedno, małe, lewno widoczne, czarne ucho. I nic więcej.

-Nosz, kurcze! Wcześniej miałem oba uszy i ogon a teraz co!?

-Black, bez nerwów – powiedział spokojnie Remus – Jak to wtedy zrobiłeś?

-Normalnie! Myślałem o byciu zwierzęciem, wyobraziłem sobie jak się zmieniam i jak biegam sobie po lesie z wilkołakiem.

-Czemu wyobrażałeś sobie jak biegasz po lesie z wilkołakiem?

-No przecież po to, to robimy tak?

-Ale ja nigdy o tym nie myślałem jak próbowałem się przemienić.

-To może dlatego nic ci nie wychodzi?

-Dobra próbujemy jeszcze raz.
Chłopaki znowu zacisnęli oczy (według Remusa wyglądali jakby bardzo długo siedzieli na sedesie).

-James! – zawołał jedyny który nie ćwiczył – Masz rogi! – chłopaki otworzyli oczy i spojrzeli zdumieni na Pottera. Ten z kolei pobiegł do łazienki i spojrzał w lustro. Wszedł powrotem do pokoju i zaczął skakać z podekscytowania. Krzyczał na całe gardło że ma rogi, wykonując jakiś niezidentyfikowany tanieć radości.

-Będę pewnie jakimś super, świetnym jeleniem!

-Albo kozą – skwitował z uśmiechem Peter, co wywołało śmiech ze strony Syriusza i wielkie oburzenie ze strony Jamesa - Kozy też mają rogi.

-Ale nie takie. Tak wyglądają rogi jelenia! – stwierdził Potter głosem wszechwiedzącego.

-A od kiedy ty się tak na rogach znasz? – zapytał Remus.

-Pff! Od zawsze! Ja wiem wszystko! – powiedział i podniósł dumnie głowę.

-No tak, o rogach to na pewno wiesz wszystko. Evans cały czas ci je doprawiała – oznajmił Syriusz a wszyscy wybuchli śmiechem. James z naburmuszoną miną podniósł ostentacyjnie głowę i poszedł tylko do łazienki popodziwiać swoje rogi.



*   *   *

O czwartej w nocy, cały zamek jest pogrążony w śnie. No, prawie cały. Dwaj chłopcy właśnie lecieli na miotłach przy wieży Gryffindoru, a inni dwaj stali w oknie i przyglądali się im. James otworzył czwarte okno od dołu po lewej stronie i wleciał do środka. Zaraz za nim podążył Syriusz i zamknęli okno. Podeszli do łóżek i zabrali różdżki z szafeczek. Syriusz wyszeptał zaklęcie i bezszelestnie przelewitował szafę przed drzwi a James wetknął cztery różdżki za nią. I wylecieli przez okno, zamykając je za sobą.



*   *   *

-POTTER!!! – o dokładnie 6:30, rozległ się przeraźliwy wrzask, budzący wszystko i wszystkich w wieży Gryffindoru i w tym oczywiście Huncwotów.

-Ojj, Lilka się chyba obudziła – powiedział Syriusz zaspanym głosem, podnosząc lekko głowę.

-Nic jej nie będzie, znajdą w końcu różdżki i wyjdą – James powiedział spokojnie.

- POTTER, TY GŁUPI IMBECYLU, WIEM ŻE TO TY, MASZ NAS W TEJ CHWILI WYSPUŚCIĆ, BO JAK NIE TO NIE RĘCZĘ ZA SIEBIE!!!

-Może jednak to nie był aż taki dobry pomysł? – zastanowił się Remus.

-Nie ma żadnych dowodów że to my, zresztą przecież „nie umiemy się dostać do ich dormitorium!” – zapewnił ich Potter. Jego beztroski uśmiech ich całkowicie przekonał. Nie zważając na wrzaski dziewczyn, chłopaki się ubrali i zeszli spokojnie na dół. Bez wzruszenia wyszli z Pokoju Wspólnego… A jak dziura za portretem się zamknęła wybuchli niekontrolowanym śmiechem. W końcu, po długiej chwili, jak już jacyś inni ludzie wyszli z Pokoju Gryfonów, uspokoili się i podążyli do Wielkiej Sali rozmawiając pół-szeptem o Snape’ie. Chociaż zawsze robili plan działania, nigdy nie udało im się go wykonać. Jak przyszło co do czego, po prostu improwizowali. Tym razem, chcieli trochę do podrażnić: powiesić Levicorpusemchłoszczyść i parę zaklęć rozbrajających, a potem chcieli mu zrobić piękny makijaż ‘Alla ruska prostytutka’ i związać mu tłuste stróżki włosów różowymi kokardkami.

