wtorek, 8 stycznia 2013

12) Po świętach


Był drugi Stycznia. Wszyscy wracali już do szkoły po feriach świątecznych, ponieważ za dwa dni zaczynały się lekcje. W przedziale panowała niezręczna cisza. Lily oglądała szybko przemijające krajobrazy za oknem, a na przeciwko niej Peter robił to samo, Oboje zastanawiali się co można by jeszcze powiedzieć. Jeszcze nigdy nie byli razem w jednym pomieszczeniu sam na sam (w drodze do Londynu siedzieli z jakimiś Krukonami), i nie wiedzieli o czym rozmawiać. Ta cisza została w końcu przerwana przez Panią z wózkiem.

-Coś z wózka kochaneczki? - zapytała miło. Gryffoni popatrzyli po sobie i zgodnie odpowiedzieli

-Nie dziękuję. - Reakcja Petera wzbudziła zdziwienie na twarzy dziewczyny, ale zaraz się wszystko wytłumaczyło. Wyciągnął z kieszeni paczkę Fasolek wszystkich smaków i uśmiechnął się do Lily.

-Chcesz jedną? - zapytał a Lily wyciągnęła z paczki brązową fasolkę. Gdy chciała włożyć ją do buzi chłopak powiedział - Nie chcesz zjeść tej! - Evans tylko się na nią popatrzyła i odrzuciła w róg siedzenia. - Smocze łajno... - dodał po chwili.

-Aha, dzięki! - rzekła jedząc jakąś normalną. - A jak ci minęły święta? - zapytała z uśmiechem.

-Ee tam, szkoda gadać... - powiedział spuszczając głowę.

-Nudy?

-Można tak powiedzieć... - chłopak się lekko zarumienił i zrobił smutną minę. Lily jak to zobaczyła schyliła się do niego, a uśmiech jej zszedł z twarzy.

-Stało się coś? - Peter podniósł głowę i spojrzał jej w oczy. Biło z nich takie ciepło, że Pettigrew poczuł iż może się jej zwierzyć.

-Bo wiesz... Mój ojciec jest mugolem i jak się dowiedział że mama jest czarownicą, to trochę mu odbiło. Chyba się przestraszył... Zaczął bardzo dużo pić i jak wracam na święta lub na wakacje to... No, odreagowuje na mnie. Ale muszę wracać bo przynajmniej mama może trochę odpocząć. Jakby mnie nie było, pewnie by ją zabił. - Przez całą historię Lily nie odezwała się słowem, a pod koniec usiadła obok niego i go przytuliła. Gdy się od niego odsunęła, on spojrzał na nią z wdzięcznością i powiedział cicho - Dziękuję.

-Nie ma za co. - powiedziała - A ja myślałam że to ja mam problemy w rodzinie - dodała, a gdy zobaczyła pytający wzrok Petera, westchnęła mówiąc - Moja starsza siostra mnie nienawidzi bo jestem czarownicą. - oboje się lekko uśmiechnęli.

-W ogóle, jak wam idzie animagia? - zapytała Evans

-Bez zmian... Chociaż ostatnio James porósł brązową sierścią, a mi wąsy urosły. - na te słowa Lily się zaczęła śmiać, a jak chłopak zdał sobie sprawę co właśnie powiedział spłoną rumieńcem i zaczął tłumaczyć, jąkając się, że chodziło mu o dwa długie wąsy, jak u gryzoni.

-Dobra, dobra rozumiem - zaśmiała się. - Ja bym chyba nigdy nie umiała zmienić się w zwierze. To jest ponoć bardzo trudne, trzeba być znakomitym czarodziejem żeby opanować animagię. - na te słowa policzki Petera przybrały różową barwę. - Wiesz, robicie bardzo dobrą i honorową rzecz dla Remusa. To pokazuje jakimi świetnymi przyjaciółmi jesteście. - powiedziała z poważną miną.

-Dzięki. - wybąkał zmieszany.

-To na pewno jeszcze długo potrwa zanim będziecie umieli w pełni się przemienić, a i tak jestem pod wielkim wrażeniem.

-Już dwa lata ćwiczymy. - stwierdził Peter.

-Wow! W drugiej klasie zaczęliście? Ja wtedy nawet nie wiedziałam co to animagia.