Doszli do swojego stołu, usiedli na swoich stałych miejscach i zaczęli zajadać się swoimi ulubionymi smakołykami.

-Remus, podaj mi syrop klonowy – powiedział Syriusz, a gdy dostał swoją potrzebę polał nim wielki stos naleśników. W tym memencie Peter konsumował kanapki z czekoladą,  Remus tosty z masłem a James siedział i wpatrywał się z niepokojem w drzwi.

-Jimmy, coś nie tak? – Zapytał Lupin.

-Mam wrażenie że nie schowaliśmy różdżek dość dobrze… - odpowiedział powoli.

-Daj spokój, co się stało z tym całym optymizmem z rana?! – zawołał dziarsko Syriusz.

-No tak ale…

-Żadne ale, wyluzuj, nic się nie stanie – dodał i poklepał przyjaciela po ramieniu. Potter się uśmiechnął ale w jego oczach widoczna była szczypta lęku.

Najedli i napoili się zanim jeszcze wszyscy zeszli się do Wielkiej Sali. Ponieważ nie widzieli Snape’a wśród Ślizgonów, przystanęli przed drzwiami i postanowili poczekać aż chłopak sam do nich przyjdzie. Dopiero po około 15 minutach zauważyli wychudzonego, wysokiego chłopaka z tłustymi włosami. Podeszli do niego podnosząc różdżki z triumfalnym uśmiechem. Jego mina się zmieniła, teraz zamiast znudzenia, pokazywała ona strach. Cofnął się nieznacznie, ale tłum ludzi nie pozwolił mu uciec.

-Cz-czeego chce-esz Pot-ter? – starał się brzmieć wyzywająco, ale jąkanie mu na to nie pozwoliło.

-Ojj, biedny Smarkuś, boi się czterech kolegów z klasy? – Syriusz powiedział dziecinnym głosem.

-Teraz nie jesteś taki odważny, co? – zapytał James wyzywająco. Odpowiedziało mu milczenie. Snape patrzył z lękiem w oczach po swoich przeciwnikach i trzęsącą ręką podniósł różdżkę.

-E-expeliarmus! – krzyknął, ale James w porę użył zaklęcia tarczy. Snape zawisł do góry nogami. Szata opadła mu na czerwoną twarz i zaczął wierzgać rękami i wrzeszczeć w niebogłosy, przekrzykując wiwaty tłumu. W tym momencie usłyszeli nowy głos. Nie aż taki głośny, ale James od razu go poznał. Bezgłośnie powiedział „Ups”.

-JAMESIE POTTERZE, WYTŁUMACZ MI TU W TEJ CHWILI…! – Ruda dziewczyna urwała gdy tylko zobaczyła co się dzieje. Wytrzeszczyła oczy i z obrzydzeniem popatrzyła na Huncwotów.

-Lily, to wszystko można logicznie wytłumaczyć – powiedział szybko Remus.

-Remus. Nie. Wtrącaj. Się. – Wycedziła przez zęby, a blondyn skulił się i cofnął.

-Lily, proszę cię, wysłuchaj nas – Syriusz rzekł błagalnym głosem. Dziewczyna, czerwona na twarzy, oddychała głośno, oparła ręce na biodrach i zgromiła go spojrzeniem, co spowodowało że tak jak Remus, zrobił krok do tyłu i zniknął w tłumie.

-Lily, to nie tak, my mu tylko chcieliśmy dać nauczkę za przedwczoraj – James zaczął tłumaczyć.

-Dobra. Rozumiem. Należało mu się – mówiła to wszystko bardzo cicho i spokojnie, ale wszyscy wiedzieli że to tylko cisza przed burzą.

-No… tak – okularnik przytaknął. Nie śmiał spojrzeć jej w oczy, więc odwrócił głowę.