-Ja i Syriusz też. To był Jamesa pomysł. Jego ojciec też jest animagiem.

-James na to wpadł? - zapytała z niedowierzaniem. "Że niby ten przygłup wpadł na taki dobry pomysł?" przeszło jej przez myśl.

- No tak, i mapa Huncwotó......... - urwał i zatkał sobie usta.

-Jaka mapa? - zapytała szybko ruda.

-Żadna! - pisnął, a jego twarz, po same cebulki, przybrała szkarłatny odcień.

-PETTIGREW! - krzyknęła głosem McGonagall, a chłopak skulił się w kącie.

-To tylko taka mała mapka... Eeee... Tego noo... - zaczął się jąkać

-Czego? - zapytała, nie zmieniając tonu.

-Noooo wiesz! Tego, no w tym! - powiedział, teraz już pewniej. Lily w końcu zrezygnowała i tak nic by się nie dowiedziała.

Reszta podróży minęła dość przyjemnie. Na szczęście wrócili późno, więc jak weszli do Pokoju Wspólnego, nikogo już tam nie było. Lily pożegnała się z Peterem i podążyła do swojego dormitorium.

Leżała w łóżku i wpatrując się w kotary próbowała, bez skutku, zasnąć. "Boże jutro czeka mnie długi dzień" myślała. "Potter będzie chciał ze mną za wszelką cenę porozmawiać. Co ja sobie myślałam, pisząc mu ten list? Teraz pewnie myśli że się go boję. Że jestem głupią, żałosną nastolatką która boi się pogadać z chłopakiem. Ehh... O kurczę! Jestem nastolatką która boi się pogadać z chłopakiem! A jedyny powód dlaczego nastolatka bałaby się pogadać z chłopakiem, to to, że ten chłopak się jej podoba! Kurczę! On pewnie teraz myśli że się w nim zakochałam i pewnie wyobraża sobie nie wiadomo co. Brawo Lily! Mądra jesteś nie ma co!" Przekręciła się na bok i przytuliła do poduszki. "Boże ja to chyba potrzebuję pomocy psychiatry. Nie dość że mówię do siebie w drugiej osobie, to jeszcze mam jakieś zaburzenia hormonalno-emocjonalne. Muszę wziąć się w garść. Jutro po prostu z nim pogadam, to nie może być takie trudne. Przecież już nie raz na niego wrzeszczałam, rozmowa na pewno jest łatwiejsza. Dobra Lily idź spać bo jutro nie przytomna będziesz! Ughhh, znowu to zrobiłam. To wszystko przez Pottera! Cały czas siedzi mi w głowie, nie można normalnie funkcjonować! Za dużo o nim myślę! Dobra, koniec z tym. Myśl o śnie Lily, myśl o śnie." Zamknęła oczy. "Sen, sen, sen, sen, sen, sen, sen, sen... Nie no takie myślenie o śnie jest strasznie nudne." Otworzyła je znowu szeroko i popatrzyła na łóżka swoich przyjaciółek, które już dawno spały. "One to mają fajnie, żaden kretyn ich nie nęka po nocach. O czym innym można myśleć? Co mnie usypia? Hmm... Wiem! Lekcja Historii Magii! Więc tak, Historia Magii jest strasznie nudna i zawsze na niej śpię, coś tam profesor Binns, jakieś wojny Goblinów... Nie, to też nie pomaga. Ciekawe czy Potter już śpi. Boże ja znowu o nim! Ale najprawdopodobniej śpi. A jak nie to się ze mnie nabija w myślach, że jestem głupim tchórzem. W każdym razie, jutro mnie czeka długi dzień, więc długi sen mi dobrze zrobi. I w ogóle to co to za Mapa Huncwotów?" Znowu się przekręciła. "I czemu Peter nie chciał mi nic o niej powiedzieć? Jeśli się okaże że to jakiś głupi żart to na prawdę coś im zrobię... Nie wiem co, ale coś na pewno. Dobra idę spać bo zaczynam majaczyć." Na chwilę wyciszyła umysł, starając się zasnąć, ale znowu zaczęły nachodzić ją myśli o Jamesie Potterze. "A może jak będę myśleć o jego wadach to mi się lepiej zrobi. Okej! Więc tak. Potter to głupi, napuszony rozpieszczony bachor, cały czas zachowuje się jak dziecko. Jest kretynem. I bez przerwy mierzwi sobie te włosy, żeby wyglądał jakby tyle co zszedł z tej swojej durnej miotły. Popisuje się przed wszystkimi, poniża innych i znęca się nad słabszymi. Coś jeszcze? Ach tak, i te jego głupie, nienormalne kawały! Tylko skończony debil mógłby je wymyślać. I cały czas mnie zaprasza na randkę, jakby nie rozumiał słowa 'nie'... No ale w końcu jest rozpieszczonym bachorem, więc czego się spodziewać. On nigdy nie odpuści, musi udowodnić że może mieć wszystko czego zapragnie... No to ja ci coś powiem, Potter! Niedoczekanie twoje! W życiu bym się tobą nie umówiła!" Uśmiechnęła się wyzywająco i zamknęła znowu oczy. "Ciekawe czy też by tak za mną latał jakbym była w Slytherinie? Nie, nie, nie... W Slytherinie bym nigdy nie była, mam nie czystej krwi. Ale jakbym była czystej krwi i bym była w Slytherinie, to czy też by się mną tak interesował? On przecież nienawidzi Ślizgonów... Charakter i wygląd bym miała taki sam, więc jedyną różnicą byłby dom. Hmm"

"-Hej Lily! - zawołał Severus uśmiechając się do mnie.

-Jak się masz kochanie? - zapytałam i wpakowałam mu się na kolana. Siedzieliśmy na fotelu w pokoju wspólnym Ślizgonów.

-Ehh, ta głupia szlama z Gryffindoru mnie strasznie wkurzyła. - powiedział chłopak a na jego twarz wstąpił grymas obrzydzenia.

-Co ona znowu zrobiła? - zapytałam z krzywą miną.

-To nic takiego, nie martw się - powiedział Snape, po czym mnie mocno pocałował w usta, a ja zatopiłam rękę w jego czarnych włosach"

Lily wzdrygnęła się i z trudem powstrzymała ochotę pójścia do łazienki, po to żeby zwymiotować. "Zanotować - nigdy więcej nie wyobrażać sobie, jakby to były gdybym była Ślizgonką. Już o wiele bardziej wole Jam... Pottera od Snape'a." Wzdrygnęła się jeszcze raz, potrząsnęła głową próbując wyrzucić z umysłu wizję siebie, obściskującej Snape'a i w końcu zasnęła.

* * *

James Potter leżał w swoim łóżku i w ciemności utkwił wzrok w oknie. Nie mógł zasnąć, rozmyślając nad jutrzejszą rozmową, którą musi przeprowadzić z Lily. Po chwili usłyszał głośny łomot przy drzwiach. Odgłos ciała uderzającego o podłogę, ciche przekleństwo i kroki prowadzące do łóżka w kącie oznaczały jedno. "Peter wrócił!" pomyślał James z uśmiechem. Już chwilę po tym było słychać głośne chrapanie chłopaka. "Jeżeli Peter już jest, to Lily na pewno też już wróciła. Tęskniłem za nią. Musze jutro z rana zejść na dół i poczekać na nią, bo jeszcze będzie się bała ze mną porozmawiać. Biedna... Nie wiedziałem że jestem taki onieśmielający." Zaśmiał się cicho. "Ciekawe czemu bała się ze mną pogadać i musiała wysłać list? Przecież tyle razy na mnie wrzeszczała, a rozmowa jest łatwiejsza. A może ona się boi bo coś do mnie wreszcie poczuła?" Jego twarz rozjaśnił wielki uśmiech. "Może zauważyła że mnie kocha i boi się przyznać? Ale nawet jeśli tak jest, nie będę nic mówił, bo się bidulka znowu przestraszy. Kurczę, za długo czasu spędzam z Hagridem, zaczynam mówić jak on... Wracając do tematu: może się znowu obrazić a tego bym na pewno nie chciał. Ale szczerze, ta kłótnia dobrze nam zrobiła. Liluś zauważyła że za mną tęskni i teraz sama chce się pogodzić. Szkoda że nie obraziłem się tak wcześniej, nie byłoby wtedy tyle upokorzeń. Dobra, trzeba iść spać, jutro muszę wstać przed Lily. Swoją drogą, ciekawe czy ona już śpi? Głupi, pewnie że śpi, ma za sobą długą podróż, na pewno była zmęczona. Ale i tak, chciałbym wiedzieć o czym myśli zanim zaśnie." Uśmiechnął się sam do siebie, ale zaraz ten uśmiech zszedł mu z twarzy. "Na pewno nie o mnie. Jakby wiedziała że mam za sobą setki nieprzespanych przez nią nocy, na sto procent by zmiękła! A może nie