-Ale powiedz mi tylko jedno… Dlaczego tylko jemu dajesz nauczkę, co? Dlaczego to zawsze on dostaje? – ponieważ Chłopak nie umiał odpowiedzieć na to pytanie Lily kontynuowała – Ja ci mogę powiedzieć dlaczego. Bo jesteś głupim, tchórzliwym, nadętym gumochłonem, który nic innego nie potrafi, tylko znęcać się nad słabszymi! Jakoś nigdy nie widziałam żebyś podskoczył komuś silniejszemu do ciebie!

-A w październiku, z Malfoyem to co? – James powiedział zanim zdążył się ugryźć  w 
język.

-Uwierz mi Potter, NIE POMAGASZ SOBIE! Może mi jeszcze inne rzeczy przypomnisz co?! Może mi poopowiadasz jak to się znęcałeś nad pierwszakami, lub kotką Filtcha?! Tak wtedy na pewno zrozumiem, wybaczę i rzucę ci się w ramiona! – wrzasnęła sarkastycznie 
– Wiesz co  ci powiem? Brzydzę się tobą. Tak nienawidzisz Ślizgonów, a sam masz większość ich cech! – Potter już otwierał usta żeby cos powiedzieć, ale Lily mu przerwała 
– Jesteś cyniczny, arogancki, niewychowany. A twoje ego się oknami zamku wylewa!  Naprawdę, nie wiem jak to możliwe, że jeden czło… Jedna żyjąca kreatura może posiadać aż tyle wad. Już o wiele bardziej mi się podobał układ, w którym w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy. I jak jeszcze raz wywiniesz mi taki numer z tą szafą to, przysięgam, że cię własnoręcznie wykastruję! Nie wiem, w jaki sposób się dostałeś do naszego dormitorium, ale lepiej dla ciebie żebyś ten sposób zapomniał! - Zakończyła i, obracając się na pięcie, wkroczyła do Wielkiej Sali z dumnie uniesioną głową – I postaw go wreszcie na ziemię do jasnej cholery!!! – Zawołała, ponieważ Snape nadal wisiał pod sufitem.

~Lexie 

11 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział! Jak Ty to robisz?! :D czekam na next'a i serdecznie zapraszam Cię na 6 rozdział na blogu: http://you-love-me-and-i-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał, chociaż końcówka trochę mnie zdziwiła. Dlaczego James nic jej nie odpyskował? I ogólnie dziwię się, dlaczego Lily wciąż ma pretensje do Huncwotów o to, że dokuczają Snape'owi. Rany Boskie, zajęła by się swoimi sprawami, a nie ciągle broni Severusa...
    Pozdrawiam, Asuria :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie odpyskował bo sobie poszła xD I nie miał kiedy :D I nie chodzi o to że Severusa broni, tylko o to że cały czas ma pretensje do Huncwotów, nieważe co robią, a że oni prawie zawsze sie akurat na nim znęcają no to wiesz :) I dzięki :) Nawet nie wiesz jak to miło jak wiem, że ktoś czyta mojego bloga :*
      ~ Lexie

      Usuń
  3. Super rozdziały i wgl dodaje się do obserwatorów :D Zapraszam do mnie ; worlddirectioners.blogspot.com/ :) Liczę na rewanż :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!

    Wybacz, miałam wakacje i dorwałam się dopiero do neta ^^

    Mój komentarz będzie bardzo krótki oraz zwięzły. Rozdział jak najbardziej fajny, już mówiłam, że lubię to opowiadanie? Lily w Twoim opowiadaniu jest nieziemska i zastanawiam się co będzie dalej:D

    Pozdrawiam,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowość, serdecznie zapraszam!

      Usuń
  5. Bardzo fajny rozdział, z resztą tak jak cały blog :)Jestem ciekawa co wydarzy się dalej :D Chętnie odwiedzę jeszcze tego bloga :D Weny życzę i zapraszam do siebie drop-of-hope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej. Szkoda, że się pokłócili. No, ale inaczej nie byliby sobą :D świetna jest scena z trenowaniem animagii :)

    OdpowiedzUsuń
  7. "‘Alla ruska prostytutka’ " nie no padłam xD

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja padłam przy wykastrowaniu xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Potter taki narcyz xD
    Choć szkoda, że na tym blogi nie ma nic związanego z przyjaźnią Lily i Snape'a. Nie, że go uwielbiam(nie cierpię gnojka!), po prostu jest to ważny szczegół...
    No, nieważne. Jak zwykle opowiadanie świetne!

    OdpowiedzUsuń