śpi, bo też zadręcza się jutrzejszą rozmową?" Podniósł głowę i wyciągną z pod poduszki zdjęcie rudowłosej dziewczyny. Popatrzył chwilę na nie i powiedział w bezgłośnie "Dobranoc Evans", po czym schował je z powrotem pod poduszką. "Ehh, Potter, żałosny jesteś! Kto to widział, żeby trzymać pod poduszką zdjęcie dziewczyny? To tak jakbym, w moim wieku, spał z misiem... Chociaż, jakbym miał misia który by wyglądał jak Lily, to bym z nim na pewno spał... Dobra, bo jeszcze ktoś kto zna oklumencję, pomyśli sobie że jestem jakimś nienormalnym psychopatą z zaburzeniami emocjonalnymi. Boże skąd ja znam takie mądre słowa? To pewnie przez Remusa... Na sto procent, to jego wina! Dobra koniec tego myślenia, co za dużo to nie zdrowo! Idę spać!" Zamknął oczy, i nawet nie zauważył kiedy wpadł w objęcia morfeusza.

* * *

Lily obudziła się bardzo wcześnie: dopiero zaczęło się rozjaśniać. Postanowiła wziąć długi prysznic, żeby się rozbudzić, ponieważ w nocy prawie wcale oka nie zmrużyła. Gdy wyszła z łazienki, Julie starała się dobudzić swoją siostrę, która zawinęła kołdrę wokół siebie i wyglądała jak kokon, a Roxy grzebała w swoim kufrze, szukając jakichś ubrań.

-Cześć dziewczyny! - zawołała Ruda. Wszystkie, oprócz Jess, która nadal spała, odwróciły głowę w jej stronę. Momentalnie wyszczerzyły zęby i rzuciły się na nią.

-Lily! Jak ja się stęskniłam! - krzyknęła Roxy.

-Jak ja cię dawno nie widziałam! - krzyknęła Julie

-Ciszej tam, ludzie chcą się wyspać w ostatni dzień ferii! - krzyknęła Jessie.

-Dwa tygodnie mnie nie było - powiedziała ruda z politowaniem, ale także wyściskała swoje przyjaciółki.

Jak już trzy czwarte dziewczyn było gotowe, ta pozostała wreszcie wstawała. Zabarkowała się w łazience a reszta usiadła na swoich łóżkach i zaczęły plotkować.

-Jak ci minęły święta Lily? - zapytała Julie.

-Tak samo jak poprzednie - odpowiedziała ponuro.

-Petunia nie dawała ci spokoju?

-Yhym... - westchnęła, ale po chwili buzia się jej rozjaśniła. - A jak tam pierwsze święta w Hogwarcie?

-Świetnie!

-Wyśmienicie!

-Wspaniale!

-Super!

-Niesamowicie!

-Cudownie!

-Fenomenalnie!

-Znakomicie!

-Genia... - Lily im przerwała tą, jakże interesującą, wymianę przymiotników, głośnym:

-Cicho!!! - urwały.

-Przecież chciałaś wiedzieć jak było! - oburzyła się Roxy.

-My ci tylko mówimy! - zawtórowała jej Julie.

-Już zrozumiałam że było fajnie... - powiedziała Lily ale widząc ich miny poprawiła się - Wspaniale, świetnie i w ogóle... Zresztą skąd wy znacie tyle synonimów słowa dobrze? - zapytała a dziewczyny się zaśmiały.

-A teraz opowiecie mi jak było?

-Och było naprawdę doskonale! - zaczęła Roxy.

-A jedzenie było wyśmienite! - dodała Julie.

-A ta świąteczna atmosfera! Wszędzie dało się odczuwać święta.

-Duchy i zbroje śpiewały kolędy!

-Nawet McGonagall zachowywała się jak nie ona!

-Żałuj że tego nie widziałaś!

-Wszyscy siedzieliśmy przy jednym wielkim stole w Wielkiej Sali.

-I nikt się nie kłócił.

-I było tak strasznie miło.

-A na Sylwestra, w Wielkiej Sali była impreza!

-Z KARAOKE!

-Wiesz jaki James ma ładny głos? - przez cała historię Lily siedziała w słuchała swoich przyjaciółek w przejęciu, ale na to zdanie, wypowiedziane przez Julie, wybuchła śmiechem.

-Naprawdę! - zgodziła się Roxy. Lily zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.

-Nie to co Syriusz... - Obie się wzdrygnęły.

-Na serio aż tak źle? - zapytała Lily z uśmiechem.

-Gorzej! - rzekła Roxy, a Julie energicznie pokiwała głową. Evans znowu zaczęła się śmiać -Brzmiało jak obrywane ze skóry koty... - Teraz Evans złapała się za brzuch i zaczęła tarzać się po swoim łóżku. - Aż uszy krwawiły!

-P- przess-s-taań!!- wydusiła.

-Na prawdę przestań bo się jeszcze dziewczyna udusi! - Roxy tylko zachichotała, ale zamilkła. Kiedy Lily się tak zanosiła śmiechem, z łazienki wyszła Jess. Popatrzyła na nią i zapytała:

-A ona coś brała? - to tylko jeszcze bardziej ją rozjuszyło.

-Lily za chwilę zaczniesz brzmieć gorzej niż śpiewający Syriusz Black! - zawołała Roxy. Lily spadła z łóżka i teraz tarzała się po podłodze, zawinięta w kołdrę.

-Roxy! - krzyknęła Julie z oburzeniem i trzepnęła ją w głowę, a ona znowu zachichotała.

Lily była tak zajęta śmiechem, że kompletnie zapomniała o wstaniu rano żeby uniknąć Pottera. Na jego nieszczęście, on nie zapomniał. Wstał jeszcze przed szóstą i po trzydziestu minutach był gotowy do siedzenia w Pokoju Wspólnym i czekaniu na Lily. Najdziwniejsze było to, że chociaż był taki zmęczony, nie zasnął. Czekał wytrwale, ale jego uwaga była trochę zachwiana gdy jego kumple wyszli ze swojego dormitorium.

-James! Co ty tu tak wcześnie robisz? - zapytał Remus jak tylko go zobaczył.

-Jak wcześnie? Jest już… - urwał, spojrzał na zegar wiszący nad kominkiem i powiedział zdziwiony – dziesiąta.

-Tak, ale nie ma cię w dormitorium od ósmej – wytłumaczył mu Black.

-Od szóstej – poprawił krótko James, a chłopaki wytrzeszczyli na niego oczy.

-James, czy ty się dobrze czujesz? – zapytał Peter. Jego to zdziwiło najbardziej, bo to on najbardziej lubił spać; nie mógł sobie wyobrazić jak można wstawać tak wcześnie. Dla niego katorgą było budzenie się na lekcje o ósmej, a co dopiero o szóstej.

-Po kiego grzyba tak wcześnie wstałeś? – spytał Syriusz, który w tym momencie, tak samo jak Peter, patrzył na niego jak na wariata.

-Miałem coś do załatwienia – odpowiedział wymijająco.

-Załatwiłeś?

- Nie.

- Od czterech godzin nic nie robiłeś, tylko siedziałeś na tym fotelu? – bardziej stwierdził niż zapytał Remus.

- Czekałem, na sposobność załatwienia!

- Cztery godziny…

- Tak.

- Oj, James, ja cię czasem nie pojmuję – pokręcił Remus głową i usiadł na kanapie, naprzeciwko niego, a reszta podążyła za nim.

- Idźcie sobie, przeszkadzacie. – Powiedział, a jego przyjaciele znowu wytrzeszczyła oczy z niedowierzania. Prychnęli pod nosem, burknęli „Spoko”, jak na komendę, podnieśli dumnie głowy i wyszli, nie zaszczycając go spojrzeniem, a on tylko patrzył na to z rozbawieniem. Wiedział że tylko żartowali, nie obrazili by się o taką głupotę, zresztą na pewno byli głodni i szukali wymówki żeby się wyrwać na śniadanie.Gdy tylko o tym pomyślał, zaburczało mu w brzuchu. Siedział tam już ponad cztery godziny bez śniadania, żołądek dawał się we znaki. Miał wielką ochotę zejść do Wielkiej Sali, ale wiedział że jeśli teraz nie porozmawia z Evans, to ona będzie go unikać przez cały dzień. Siedział więc wytrwale, i bez przerwy zerkał, to na zegar, to na schody do sypialni dziewcząt. Dziwiło go że jeszcze nie zeszły, a przynajmniej że Lily nie zeszła, ponieważ zawsze była rannym ptaszkiem. „Pewnie ją dziewczyny zatrzymały” pomyślał i rozsiadł się wygodniej w fotelu. W tej chwili usłyszał kroki na schodach. Odwrócił mimochodem głowę w tamtą stronę, ale zamiast czterech dziewczyn z czwartego roku, wyszły trzy z piątego. Opadł z powrotem na fotel i zrezygnowany zaczął wpatrywać się w zegar.



* * *



Dziewczyny siedziały na swoich łóżkach i słuchały jak Lily opowiada o, nijakiej, Mapie Huncwotów. Jak zwykle Evans wyolbrzymiała, a jej przyjaciółki próbowały jej wytłumaczyć, że pewnie nie ma powodu do zmartwień, ale ona wiedziała swoje. Jakby to nie było nic wielkiego, Peter by się tak nie wystraszył i na pewno by powiedział.

-Lily, uspokój się, zawsze widzisz jakiś spisek, jak to ma coś wspólnego z Huncwotami – powiedziała stanowczo Julie, a pozostałe dwie energicznie pokiwały głową.

-Bo to Huncwoci! Z nimi nigdy nic nie wiadomo! – krzyknęła Evans, oburzona faktem, że przyjaciółki nie podzielają jej obaw.

-To na pewno, po prostu jakaś głupia mapa Hogwartu, albo lasu, albo bóg wie czego! Tylko mapa! Kawałek papieru! Nic więcej! – Roxy, trochę wkurzona, wstała i podeszła do drzwi – Idę na śniadanie, głodna jestem. – Powiedziała już spokojniejsza.

-Czekaj, idziemy z tobą! – zawołała za nią Jess, i wszystkie cztery wyszły z dormitorium, Lily nieco naburmuszona. W momencie gdy zobaczyły Pokój Wspólny, usłyszały donośny głos:

-Eva… Lily! – dziewczyna od razu poznała tan głos. Głos który bała się usłyszeć przez całe święta. Głos który właśnie zawołał jej imię. Nie widziała autora, ale wiedziała że w Pokoju Wspólnym siedzi James Potter. Miała wielką ochotę zawrócić i zabarkować się w swoim dormitorium i nigdy więcej z niego nie wychodzić. Niestety dziewczyny ją zatrzymały i pociągnęły za rękę po schodach, na dół.

-Cześć Lily! – powtórzył z ogromnym uśmiechem. Roxy, Jessie i Julie rzuciły szybko „To my już pójdziemy” i wyszły z pomieszczenia.

-Eee, no cześć – powiedziała cicho.

-Chciałaś pogadać – powiedział, a jego ręka odruchowo powędrowała do włosów.

-Wiem – usiadła na kanapie naprzeciwko niego.

- No więc jestem.

-Nie zaczyna się zdania od „no więc” – to zdanie kompletnie zbiło go z tropu.

-Przyszłaś tu dawać mi lekcję gramatyki? – zapytał i uniósł brwi, a ona spuściła głowę – Co jest?

-Po co my się kłócimy? – zapytała po krótkiej przerwie, podnosząc głowę.

-Technicznie rzecz biorąc, to my się nie kłócimy – zaśmiał się.

-Wiesz o co mi chodzi! – warknęła.

-Dobra, dobra przepraszam, już nie będę.

-Wiesz, chyba już rozumiem, czemu tak często się kłócimy… - powiedziała ironicznie.

-Oj, no Liluś, przecież wiesz że żartowałem.

-Mówiłam ci już coś na temat nazywania mnie Liluś. – Rzekła i ścisnęła usta w wąską linię.

-Przepraszam – powiedział szybko i posłał jej skruszone spojrzenie.

-Jak już mówiłam, ta cała szopka jest bez sensu. Nie odzywając się do siebie zachowujemy się jak dzieci…

-Ty zaczęłaś – przerwał jej.

-Potter, daj mi skończyć! – krzyknęła – Więc…

-Nie zaczyna się zdania od „więc” – powiedział z wielkim uśmiechem, za co oberwał poduszką z sofy.

-Po co ja się w ogóle męczę? – zapytała sama siebie.

-Bo za mną tęsknisz.

-…

-No dobra mów już nie będę przerywał.

-…

-I nie będę wkurzał?

-…

- Przed chwilą sama powiedziałaś, że nie odzywanie się do siebie jest dziecinne.

-Ugh, jak to możliwe, że kilka minut rozmowy z Tobą, aż tak może mnie wyprowadzić z równowagi? – zapytała, zawieszając ręce.

-Bo cię onieśmielam.

-Miałeś nie przerywać!

-Ale zadałaś pytanie, więc ci odpowiadam!

-Retoryczne!!

-Aha, to przepraszam, mów.

-No tak, czyli chciałam cię przeprosić… – jego oczy zrobiły się wielkości spodków pod filiżanki, a Evans na chwilę urwała i popatrzyła na niego karcąco, ale kontynuowała – chciałam przeprosić za to, że Cię ignorowałam i w ogóle za wszystko, co powiedziałam, co mogło by Cię urazić – Potter cicho prychnął, ale nic nie powiedział – Tak? Chciałbyś coś dodać?

-Nie, nie, no co ty!

- No, mam nadzieję – Lily zmrużyła oczy i przez krótką chwilę nic nie mówiła – Coś jeszcze? Ach tak! To całe ignorowanie siebie nawzajem jest już męczące, moglibyśmy przestać. – Zakończyła. Po chwili James podniósł rękę, jakby zgłaszał się do odpowiedzi w klasie.

-Mogę coś powiedzieć? – zapytał niewinnie, a Lily przewróciła oczami.

-Tak…

-Czyli chcesz, żebyśmy się przestali ignorować? – zapytał a ona pokiwała powoli głową – I to znaczy że ty też będziesz ze mną rozmawiać? – znowu pokiwała głową, jeszcze wolniej niż przedtem – Ja będę rozmawiać z tobą a ty ze mną – jeszcze rak kiwnęła – Czyli będziemy ze sobą rozmawiać.

-TAK! – Aż się jej cisnęło na usta „Brawo Sherlock”

-Czyli będziemy… Przyjaciółmi? – zapytał a ona ponownie chciała kiwnąć głową potakująco, ale się powstrzymała.

-Eee… No… Chyba tak.

-A jako przyjaciele, jesteśmy zobowiązani spędzać ze sobą przynajmniej trochę czasu.

-Mhmm.

-I nie możesz do mnie mówić Potter.

-A jak mam niby mówić? – zapytała zdziwiona.

-Po imieniu może?

-Czemu?

-A czy do swoich przyjaciół mówisz po nazwisku?

-Ale w takim razie ty masz się nie zwracać do mnie per „Liluś”!

-Dobrze – ruda uśmiechnęła się zwycięsko i chciała już wstać i pójść na śniadanie ale James ją zatrzymał – A i jeszcze jedno, też cię przepraszam. Za to co zrobiłem. I za to że cały czas cię denerwuję, ale widzisz, ja tego nie robię specjalnie. Mam chyba wrodzony talent do wkurzania ciebie – Powiedział a Lily się zaśmiała.

-Wybaczam ci. – Rzekła i wstała, ale przypomniała sobie o czymś i usiadła z powrotem – Po… James? – uśmiechnął się jak powiedziała jego imię.

-Tak Lily?

-Co to jest Mapa Huncwotów? – Jak tylko to usłyszał, wytrzeszczył oczy i się lekko zaczerwienił.

-Po pierwsze, ciszej! A po drugie, skąd wiesz o mapie? – zapytał szeptem.

-Erm, w pociągu Peter coś o niej wspomniał.

-Zabije go! Zabije!

-Ale tylko mu się wypsnęło, nic nie chciał powiedzieć! – krzyknęła szybko.

-Mam nadzieję!

-A co to jest?

-Tajemnica Huncwota! – powiedział i uśmiechnął się tajemniczo i iście Huncwocko.

-Ej, jesteśmy przyjaciółmi! Przyjaciele nie mają tajemnic!

-No tak, ale tego nie mogę powiedzieć.

-Jeśli to jest coś sprzeczne z zasadami, to wsadź sobie ta przyjaźń gdzieś – powiedziała ostro.

-Nie, nie, nie!!! No dobra, powiem. To tylko taka mapa Hogwartu, którą narysowaliśmy w pierwszej klasie, żeby się nie gubić. – „To może mieć jakiś, sens… W pierwszej klasie przez kilka tygodni cały czas się na lekcje spóźniali, bo się gubili” pomyślała i pokiwała głową.

-To niby czemu to taka wielka tajemnica?

-Bo ona ma wszystkie tajne przejścia, i wszystko inne…

-Ahaaa. A skąd wy znacie te wszystkie przejścia, jeżeli one są tajne?

-A myślisz że co robimy w nocy?

-Nie wiem, śpicie? – zapytała sarkastycznie, przyglądając mu się z uwagą.

-Huncwot nigdy nie śpi! – zaśmiał się.

-Dobra ja już nie mam na ciebie siły, idę do Wielkiej Sali – powiedziała i wstała.

-Hej, Evans! – zawołał za nią jak była przy obrazie Grubej Damy – Umówisz się ze mną? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

-Odwal się, Potter! – krzyknęła rozbawiona i wyszła. Za pierwszym zakrętem chłopak ją dogonił.

-Zapomniałem, że też jestem głodny – wyjaśnił a ona zaczęła się śmiać. Poszli razem, kierując swoje kroki, do Wielkiej Sali. Było już bardzo późno i prawie każdy tam siedział, więc wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę, jak pchnęli skrzypiące drzwi i wkroczyli tam razem.

7 komentarzy:

  1. Końcówka była słodka :) Podoba mi się w każdym tekście to zdanie: "Evans umówisz się ze mną?" ^^
    Widzę, że rozdziały są co raz dłuższe i wydaje mi się, że tak jest lepiej. Więcej można przekazać czytelnikowi :)

    Pozdrawiam,
    Liley

    OdpowiedzUsuń
  2. Super blog! :) Trafiłam tutaj poprzez linka, którego zostawiłaś w moich komentarzach i zostanę na dłużej. Naprawdę świetnie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale fajnie! Uwielbiam ten blog i dodaję do obserwowanych!
    Resztę przeczytam jutro.
    Pozdrawiam,
    Nessie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj, długo mnie tu nie było. Robisz postępy jeśli chodzi o język, widać, że nabierasz wprawy :) Co do fabuły, to jedna z lepszych notek. Czytałam sporo opowiadań o Huncwotach, ale rozmowy Lily i Jamesa mało kiedy tak mnie bawiły : D

    OdpowiedzUsuń
  5. No cóż jest po 6, więc czas spać. Ale dokończę... w sumie dzisiaj xD ale później :) uuu pogodzili się ^^. Brakowało tego "odwal się potter", ale po nazwisku. A mieli mówić po imionach. xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam ,
    Trafiłam tu przez link na innym blogu i początkowo trochę się zniechęciłam , ale czytałam dalej ( z nudów ) . Jakoś tak od 5 ,, rozdziału ,, wszystko po prostu mnie ujęło .
    Te dialogi , przemyślenia Lily i Jamesa ... wszystko tu jest świetne .
    Gratuluję i życzę powodzenia w pisaniu kolejnych zabawnych ,, rozdziałów ,, .
    Pozdrawiam , Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  7. O czym Lily myśli przed snem? O tym, jaką przyjemnością jest całowanie się ze Sapem xDDD

    Taaaak, końcówka wspaniała!

    OdpowiedzUsuń